Wróblewski o tekście: To był błąd, ale czy zwolnienie nas nie było gestem politycznym?

"To był błąd"
"To był błąd"
tvn24
Tomasz Wróblewski opowiada o kulisach powstania tekstutvn24

- To był błąd, uznaję go - przyznaje Tomasz Wróblewski mówiąc o opublikowaniu artykułu "Trotyl na tupolewie". Były naczelny "Rzeczpospolitej" w ponad 20-minutowym nagraniu opowiada o okolicznościach powstania tekstu, ale i pyta: czy w zwolnieniach dziennikarzy chodziło o naprawienie wpadki, o zadośćuczynienie dla czytelników czy o gest polityczny?

W ubiegłym tygodniu "Rzeczpospolita" napisała, że na wraku samolotu Tu-154M w Smoleńsku prokuratorzy znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa zaprzeczyła, że są takie ustalenia i wskazała, że znalezione ślady mogą oznaczać obecność substancji wysokoenergetycznych, m.in. materiałów wybuchowych, ale trzeba poczekać na ekspertyzy biegłych.

W związku z publikacją Rada Nadzorcza Presspubliki, wydawcy "Rzeczpospolitej", rekomendowała w poniedziałek zarządowi odwołanie red. naczelnego "Rz" Tomasza Wróblewskiego, jego z-cy Bartosza Marczuka, szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego oraz red. Cezarego Gmyza.

Tego samego dnia wszystkie te osoby zostały zwolnione przez prezesa wydawnictwa i jego właściciela Grzegorza Hajdarowicza. W oświadczenu napisano:

"Rada Nadzorcza oraz właściciel wydawnictwa Grzegorz Hajdarowicz po przeprowadzonym postępowaniu uznają, że dziennikarze związani z publikacją nie mieli podstaw do stwierdzenia, iż we wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Tekst uznajemy za nierzetelny i níenależycie udokumentowany".

Początek historii

Wróblewski w nagraniu opowiada, w jaki sposób powstawał tekst, rozpoczynając od dnia, kiedy redakcja miała zdobyć informacje ws. trotylu.

- Informacje o ustaleniach prokuratorów w Smoleńsku mieliśmy tydzień przed publikacją (30 października - red). Czarek Gmyz kontaktował się ze swoimi źródłami w prokuraturze. To ten sam autor, który przyniósł nam wcześniej informację o aferze hazardowej, ostatnio pisał o wpadce MSZ z PIT-ami wysyłanymi do białoruskich opozycjonistów. Ten sam autor zapewniał teraz, że te źródła też są w pełni wiarygodne. To nie był początkujący autor - podkreśla.

Dalej były redaktor naczelny "Rz" mówi, że mimo, że redakcja znała "nie tylko Czarka i najważniejsze nazwiska osób, z którymi rozmawiał", trzeba było dalej pracować nad weryfikacją informacji.

- Prawdą jest oczywiście, że nie mieliśmy ekspertyz, nie mieliśmy w ręku żadnych dokumentów i też dlatego nie wyobrażałem sobie publikacji tekstu w momencie, kiedy Czarek z nim się pojawił - tłumaczy.

Wiceprezes wydawnictwa poinformowany

Tekst był gotowy 29 października. Wróblewski opowiada, że przed publikacją zadzwonił do Prokuratura Generalnego. - Słysząc o czym mamy rozmawiać, zgodził się natychmiast spotkać. Pół godziny, siedzę już w gabinecie prokuratora - opowiada.

Tłumaczy, że podczas tego spotkania chciał osiągnąć dwie rzeczy - czy prokurator jest faktycznie w posiadaniu odczytów, które wskazują na jakieś ślady materiałów wybuchowych oraz czy faktycznie doszło do spotkania w cztery oczy z premierem w tej sprawie.

- Przed wyjściem z budynku "Rzeczpospolitej" jeszcze zszedłem do wiceprezesa (wydawnictwa) Jana Godłowskiego na drugim piętrze. Chciałem, żeby nikt z kierownictwa broń Boże nie został nagle zaskoczony informacją, że jakieś telefony z miasta w tej sprawie się nie pojawiły, że w ogóle zajmujemy się takim tematem. Wymieniliśmy dwa zdania, że zbiega się to fatalnie w czasie z samobójstwem mechanika pokładowego, który mówił o pułapie 50 m. Godłowski powiedział, że prezes Hajdarowicz jest w Barcelonie, ale poinformuje go o sprawie - mówił Wróblewski.

