Miliona złotych zadośćuczynienia i 2,5 tys. zł comiesięcznej renty domaga się dla jednego z byłych wychowanków ośrodka opiekuńczego sióstr boromeuszek w Zabrzu jego pełnomocnik. Pozew w tej sprawie trafił do warszawskiego sądu okręgowego.
Agnieszka F., czyli siostra Bernadetta - która kierowała ośrodkiem - w procesie karnym została kilka lat temu prawomocnie skazana na dwa lata więzienia za znęcanie się nad wychowankami. Paweł był jedną z ofiar.
"Żądanie adekwatne do krzywd"
Adwokat Przemysław Rosati, który reprezentuje Pawła, powiedział w środę, że za cierpienia wychowanka domaga się solidarnej zapłaty od Kongregacji Sióstr Miłosierdzia Św. Karola Boromeusza, Agnieszki F. oraz PZU, czyli ubezpieczyciela Kongregacji. - W dalszym ciągu jesteśmy otwarci na ugodę, choć druga strona dotychczas nie wykazywała takiej woli. Żądania finansowe w pozwie naszym zdaniem są adekwatne do krzywd wyrządzonych Pawłowi. Nie można deprecjonować takich wartości jak zdrowie, życie czy godność. Wychowankowie ośrodka mieli w nim znaleźć ciepło i spokój, spotkało ich molestowanie, przemoc fizyczna i psychiczna - powiedział mec. Rosati. Przypomniał, że okrutne traktowane w ośrodku było praktykowane przez wiele lat i nikt na to nie reagował. Adwokat reprezentuje Pawła nie pobierając wynagrodzenia. Zdecydował się zająć sprawą po informacjach w mediach na ten temat i lekturze akt.
Bity i gwałcony
Paweł trafił do ośrodka boromeuszek, gdy miał dwa lata. Był bity i gwałcony przez starszych wychowanków, z którymi siostry zamykały go w pokoju. Dyrektorka nie reagowała na jego skargi. Ośrodek opuścił dopiero w wieku 14 lat, gdy o wszystkim opowiedział nauczycielce. W 2011 r. gliwicki sąd okręgowy skazał s. Bernadettę na bezwzględną karę dwóch lat więzienia. Zaostrzył wyrok sądu rejonowego, który wymierzył karę w zawieszeniu. Mimo prawomocnego wyroku Agnieszka F. przez lata nie trafiała jednak do więzienia. Sąd odraczał jej karę po wnioskach, w których skazana powoływała się na stan zdrowia i wiek. Trafiła do niego dopiero po orzeczeniu sądu w Zabrzu z kwietnia 2014 r., który nie zgodził się na warunkowe zawieszenie kary. Siostra Bernadetta, która zaskarżyła tę decyzję, w ostatniej chwili - gdy miało być rozpoznawane jej zażalenie - cofnęła swój wniosek. Przesłała do sądu pismo, w którym przeprosiła za swoje czyny i poprosiła o wybaczenie tych, których z jej powodu dotknęło cierpienie, ból czy poczucie zgorszenia. "Głęboki ból" wyraziły też, pod koniec kwietnia ub.r., siostry boromeuszki. Przeprosiły za cierpienie podopiecznych ośrodka. Przeprosiny wystosowała też przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek, s. Claret Król.
Łącznie 20 zarzutów
Prokuratura oskarżyła s. Bernadettę m.in. o bicie podopiecznych i przyzwalanie na przemoc, także seksualną, między wychowankami. Druga odpowiadająca w procesie zakonnica została skazana na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu. Według prokuratury b. dyrektorka i jej podwładna zlecały wykonanie kar fizycznych na dzieciach innym wychowankom oraz same stosowały wobec podopiecznych przemoc fizyczną i psychiczną. Sprawa obejmowała łącznie 20 zarzutów dotyczących okresu od stycznia 2005 do stycznia 2006 r. Jeden z zarzutów dotyczył gwałtu na chłopcu, którego Agnieszka F. zamknęła na noc w pokoju z dwoma innymi wychowankami. Zdaniem prokuratury okoliczności wskazują, że zakonnica zaniedbała wówczas swe obowiązki, pomagając w ten sposób w tzw. doprowadzeniu do poddania się czynności seksualnej osoby poniżej 15. roku życia. Prokuratorskie śledztwo w sprawie przemocy w ośrodku boromeuszek było konsekwencją innego postępowania prowadzonego przez gliwicką prokuraturę - w sprawie zabójstwa w lutym 2006 r. ośmioletniego Mateusza z Rybnika. Ciała chłopca dotąd nie odnaleziono. Jeden z oskarżonych o dokonanie tej zbrodni, Tomasz Z., był wychowankiem ośrodka boromeuszek. Oskarżony tłumaczył, że jego postawę ukształtował fakt bycia świadkiem, a później także uczestnikiem gwałtów, do których dochodziło w ośrodku.
Autor: js/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Griessgraber / EDYTOR.net