Wynik eurowyborów (12 procent, 7 mandatów) jest dobry, ale "nie na miarę możliwości i ambicji" - uznał Grzegorz Napieralski podczas posiedzenia Rady Krajowej SLD. - To za mało, aby wygrywać wybory samorządowe czy prezydenckie - stwierdził. Przewodniczący partii na osłodę dodał jednak, że po wyborach do PE "Polacy nie mają cienia wątpliwości, kto dzisiaj jest prawdziwą lewicą". Zapewnił, że Sojusz wyciągnie wnioski, a do wyścigu o prezydencki fotel być może wystawi kobietę.
Według szefa Sojuszu, partia z dość słabego wyniku musi wyciągnąć wnioski, przygotowując się do kolejnych kampanii, w tym przyszłorocznej kampanii prezydenckiej. - Jednak to za mało, aby wygrywać wybory samorządowe czy prezydenckie - trzeźwo stwierdził Napieralski.
Prezydent-kobieta?
Lider SLD dodał też, że wokół jego partii powinna zostać zbudowana "silna lewica - alternatywa dla dwóch prawicowych partii". Żadne środowisko, żaden człowiek, żaden pomysł po lewej stronie sceny politycznej nie może być dziś zmarnowany - ocenił. I zaznaczył, że "kobieta może być również dobrym prezydentem jak mężczyzna. Może być to była szefowa kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego, a dziś wiceprzewodnicząca SLD Jolanta Szymanek-Deresz. Sama zaintersowana powiedziała, że na razie za wcześnie na deklaracje w tej sprawie.
Coraz częściej wracają także spekulacje, że kandydatką lewicy miałaby być Jolanta Kwaśniewska. Jak zapewniał Napieralski, Sojusz jest otwarty na wszystkich i chce współpracy. - SLD zaprasza wszystkich ludzi lewicy i wszystkie środowiska do wielkiego okrągłego stołu lewicy - stwierdził.
Szejna zawieszony
Na tym samym posiedzeniu za niesubordnację został ukarany były, a zarazem niedoszły europoseł Sojuszu, który w mediach krytykował władze partii. - Andrzej Szejna został decyzją Zarządu Krajowego SLD zawieszony na trzy miesiące. Sprawa Szejny została także skierowana do sądu partyjnego - poinformował lakonicznie rzecznik partii Tomasz Kalita.
W niedawnym wywiadzie dla "Dziennika" Szejna krytycznie ocenił wynik wyborczy SLD oraz samego przewodniczącego. - SLD zmienia się w sektę. Dziś Napieralski uważa, że ma absolutną rację. A co najgorsze, utrwalają go w tym koledzy. Oni uprawiają takie sekciarstwo: tego, co nie jest z nimi, trzeba wyciąć - mówił w "DZ" Szejna.
... i wycofuje się ze swoich słów
W wywiadzie Szejna zarzucił także Napieralskiemu, że wsparł finansowo Joannę Senyszyn, aby to ona uzyskała mandat europosła w Krakowie. - Ta sytuacja ociera się o działalność nielegalną - mówił wówczas Szejna. Na kongresie wycofywał się z tych twierdzeń. Zapewniał dziennikarzy, że jego wywiad dla "Dziennika" był "emocjonalny" i źle się stało, że swoimi uwagami na temat kampanii wyborczej podzielił się najpierw z mediami, zamiast z radą krajową partii.
- To były emocje powyborcze i w tych emocjach powyborczych chciałem się podzielić swoimi przemyśleniami ze wszystkimi, a powinienem najpierw podzielić się z partią - zaznaczył Szejna wyrażając nadzieję, że cała sprawa się odpowiednio wyjaśni i zakończy dla niego pozytywnie.
Napieralski podkreślał, że dyskusja o wewnętrznych sprawach SLD nie powinna odbywać się na łamach mediów. "Dyskusja i debata szczególnie, jeśli ma być prawdziwa, musi się odbywać w strukturach Sojuszu, a nie na łamach mediów" - oświadczył, pytany o decyzję o zawieszeniu Szejny.
Zapewniał też, że wszyscy kandydaci na listach SLD-UP otrzymali jednakowe środki finansowe na kampanię. Inni politycy podkreślają jednak, że takie informacje mogą być podstawą do tego, aby audytor i prokurator zajęli się finansami partii. W sobotę w Warszawie obraduje Rada Krajowa SLD, która ma podsumować wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Według informacji ze źródeł zbliżonych do władz Sojuszu, podczas posiedzenia zarządu reprymendę dostali także Ryszard Kalisz (za słowa, że szefowi Sojuszu "brak charyzmy) oraz Janusz Krasoń (za krytykę pomysłu, by przewodniczący Sojuszu kierował też klubem Lewicy).
Dziennikarzom wstęp wzbroniony
Po wystąpieniu Napieralskiego posiedzenie Rady Krajowej SLD zamknięto dla dziennikarzy. Według nieoficjalnych informacji, niektórzy działacze partii krytykowali przebieg kampanii. Jeden z działaczy z Mazowsza narzekał na brak centralnej kampanii Sojuszu i oceniał, że wynik jaki partia uzyskała, to efekt ciężkiej pracy poszczególnych kandydatów w terenie.
Jeden z posłów Sojuszu - jak wynika z niefocjalnych informacji- uznał z kolei, że zabrakło wystarczającego porozumienia między centralą partii, a regionami, Zarząd Krajowy zbierał się zbyt rzadko, przekaz Sojuszu w kampanii był "wadliwy". Zarzuty te - jak relacjonował jeden z uczestników posiedzenia - odpierał Napieralski, mówiąc, że mógł zwoływać posiedzenia Zarządu Krajowego, ale uznał, że w trakcie kampanii miejsce liderów partii jest w terenie.
Źródło: PAP