"Wydawca wyraził zgodę na publikację tekstu"
"Wydawca wyraził zgodę na publikację tekstu"youtube.com

"Seremet zdenerwowany, chował twarz w rękach"

Były redaktor naczelny wspomina, że na spotkaniu z Seremetem widział, że prokurator generalny był zdenerwowany.

- Co jakiś czas nerwowo chował twarz w rękach, poprawiał okulary - opowiada.

Dodaje, że na samym początku spotkania poinformował prokuratora, że "Rz" ma informacje o śladach materiałów wybuchowych na wraku i, że takie odczyty miały ponoć zostać przywiezione przez polskich prokuratorów ze Smoleńska.

- Powiedziałem, że przyszedłem tak naprawdę sprawdzić, czy istnieje taki temat. Oczywiście zapewniłem, że zdaję sobie sprawę z rangi tej informacji, ale wewnętrznie przekonany byłem, że to jest jakaś bzdura i, że zaraz usłyszę, że nie ma śladów trotylu, nitrogliceryny, jakichkolwiek ładunków wybuchowych - kontynuuje.

I dodaje: - (Usłyszałem) Tak, mamy taką informację od kilkunastu dni, wiemy o wysokoenergetycznych cząsteczkach, które mogą wchodzić w skład materiałów wybuchowych.

Seremet potwierdza źródło

Jak relacjonuje były naczelny "Rz", wtedy Seremet miał powiedzieć, że wolałby, by tych informacji nie publikować, ale dodał, że o wszystkim informował premiera osobiście, a prokuratura nie jest jeszcze w stanie stwierdzić, jakiego pochodzenia były te cząsteczki.

- Trochę jakby głośno myśląc mówił, że to może pozostałości z wojny, może coś w transporcie na lotnisku, że trzeba poczekać na dodatkowe ekspertyzy, m.in. próbek ziemi z okolicy wraku. Przyznał, że może to potrwać szereg miesięcy - dodaje.

Wróblewski podkreśla, że ani razu w czasie rozmowy Seremet nie zasugerował, że te cząsteczki mogą wskazywać na inne pochodzenie niż materiał wybuchowy - perfumy czy namiot PCV, o czym na swojej konferencji mówili wojskowi prokuratorzy.

- Dodał coś, co potem było dla mnie bardzo istotne, powiedział: "wiedzieliśmy, że ta informacja prędzej czy później wycieknie". Tutaj raptem spojrzał na mnie bardziej badawczo i mówi: "wiedzieliśmy, że część prokuratorów postanowiła szybko pochwalić się odkryciami". Przemilczałem to. Seremet nie odpuszczał i mówi: "bo to z prokuratury wyszło, prawda?" - opowiada.

I dodaje, że właśnie wtedy uznał, że prokurator Seremet potwierdził, że prokuratorzy, którzy mieli być źródłem Gmyza, "puszczali informacje do prasy".

Do słów Tomasza Wróblewskiego odniósł się prokurator Andrzej Seremet. W komunikacie wydanym po południu czytamy: "W związku z oświadczeniem Pana Tomasza Wróblewskiego, byłego Redaktora Naczelnego dziennika "Rzeczpospolita", dotyczącego jego spotkania w dniu 29 listopada br. z Prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem, w którym stwierdza, że "Ani razu (Seremet) nie zasugerował, że te cząsteczki mogą wskazywać na inne pochodzenie, niż materiał wybuchowy" - Prokurator Generalny Andrzej Seremet oświadcza, że: "W trakcie rozmowy z Panem Tomaszem Wróblewskim, prowadzonej w obecności Rzecznika Prasowego Prokuratury Generalnej Mateusza Martyniuka podkreśliłem wyraźnie, że pochodzenie cząstek wysokoenergetycznych zabezpieczonych podczas badań wraku samolotu Tu-154 M może być przeróżne" - pisze prokurator.

Przyznanie się do błędu

Były naczelny "Rz" dodał, że celem jego spotkania z Seremetem nie było wgłębianie się w szczegóły działania urządzeń wykrywających materiały wybuchowe - to było pracą "autora/autorów tekstów, którzy weryfikowali ten temat od tygodnia".

