W trakcie operacji lekarze wybudzili 15-letniego Szymona i... kazali mu czytać książkę. Wszystko po to, by nie uszkodzić chłopcu obszaru mózgu odpowiedzialnego za mowę. - To była chyba taka operacja, o której nie zapomnę już do końca życia - mówi w rozmowie z "Faktami" TVN jedna z asystujących pielęgniarek.
Operację przeprowadzili 4 lipca neurochirurdzy z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Zabieg trwał około pięciu godzin. Przez około godzinę z tego czasu pacjent był świadomy. Lekarze zadawali chłopcu pytania, sam musiał też czytać książkę. Jednocześnie kontrolowano sprawność jego lewej ręki.
Lekarze zdecydowali się nie informować chłopaka o tym, że zostanie wybudzony, by oszczędzić mu stresu.
"Coś okropnego"
Widząc, w jak dobrej jest dziś formie, trudno uwierzyć, że 15-letni Szymon z małopolskich Rożnowic dochodzi do siebie po poważnej operacji.
- Jak się widzi dziecko leżące tak bezwładnie, z owiniętą głową, z drenem... Coś okropnego - wyznaje dziś Renata Urzędowska, mama Szymona.
Chłopiec trafił do szpitala, bo miał bardzo wysoką gorączkę, wymiotował i tracił przytomność. Lekarze podejrzewali zmianę w prawej półkuli mózgu. Po przeprowadzeniu rezonansu magnetycznego został przewieziony ze szpitala w Gorlicach do Prokocimia.
Jak mówi Szymon, usłyszał wtedy, że "coś z głową jest nie tak". Przeprowadzono badanie tomografem, które potwierdziło zmiany w prawej półkuli mózgu, która u leworęcznego chłopca jest dominująca. Operacji podjęli się lekarze Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
- Myślę, że to była chyba taka (operacja - red.), o której nie zapomnę już do końca życia - mówi Marzena Olszewska-Ferlag, pielęgniarka instrumentariuszka z krakowskiego szpitala.
Czytał i rozmawiał
A operacja była wyjątkowa, ponieważ w jej trakcie wybudzono pacjenta. Neurochirurdzy chcieli mieć kontakt z chłopcem, żeby mieć pewność, że nie uszkodzą ośrodka mowy.
- Dla mnie ogólnie ta operacja to całkiem inna bajka - mówi mama Szymona.
Bajkę, a konkretnie książeczkę na dobranoc, 15-latek czytał, gdy chirurdzy operowali jego mózg. - Chcieliśmy zobaczyć, czy sprawnie czyta i czy rozumie, co czyta - tłumaczy prof. Stanisław Kwiatkowski, neurochirurg z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
Lekarze rozmawiali także z Szymonem, by sprawdzić, czy rozumie mowę i potrafi odpowiadać na pytania
- Jak zobaczyłam, że ściska koleżance tę rękę i tutaj w tym czasie jest zabieg i tu pan profesor usuwa tego guza, to muszę powiedzieć, że robiło to na mnie straszne wrażenie - dodaje Olszewska-Ferlag.
Dowiedzieli się po fakcie
Choć operacja na mózgu świadomego pacjenta nie jest na świecie niczym nowym, to nie można przeprowadzić jej u każdego.
- Małe dziecko, mniejsze, czy w gorszym kontakcie, po obudzeniu nagle przestraszyłoby się, chciałoby iść do mamy - wyjaśnia prof. Kwiatkowski.
Lekarze nie powiedzieli Szymonowi ani jego rodzicom, że zostanie wybudzony. O tym, że w trakcie operacji - której przebiegu nie pamięta - był świadomy, dowiedzieli się po fakcie.
Mama 15-latka przypomina sobie, że przed operacją wszyscy pytali ją, czy syn rzeczywiście na co dzień jest taki spokojny. - Wiem już do czego to było potrzebne - dodaje. - W porównaniu do mamy to byłem bardzo spokojny - zauważa Szymon.
Teraz korzysta z ostatnich dni wakacji i wraca do zdrowia.
Autor: mw//rzw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN