Z ponad godzinnym opóźnieniem Włodzimierz N. opuścił Szpital Powiatowy w Zakopanem i właśnie jest w drodze do warszawskiej placówki. Powodem opóźnienia był brak zgody władz szpitala na wydanie pacjenta załodze karetki. Zakopiańska jednostka tłumaczyła, że nie zostało jej przedstawione oficjalne upoważnienie.
Karetka z warszawskiego szpitala przy ul. Szaserów w Zakopanem była już około godz. 13. Załoga posiadała ze sobą jedynie pismo "zlecenia transportu". Władze zakopiańskiej placówki chciały zobaczyć jeszcze oficjalne pismo nakazujące wydanie pacjenta z Ministerstwa Obrony Narodowej lub ze szpitala przy ul. Szaserów.
Z Zakopanego do Warszawy
Karetka, która przewozi Włodzimierza N. z Zakopanego do Warszawy wyjechała w piątek rano z warszawskiego wojskowego szpitala przy ul. Szaserów. - Po kontakcie z dyrektorem szpitala i lekarzem prowadzącym myślę, że nie będzie problemu z przejęciem pacjenta - mówił rano rzecznik prasowy Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie Piotr Dąbrowiecki.
Poinformował nawet, że w Warszawie zostało już przygotowane miejsce na oddziale chirurgii plastycznej i rekonstrukcyjnej. - Jak pacjent trafi do nas, od razu obejmiemy go opieką psychiatryczną i psychologiczną. Przede wszystkim zajmiemy się jego odmrożeniami - zapowiadał Dąbrowiecki.
Później Włodzimierz N. ma zostać przeniesiony do Kliniki Psychiatrii i Stresu Bojowego.
Na życzenie rodziny
Lekarze wojskowi ze stolicy mają udzielić pomocy odnalezionemu mężczyźnie na prośbę rodziny. Pomoc obiecało Ministerstwo Obrony Narodowej. Wiadomo bowiem, że mężczyzna służył w armii do 2006 roku - m. in. na dwóch misjach zagranicznych w Libanie i w Iraku.
Człowiek z gór
Mężczyzna został odnaleziony w Tatrach w ubiegły piątek. - Zjeżdżaliśmy wzdłuż tych szałasów i coś nam mignęło. Weszliśmy więc to sprawdzić. No i znaleźliśmy pana, który był wciśnięty w kąt. Pod samą strzechą - opowiadał Jan Polak z Tatrzańskiego Parku Narodowego, który w górach odnalazł mężczyznę.
Z licznymi odmrożeniami trafił on do szpitala w Zakopanem. Był przytomny, ale nie udawało się nawiązać z nim kontaktu. Nic nie mówił lub odpowiadał lakonicznie na zadawane pytania, ale poruszał się samodzielnie. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, kim jest. Tożsamość mężczyzny (zaginął w czerwcu ub. roku) potwierdziły w środę jego matka i siostra, które rozpoznały go na podstawie zdjęcia. To mieszkaniec Węgorzewa: Włodzimierz N. W czerwcu ubiegłego roku powiedział bliskim, że wyjeżdża za granicę na trzy lata. Ponieważ wcześniej dwukrotnie przebywał na misjach zagranicznych, rodzina nie zgłaszała jego zaginięcia.
W środę okazało się, że mężczyzna to najprawdopodobniej były podoficer.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24