- Zaufanie do dziennikarzy w takiej kwestii, w takim temacie jest podstawą funkcjonowania redakcji - podkreśla i dodaje, że jego spotkanie było próbą stworzenia szybkiej ścieżki weryfikacji.

- Już teraz wiemy, że to było za mało. Zabrakło pracy zespołu przy takim dokładnym analizowaniu tych wysokoenergetycznych cząsteczek, że są równoznaczne z trotylem, gliceryną. To był błąd, ja go uznaję, dlatego też oddałem się do dyspozycji Rady Nadzorczej - przyznaje.

Źródła: trzej prokuratorzy, z dostępem do dokumentów

Dalej opowiada, że gdy wyszedł z budynku prokuratury i czekał na taksówkę widział, jak kolejno pojawiały się służbowe samochody, z których wysiadali prokuratorzy i wbiegali do budynku.

- Wróciłem do "Rzepy". Najpierw poszedłem do prezesa Godłowskiego, żeby opowiedzieć o spotkaniu. Godłowski był już po rozmowie z Hajdarowiczem - powiedział, że teraz wszyscy razem powinniśmy porozmawiać. Dodał, że prezes postanowił wrócić wcześniej z Barcelony, żeby być na miejscu w czasie publikacji. Połączyliśmy się Skypem, zrelacjonowałem spotkanie i powiedziałem wtedy, że źródłem Gmyza są prokuratorzy. Doprecyzowałem nieco, że chodzi o trzech prokuratorów, opisałem kim są w strukturze, dodałem, że jedna osoba jest spoza prokuratury, ale wszyscy mieli dostęp do dokumentów - wyjaśnia okoliczności powstawania artykułu.

Zaznacza, że podczas rozmowy nie padło żadne nazwisko informatora. Wróblewski, jak mówi, otrzymał wtedy jednoznaczne przyzwolenie na publikację. Po rozmowie z prezesami pobiegł do redakcji, gdzie zebrał zespół, który miał dopracować szczegóły tekstu.

"Tak, to był trotyl"

- Cały czas jednak nie dawało nam spokoju w redakcji, co tak naprawdę wykryły te czujniki w Smoleńsku, jaki to był rodzaj materiału wybuchowego. W pierwszej wersji tekstu pojawił się trotyl C4 - coś, co nie istnieje. Czarek nie potrafił tego wyjaśnić - opowiada Wróblewski.

Dlatego Gmyzowi polecono sprawdzenie i doprecyzowanie tej kwestii.

- Wciąż trwało spotkanie prokuratorów, jego informator mógł - jak twierdził - spotkać się dopiero po 20.30. Siedział na naradzie, która zaczęła się zaraz po mojej wizycie u Seremeta. Przed 22, o ile pamiętam, Czarek wrócił ze spotkania, zapewniając: "tak, to był trotyl".

Spotkanie w mieszkaniu Hajdarowicza

Wróblewski przyznaje, że jego dzień zakończył się w mieszkaniu Hajdarowicza. Po północy rozmawiali o możliwych konsekwencjach publikacji. - Obawialiśmy się nagonki, ale wtedy tak naprawdę do głowy mi nie przyszło, że wśród głównych oskarżycieli znajdzie się sam wydawca - wspomina.

Ale przyznaje: - Zabrakło nam precyzji, to fatalnie zaważyło na wiarygodności tekstu, redakcji, mojej.

Były naczelny "Rz" zastanawia się nad zachowaniem wydawcy, który zwolnił jego, autora tekstu oraz jednego z wicenaczelnych. - Czy chodziło o naprawienie wpadki, o zadośćuczynienie dla czytelników czy o gest polityczny? - pyta.

Jak wyglądało spotkanie naczelnego "Rz" z prokuratorem generalnym
Jak wyglądało spotkanie naczelnego "Rz" z prokuratorem generalnymYou Tube

Inne media też miały informacje?

Wróblewski podkreśla, że sam osobiście nie wierzył i nie wierzy w zamach, ale "dziennikarski instynkt i niepokój nie pozwalał mu bagatelizować takiej informacji". - Czy dziennikarz powinien rezygnować z dociekliwości antycypując burzę polityczną? - pyta. Następnie dodaje, że na spotkaniu u prokuratora Andrzeja Seremeta jego rzecznik, prokurator Mateusz Martyniuk przyznał, że nie tylko "Rzeczpospolita" "wie o sprawie".

