Odchodzący szefowie CBA polecili zlikwidować system gromadzenia danych GPS z aut Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Wraz z nim miały zostać skasowane archiwa lokalizacji. Nasi informatorzy mówią: - System był kopalnią wiedzy o działaniach CBA. Były pracownik Biura Logistyki wyjaśnia: - Był niewydolny i za drogi. A danych nie skasowaliśmy.
Od blisko ośmiu lat System Monitoringu Floty CBA gromadził dane z nadajników GPS zainstalowanych w służbowych autach. Wprowadzono go za rządów Mariusza Kamińskiego w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym w 2008 roku, by zapewnić właściwy nadzór nad sposobem wykorzystania pojazdów służbowych.
System rejestrował wszystko: skąd i dokąd jechali funkcjonariusze, o której godzinie, a nawet to, czy na sygnale. Dzięki zaczipowanym kluczykom wiadomo było także, który agent prowadził samochód.
Zapis danych trwał 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, bez względu na to, czy auto stało w garażu, czy było w użyciu. Precyzja lokalizacji dochodziła do pięciu metrów. Dzięki systemowi wiadomo było również, dokąd i kiedy jeździło kierownictwo CBA, dyrektorzy departamentów i delegatur - za wyjątkiem Pawła Wojtunika, który był wożony samochodem BOR.
Agenci mieli dość
1 lipca zeszłego roku decyzją ówczesnego szefa CBA, system monitoringu GPS został zlikwidowany. Zarządzenie określało również, że dane lokalizacji „mogą być przechowywane do dnia 31 grudnia 2015 r. "Po upływie wskazanego terminu, komisja powołana przez dyrektora CBA, składająca się z trzech pracowników lub funkcjonariuszy dokonuje usunięcia zgromadzonych danych".
Dlaczego Paweł Wojtunik zdecydował o likwidacji Systemu Monitoringu Floty i wyczyszczeniu archiwów? Nie udało nam się z nim skontaktować w tej sprawie. Dotarliśmy natomiast do byłego funkcjonariusza CBA z Biura Logistyki.
- Rozpoczęliśmy audyt po skargach naszych funkcjonariuszy. Mieli dość tego, że wciąż rozładowują się akumulatory w autach służbowych. Ciągłe trzeba było kupować nowe, a to generowało koszty. Wewnętrzny audyt potwierdził, że System Monitoringu Floty jest nieefektywny i nieekonomiczny - twierdzi nasz rozmówca.
Dodaje: - W związku z tym zdemontowaliśmy go. Danych jednak nikt nie kasował i zostały one w Biurze.
Teraz jest jak w policji
Jak tłumaczy, wadliwy system został zastąpiony identycznym, który działa w policji i innych służbach. - Każdy pojazd posiada tzw. kontrolkę, w której użytkownik wpisuje datę, godzinę, skąd i dokąd jedzie, stan licznika przed wyjazdem i po powrocie. Wpisuje również imię i nazwisko, co potwierdza własnoręcznym podpisem - mówi były funkcjonariusz CBA.
Inny, pozostający w służbie, ripostuje: - W policji wszystkie nowe radiowozy są dodatkowo wyposażone w monitoring GPS. My również mieliśmy nowoczesny system, a wróciliśmy do króla Ćwieczka. No i dane archiwalne. Normalną praktyką jest ich przechowywanie przez kilka lat, na wszelki wypadek. Mogą chronić funkcjonariuszy posądzonych o działanie niezgodne z prawem. A tu zdecydowano o ich skasowaniu.
Wyjaśnia, dlaczego – jego zdaniem – poprzedni system był doskonalszy: - Było w nim widać wszystko. Jeśli obserwacja była dłuższa, jak samochody były podmieniane. Jeśli ktoś był obserwowany w ruchu - pokazywał, jak kilka pojazdów podąża w tym samym kierunku. Obecnie jedynie pojedyncze auta wykorzystywane do konwoju wyposażono w mobilne urządzenia monitorujące GPS.
Likwidacja nr 2
Paweł Wojtunik nie pierwszy zarządził usunięcie danych lokalizacji z systemu CBA. W 2010 roku wewnętrzny audyt wykazał, że za rządów Mariusza Kamińskiego, były wiceszef CBA Maciej Wąsik polecił wyczyścić wszystkie dane GPS zgromadzone do lipca 2009 roku.
Zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie złożył wówczas świeżo upieczony szef Biura Paweł Wojtunik. Śledztwo zostało umorzone. Prokuratura stwierdziła, że nie doszło do przestępstwa. Minęło kilka lat i – jak twierdzą nasi rozmówcy z CBA - Wojtunik polecił zrobić to samo. - Nieprawda. Jak przyszliśmy w 2009 roku, wszystko było skasowane bezpowrotnie. Teraz danych lokalizacyjnych nie zniszczono – mówi nam były funkcjonariusz.
W CBA potwierdziliśmy, że rzeczywiście tak jest. - (...) Dane zgromadzone w Systemie Monitoringu Floty miały być przechowywane do końca ubiegłego roku. Po upływie tego terminu miały być komisyjnie usunięte z systemu, do tej pory nie zostały skasowane – czytamy w odpowiedzi na nasze pytania sporządzonej w Wydziale Komunikacji Społecznej Biura. - Szef CBA (Ernest Bejda - red.) analizuje opisaną przez pana sytuację, rozważa także podjęcie odpowiednich kroków prawnych.
Niczego nie ukrywaliśmy
- Ale o co chodzi? Przecież nie skasowaliśmy danych z systemu. Gdybyśmy chcieli przed nową ekipą je ukryć, mogliśmy to zrobić zaraz po nominowaniu Mariusza Kamińskiego na koordynatora służb specjalnych. Nie zrobiliśmy tego. Nowi szefowie mają dostęp do informacji o tym, kto i dokąd z poprzedniej ekipy jeździł - tłumaczy były funkcjonariusz.
Wyjaśnia też dlaczego, jego zdaniem, w zarządzeniu Wojtunika jest mowa o likwidacji danych: – Nie ma w tym, żadnej tajemnicy. Są przechowywane na serwerach i by ich nie przeciążać, zgodnie z procedurami, zbędne informacje należy co jakiś czas usuwać.
Kolejny audyt
Po ustąpienia ze stanowiska Pawła Wojtunika, obowiązki szefa CBA pełni Ernest Bejda. Minister koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński zarządził audyt służb, w tym CBA. Jego przebieg i wyniki nie są jeszcze znane.
Czy nowe kierownictwo Centralnego Biura Antykorupcyjnego przywróci system? Na razie brak w tej sprawie informacji.
Autor: Sebastian Napieraj, s.napieraj@tvn.pl//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24