Nagromadziło się trochę zjawisk niepokojących. Na przykład z niedowierzaniem przyjąłem wiadomość, że marszałek Sejmu Elżbieta Witek dała się przestraszyć ambasadorowi Zjednoczonego Królestwa, czyli mówiąc po prostu Anglii. Ambasador zażądał od pani marszałek wycofania z porządku obrad naszego parlamentu dyskusji na temat ustawy o reprywatyzacji budynków z lokatorami.
Nie raz i nie dwa podziwiałem pewność siebie i stanowczość marszałek Witek. Świadoma powagi sprawowanego urzędu, potrafiła zawsze zapanować nad wybrykami najbardziej rozwydrzonej części totalnej opozycji. Tym razem, aż trudno w to uwierzyć, marszałek Witek, uległa pogróżkom ambasadora, który odwiedził ją jakoby z wizytą pożegnalną. Jedyne usprawiedliwienie dla tego aktu samoponiżenia widzę w tym, że Wielka Brytania była kiedyś nominowana do tytułu naszego sojusznika strategicznego. Po wyjściu z Unii ten tytuł utraciła i aby oszczędzić dalszych przykrości krajowi, który z trudem rozstaje się ze statusem mocarstwa, pani Witek z litości poszła ambasadorowi na rękę: zakręciła coś w porządku obrad i sprawa spadła z agendy.
Tak czy inaczej, wygląda to na kapitulację. Co gorsze, na kapitulację w obliczu nacisków określonych kół, przed którymi PiS konsekwentnie ostrzegał. Na przykład, w Izbie Lordów prowodyrem tej antypolskiej awantury był niejaki Pikles, a Pikles to po angielsku marynowany ogórek, czyli korniszon. Bardzo smutne, że taki Pikles wystraszył naszą marszałek. Zamiast wstawania z kolan płaszczymy się przed Piklesami. Za taką politykę, to ja dziękuję.
Niestety nie koniec na tym. Kilka dni temu PAP poinformowała o wzroście naszych obrotów handlowych z Niemcami: "Na Niemcy" – czytamy w depeszy PAP - "przypadło w ubiegłym roku 27,5 proc. polskiego wywozu towarów i 21,4 polskiego wwozu towarów". Polsko-niemiecka wymiana handlowa zwiększyła się o 4,2 proc., a całość niemieckiego handlu ze światem tylko o 1 proc. Tylko pięć krajów na świecie ma z Niemcami wyższe obroty, a jesteśmy nawet przed Wielką Brytanią. I jak tu się dziwić, że są ludzie niezadowoleni z żółwiego tempa repolonizacji kluczowych obszarów naszego życia. Repolonizację zacząłbym właśnie od likwidacji handlu zagranicznego. Niech lubuskie wymienia się z podkarpackim, nie będzie przynajmniej podejrzeń, że stajemy się siedemnastym landem Niemiec.
Kolejnym zjawiskiem budzącym obawy jest niespodziewany wzrost zakażeń koronawirusem. Z ulgą i satysfakcją przyjąłem informację premiera Morawieckiego, że świat podziwia nasze osiągnięcia w zwalczaniu choroby, ale ostatnie dane dają powody do zastanowienia, czy aby premier nie dał się ponieść fali optymizmu. Zaznaczam, że piszę to z pozycji bezpiecznych, bo od miesiąca przebywam w województwie warmińsko-mazurskim, w którym zachorowań jest najmniej. Otarłem się nawet o działalność tutejszej służby zdrowia, ponieważ u mojej teściowej - w listopadzie kończy sto lat - podejrzewano koronawirusa i żaden lekarz, całkiem słusznie, nie chciał się do niej zbliżyć.
Honor warmińsko-mazurskiej medycyny uratował patrol wojsk obrony terytorialnej. Dowódca tego patrolu, starszy szeregowy, bez chwili wahania pobrał wymaz z gardła i już następnego dnia dostaliśmy drogą elektroniczną, bez zbędnych bezpośrednich kontaktów wiadomość, że teściowa jest zdrowa jak rydz. Nie była to dla mnie żadna niespodzianka, bo jest ona córką powstańca śląskiego i nie takie epidemie w życiu widziała.
Nie wszystkie jednak zetknięcia z pandemią w województwie warmińsko - mazurskim dają powody do optymizmu. W ostatni piątek w naszej stacji TVN24 wypowiadał się warmińsko-mazurski uczony i polityk, profesor Maksymowicz, minister w wielu rządach, obecnie wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego w rządzie dobrej zmiany. Rozmowa zeszła w pewnej chwili na śliski temat szczepionek. Kiedy Profesor zadeklarował się jako zwolennik szczepień, reporter poczuł krew i zapytał, jak wobec tego ocenić słowa prezydenta Dudy, że on nigdy się przeciw grypie nie szczepił i nie widzi konieczności obowiązkowych szczepień przeciw koronawirusowi.
W profesorze obudził się polityk i początkowo udawał, że nie słyszy. Młody reporter był jednak uparty i wtedy profesor powiedział, że prezydent miał pewnie złych doradców, a nie jest przecież ekspertem od szczepionek. Zgoda, prezydent nie jest ekspertem od szczepionek, ale nie jest też ekspertem, na przykład, od kształtu kuli ziemskiej. A co będzie, jeśli wśród jego doradców znajdzie się zwolennik poglądu, że ziemia jest płaska?
Trzeba się tylko pocieszać, że od tego się nie umiera.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24