- Część dziennikarzy - jak znam życie - drążyła już ten temat, a część próbowała - wiedząc już o tym - zamieść pod dywan, zanim cokolwiek pojawiło się na zewnątrz - ocenia dziennikarz.

W tym miejscu podaje przypadek z historii dziennikarstwa, kiedy jego zdaniem "polityczny rozsądek wziął górę nad dociekliwością"- chodzi o sprawę amerykańskiego "Newsweeka", który postanowił odłożyć publikację o śladach nasienia na sukience Moniki Lewinsky, za co został mocno skrytykowany.

To nie jedyne nawiązanie do słynnych błędów dziennikarskich. W całym oświadczeniu Wróblewski mówi o tym kilka razy. M.in. przypomniał dziennikarską wpadkę, kiedy kilkanaście lat temu dziennikarze Piotr Najsztub i Maciej Gorzeliński powołując się na anonimowe źródła, opisali historię Zenona Smolarka, szefa KGP oskarżonego o korupcję. W 2003 roku sąd nakazał przeproszenie policjanta.

"Chodziło o naprawienie wpadki, o zadośćuczynienie dla czytelników czy o gest polityczny?"
"Chodziło o naprawienie wpadki, o zadośćuczynienie dla czytelników czy o gest polityczny?"tvn24

"Zamach. Nie wiadomo na kogo i na co"

Na koniec swojej ponad 20-minutowej wypowiedzi dziennikarz odniósł się do złamania zasad etyki.

- Pomyślałem, że może tak zrobiona, przygotowana opowieść dla niektórych będzie pouczająca, może komuś to się przyda. Żyjemy w czasach, kiedy nieprecyzyjne sformułowanie może być odczytane jako zamach - tylko nie wiadomo na kogo i na co - kończy Wróblewski.

CAŁE WYSTĄPIENIE TOMASZA WRÓBLEWSKIEGO:

Autor: nsz//mat/k / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: youtube.com

Raporty:
Pozostałe wiadomości

Senator Marek Borowski stwierdził w "Faktach po Faktach" w niedzielę, że spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem USA Donaldem Trumpem w sobotę "trochę nie wyszło". Zaznaczył jednak, że takie próby trzeba podejmować.

"To miało wyglądać trochę inaczej". Spotkanie Duda-Trump

"To miało wyglądać trochę inaczej". Spotkanie Duda-Trump

Źródło:
TVN24

Czy na pewno otoczenie prezydenta postawiło we właściwej sytuacji głowę państwa, wysyłając go na tego rodzaju spotkanie? - pytał w programie "W kuluarach" dziennikarz "Faktów" TVN Piotr Kraśko, odnosząc się do rozmowy Andrzeja Dudy z Donaldem Trumpem na marginesie prawicowej konferencji. Reporterka "Faktów" TVN Arleta Zalewska przekazała, że Pałac Prezydencki dwukrotnie przez ostatnie pół roku starał się o doprowadzenie do rozmowy obu przywódców. Duda miał jednak warunek, by doszło do niej w Białym Domu lub rezydencji Trumpa. Dodała, że po informacji o planowanej wizycie Emmanuela Macrona w Waszyngtonie w poniedziałek, "ktoś przekonał prezydenta, że to on powinien być pierwszy".

Andrzej Duda miał warunek, ale "ktoś przekonał prezydenta"

Andrzej Duda miał warunek, ale "ktoś przekonał prezydenta"

Źródło:
TVN24

Papież Franciszek pozostaje w stanie krytycznym - poinformował Watykan. Papież jest w szpitalu od 14 lutego. Trafił tam z powodu problemów z oddechem.

