Jednemu z oddziałów wrocławskiego centrum onkologii, do którego trafiają dzieci z całej Polski, grozi zamknięcie. Powodem jest brak personelu. Sytuacja jest trudna i czasu mało. Kierownik oddziału pilnie szuka pielęgniarek. Osoby chętne do pracy przyjmie od zaraz. Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
7-letnia Ewa walczy z białaczką. Przez dzieciństwo w szpitalu pomaga jej przejść personel wrocławskiego Przylądka Nadziei. Od stycznia we wrocławskiej placówce bywa regularnie.
Mama Ewy mówi, że przez ten czas centrum dziecięcej onkologii stało się dla nich "domem, który pomaga się wyleczyć i wrócić do tego pierwszego".
Ten drugi dom ma jednak kłopoty kadrowe. Profesor Alicja Chybicka, która kieruje Przylądkiem Nadziei, informuje, że na oddziale "pielęgniarek jest zdecydowanie za mało". - Aż tak za mało, że nie jesteśmy w stanie obstawić jednego oddziału - dodała.
"Część odeszła na emeryturę, a część jest na zwolnieniach"
W Przylądku Nadziei leczone są dzieci po przeszczepach szpiku i przyjmujące chemioterapię. By zapewnić im opiekę, szpital zwrócił się z dramatycznym apelem - pilnie szuka pracowników. Przylądek musi zatrudnić co najmniej 12 pielęgniarek.
- Jeśli nie znajdą się osoby do pracy tu i teraz, natychmiast, to będzie trzeba ten oddział zamknąć -powiedziała profesor Alicja Chybicka.
Ostateczny termin to 5 czerwca. Do wtedy ułożony będzie grafik pielęgniarek. Kierownik oddziału zwraca uwagę, że obecny personel "wyrabia ponad 2 tysiące godzin nad normy".
- Część odeszła na emeryturę, a część jest na zwolnieniach - wyjaśniała pielęgniarka Jolanta Krukowska-Bartnicka.
"Trzeba będzie czekać na swoją kolej"
Braki kadrowe już doprowadziły do zamknięcia na noc oddziału, na którym przeprowadzane są między innymi transfuzje.
- Jestem przerażona, bo tutaj leczą się nasze dzieci. Ewa ma chemioterapię zaplanowaną. Jeżeli zamkną ten oddział, to te dzieci trzeba będzie gdzieś dać, a na górze też jest tak napchane, że trzeba będzie czekać na swoją kolej - powiedziała Marzena Gaczoł, mama Ewy.
Profesor Alicja Chybicka zwróciła uwagę, że jeśli zabraknie oddziału, lekarze będą zmuszeni prolongować przerwy między cyklami. - Co nie powinno mieć miejsca – podkreśliła.
Wydłużą się kolejki do chemioterapii. Wstrzymane zostanie przyjmowanie nowych pacjentów, a co roku trafia ich do wrocławskiej placówki około 120 z całej Polski.
Jeden z największych ośrodków w Europie
Przylądek Nadziei cieszy się bardzo dobrą opinią. Jego budowa trwała dwa lata. Jest największą kliniką hematologii w Polsce. Rocznie przeprowadza się w nim ponad 70 przeszczepów szpiku kości.
- Stawia nas to w pierwszym rzędzie ośrodków przeszczepiania szpiku w całej Europie. Jesteśmy jednym z największych ośrodków - powiedział doktor Marek Ussowicz.
- To mój ulubiony szpital - podkreśla Sebastian. Lepszej rekomendacji chyba nie trzeba. Chłopiec przychodzi do Przylądka Nadziei już tylko na kontrole. Miał chłoniaka.
Tata małego Sebastiana zwraca uwagę, że chłopiec został zdiagnozowany w tym szpitalu. - Za każdym razem podkreślamy, że ten szpital, ten personel, te pielęgniarki, ci lekarze uratowały życie naszego dziecka - dodaje mama Sebastiana.
Teraz potrzeba tu nowych pielęgniarek i pielęgniarzy. Niedługo problem może pojawić się także z grafikiem lekarzy i ratowników medycznych. Do szpitala wpłynęło już kilkanaście ofert pracy - teraz będą weryfikowane. Apel jednak nie traci na ważności.
- To jest jeszcze ciągle za mało. Dziękuję już za pomoc, ale nadal apeluję do wszystkich, którzy mnie słuchają, żeby przyszli pomóc walczyć o życie dzieci - podkreśla profesor Chybicka.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24