Cynicznie wykorzystywali naiwność starszych osób, wiele z nich naciągnęli na setki złotych. W okolicach Białej Podlaskiej przedstawiciele handlowi, podając się za ankieterów, wciskali drogi sprzęt do rehabilitacji.
Schemat działania lewych ankieterów był prosty: pukali do domów, wypytywali starszych ludzi o zdrowie, co okazało się doskonałym sposobem na zdobycie zaufania, a potem dawali do podpisania dokument.
Tyle że nie była to żadna ankieta zdrowotna, lecz dokument złożenia zamówienia na drogi sprzęt rehabilitacyjny. I dla większości kupujących go ludzi w ogóle niepotrzebny.
Udowodnienie, że ktoś nam wcisnął coś do podpisu potem, post factum, jest szalenie trudne
"Byłam głupia, dałam się nabrać"
- Mówił, że przyszedł zrobić ankietę o zdrowiu, pytał co boli. Ja mu mówię, że to kręgosłup, to nogi. Potem pytał, jakie ja leki biorę, ja mu pokazałam te leki. "O! Moja babcia takie bierze leki!" – opowiada jedna z mieszkanek Dobrynia Małego.
Tego samego dnia ankieter w Dobryniu Małym odwiedził też dom państwa Szpyruków. Tu też z troską pytał o zdrowie.
W domu był 57-letni niepełnosprawny brat z mamą, która ma 92 lata. A oni mówią, że spisują kto na, co jest chory – opowiada Danuta Szpyruk.
Od słowa do słowa pojawiła się prośba o podpis. Zrobił to pan Ryszard podpisał, a także pani Danuta - oboje podpisali ankietę o zdrowiu, przynajmniej tak im się wydawało.
- Na drugi dzień przychodzę z kościoła, patrzę przesyłka. Pytam: jaka przesyłka? A on mówi (ankieter – red.), że wczoraj było zamawiane – relacjonuje pani Danuta.
Ankieta okazała się zamówieniem na sprzęt rehabilitacyjny. Według mieszkańców Dobrynia Małego, dokument został im sprytnie podsunięty do podpisu.
A ja na tyle głupia byłam, że podpisałam. Nawet nie pomyślałam, że to takie oszustwo jest
- A ja na tyle głupia byłam, że podpisałam. Nawet nie pomyślałam, że to takie oszustwo jest – stwierdza pani Danuta.
Państwo Szpyrukowie nie przyjęli przesyłki i nie zapłacili. Materac do masażu, który im oferowano już mają, nie chcieli drugiego. Pani Danuta twierdzi, że była zmuszana do przyjęcia krzesła ortopedycznego, które nieświadomie zamówiła.
- Mówił, że jak ja nie wezmę te krzesełko to mnie na rentę wejdą – żali się kobieta.
Prawie pięciuset złotych na krzesełko pani Danuta nie miała, zastraszona ostatecznie przyjęła snowdysk - jak mówi ulotka - unikalny, dobroczynny biostymulator za 128 zł.
Nie mają sobie nic do zarzucenia
Przedstawiciele firmy, która biostymulatory i materace sprzedaje, nie chcą publicznie komentować sprawy. Twierdzą, że mają uprawnienia do przeprowadzania ankiet, na nic nikogo nie naciągają, a osoby, które czują się oszukane - kłamią.
Jedyny sposób na to żeby uniknąć niechcianego zakupu jest zawsze ten sam: czytać to, co podpisujemy, zanim będzie za późno Katarzyna Wawiórko, Powiatowy rzecznik konsumentów w Białej Podlaskiej
Lokalny rzecznik konsumentów przyznaje, że sprzedawcy, którzy podają się za ankieterów to w okolicach Białej Podlaskiej nie nowość. A osoby starsze i samotne to dla nich najlepsza grupa docelowa.
- Bardzo chętnie porozmawia z kimś miłym, jeszcze herbatką poczęstuje. Taka pani została na przykład wpuszczona w maliny na pościel, za cztery tysiące dwieście złotych. Jedyny sposób na to żeby uniknąć niechcianego zakupu jest zawsze ten sam: czytać to, co podpisujemy, zanim będzie za późno – radzi Katarzyna Wawiórko, Powiatowy rzecznik konsumentów w Białej Podlaskiej.
I dodaje: - Udowodnienie, że ktoś nam wcisnął coś do podpisu potem, post factum, jest szalenie trudne.
Ale równie trudno jest nie dać się zwieść technikom manipulacyjnym, a te domokrążcy mają świetnie opanowane. - I dlatego mają prawie pewność że osiągną zamierzony cel, czyli zawarcie umowy na kupno jakiegoś sprzętu – mówi Krzysztof Semeniuk, rzecznik policji w Białej Podlaskiej.
Mieszkańcy Dobrynia Małego stracili pieniądze, ale z niechcianymi zakupami zdążyli się już pogodzić. Wciąż mają jednak żal do fałszywych ankieterów, którzy nadużyli ich zaufania.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24