Papież wciąż w stanie krytycznym

Papież wciąż w stanie krytycznym

Źródło:
Reuters, TVN24, PAP

Poparcie Elona Muska dla skrajnie prawicowej partii AfD w Niemczech nie jest tajemnicą. Sam przyznawał jednak, że do pewnego czasu nie znał w pełni tej formacji. Według mediów zmieniło się to, po tym jak zaczął wchodzić w interakcje z niemiecką prawicową influencerką i aktywistką Naomi Seibt. 24-latka mówiła w wywiadzie dla Reutersa, że miliarder i współpracownik Donalda Trumpa napisał do niej w czerwcu, chcąc dowiedzieć się więcej o partii. - Wyjaśniłam mu, że AfD nie jest podobna do ideologii nazistowskiej ani Hitlera - powiedziała Seibt. Media wyliczają, że przez ostatnie miesiące wielokrotnie reagowali wzajemnie na swoje treści w serwisie X.

To jej opinii słucha Musk. Tajna broń AfD

To jej opinii słucha Musk. Tajna broń AfD

Źródło:
Reuters, The Guardian, PAP, The Independent

Bardzo dobre, doskonałe - tak określił spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą Donald Trump. Dodał, że "to fantastyczny facet", a "Polska to wspaniały przyjaciel". Ich rozmowa trwała około 10 minut i odbyła się w sobotę na marginesie konferencji konserwatystów pod Waszyngtonem.

"To fantastyczny facet". Donald Trump o Andrzeju Dudzie

"To fantastyczny facet". Donald Trump o Andrzeju Dudzie

Źródło:
tvn24.pl

Skrajnie prawicowa partia Alternatywa dla Niemiec (AfD) uzyskała w niedzielnych wyborach do Bundestagu wynik 19,5 procent. To najlepszy rezultat tego ugrupowania w historii. - Nasza ręka będzie zawsze wyciągnięta do wspólnego utworzenia rządu - mówiła po ogłoszeniu wyników liderka partii Alice Weidel. Wybory - według wyników exit poll - wygrał chadecki blok CDU/CSU, ale będzie musiał szukać koalicjantów. Przed wyborami główne niemieckie ugrupowania odżegnywały się od pomysłów utworzenia rządu z AfD.

AfD z najlepszym wynikiem w historii

AfD z najlepszym wynikiem w historii

Źródło:
Reuters, PAP

Głosowanie w wyborach federalnych w Niemczech dobiegło końca. Chadecki blok CDU/CSU zdobył 28,9 procent, a prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) 19,5 procent. Na trzecim miejscu znaleźli się socjaldemokraci z SPD z wynikiem 16 procent - wynika z sondażu exit poll opublikowanego tuż po zamknięciu lokali wyborczych. Zieloni zdobyli 13,5 procent głosów.

Niemcy zagłosowali. Są wyniki exit poll

Niemcy zagłosowali. Są wyniki exit poll

Źródło:
PAP, Reuters, Tagesschau, BBC

Jestem gotowy odejść ze stanowiska prezydenta, jeśli przyniesie to pokój w Ukrainie lub doprowadzi do przyjęcia jej do NATO - powiedział w niedzielę prezydent Wołodymyr Zełenski. Odniósł się również do udziału prezydenta USA Donalda Trumpa w negocjacjach pokojowych z Rosją.

"Jestem gotowy odejść". Deklaracja Zełenskiego

"Jestem gotowy odejść". Deklaracja Zełenskiego

Źródło:
Reuters, PAP

W jednym z tuneli w Bostonie doszło do bardzo poważnej sytuacji. Ze stropu oderwał się osłabiony przez zmiany pogody duży kawał betonu.

Kawał betonu spadł w tunelu, którym jechały samochody

Kawał betonu spadł w tunelu, którym jechały samochody

Źródło:
CNN, cbsnews.com

Choć temperatura jest dodatnia i trwa odwilż, wiele osób postanowiło spacerować w niedzielę po zamarzniętej tafli Jeziorka Kamionkowskiego w Parku Skaryszewskim. Do równie niebezpiecznych sytuacji dochodzi na Jeziorku Czerniakowskim. Na lód wchodzą dorośli z dziećmi.

Trwa odwilż, lód szybko topnieje, a na zamarzniętych jeziorach całe rodziny

Trwa odwilż, lód szybko topnieje, a na zamarzniętych jeziorach całe rodziny

Źródło:
Kontakt24

Kobieta jest w ósmym miesiącu ciąży, ale nie chciała korzystać z noclegowni, bo musiałaby się rozdzielić ze swoim mężem. Dlatego rozbili namiot w jednym z łódzkich parków. Tam mieszkali, nawet podczas mrozów. Dzięki strażnikom miejskim, urzędnikom i wolontariuszom mają już dach nad głową.

Jest w ósmym miesiącu ciąży, mieszkała z mężem w namiocie w miejskim parku

Jest w ósmym miesiącu ciąży, mieszkała z mężem w namiocie w miejskim parku

Źródło:
tvn24.pl

Trzeba było wyciąć 29 klonów i topoli rosnących wzdłuż drogi powiatowej w Kisielicach (Warmińsko-Mazurskie). Ktoś podciął drzewa w taki sposób, że mogły przewrócić się na jezdnię. Policja szuka sprawcy. 

Ktoś podciął 29 drzew rosnących wzdłuż drogi

Ktoś podciął 29 drzew rosnących wzdłuż drogi

Źródło:
PAP

Nadchodzące dni przyniosą przewagę chmur, choć niewykluczone są miejscowe przejaśnienia lub rozpogodzenia. Lokalnie będą pojawiać się mgły ograniczające widzialność. Będzie cieplej.

Nawet 12 stopni. Cena, jaką zapłacimy za ciepło, to chwilami przygnębiająca aura

Nawet 12 stopni. Cena, jaką zapłacimy za ciepło, to chwilami przygnębiająca aura

Źródło:
tvnmeteo.pl

Bomba ekologiczna - tak mówi się o skażonych terenach po dawnych zakładach chemicznych Zachem w Bydgoszczy. Miasto nie jest w stanie wziąć na siebie kosztów oszyszczenia, które są szacowane na kilka miliardów złotych. Bez pomocy państwa lub Unii Europejskiej jest to niemożliwe. Hydrogeolog dr hab. inż. Mariusz Czop, profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie mówi wprost o "gigantycznej porażce naszego państwa".

To tykająca bomba ekologiczna. "Gigantyczna porażka naszego państwa"

To tykająca bomba ekologiczna. "Gigantyczna porażka naszego państwa"

Źródło:
tvn24.pl

Miliarder, 94-letni Warren Buffet, sprzedał pod koniec 2024 roku akcje o wartości ponad 134 miliardów dolarów. Zwiększył tym samym zapas gotówki firmy Berkshire, w której jest prezesem, do rekordowej sumy 334 miliardów dolarów - wynika z rocznego raportu. Nie wyjaśnia jednak powodów swojej decyzji.

Warren Buffet pozbywa się kolejnej puli akcji. Analitycy spekulują dlaczego

Warren Buffet pozbywa się kolejnej puli akcji. Analitycy spekulują dlaczego

Źródło:
PAP

Skute lodem o tej porze roku jezioro White Bear Lake w stanie Minnesota to zwyczajny widok. Ale uwięziony w nim samochód marki Buick to, zdaniem miejscowych, "coś niezwykłego".

Auto uwięzione w zamarzniętym jeziorze. Właściciel zwleka, policjanci apelują

Auto uwięzione w zamarzniętym jeziorze. Właściciel zwleka, policjanci apelują

Źródło:
CBS News
Leki, psychodeliki i elektrowstrząsy. Jak naukowcy szukają źródła depresji

Leki, psychodeliki i elektrowstrząsy. Jak naukowcy szukają źródła depresji

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Ceny pączków w zbliżający się tłusty czwartek powinny zostać na stabilnym poziomie, pomimo, że koszty podstawowych produktów wykorzystywanych do ich smażenia, takich jak jaja, masło i mąka, wzrosły - ocenił BNP Paribas. Z kolei za cukier i olej piekarnie zapłacą mniej. Ile trzeba będzie zapłacić za pączki w zbliżający się Tłusty Czwartek?

Z lukrem, z konfiturą i te dietetyczne. Ile zapłacimy za pączki w Tłusty Czwartek?

Z lukrem, z konfiturą i te dietetyczne. Ile zapłacimy za pączki w Tłusty Czwartek?

Źródło:
PAP
Tak wytrenowano chińską AI

Tak wytrenowano chińską AI

Źródło:
tvn24.pl
Premium
Pan Schmidt daje żółtą kartkę, "księgowy" może stracić stołek. Dokąd zmierzają Niemcy?

Pan Schmidt daje żółtą kartkę, "księgowy" może stracić stołek. Dokąd zmierzają Niemcy?

Źródło:
tvn24.pl
Premium