Mamy za sobą całą serię rozmaitych ustaw, których konstytucyjność jest niezwykle wątpliwa. Trybunał Konstytucyjny nie jest niezależny i nie jest w stanie oceniać ich tak, jakby należało - powiedział w "Kropce nad i" były premier Włodzimierz Cimoszewicz.
Były premier pytany, w jakim punkcie historycznym jest teraz Polska, odpowiedział, że "posunęliśmy się niezwykle daleko na drodze do destrukcji państwa prawnego, praworządności".
- W moim przekonaniu nie mamy już w tej chwili Trybunału Konstytucyjnego - dodał.
Cimoszewicz ocenił, że TK będzie wydawał najprawdopodobniej wadliwe wyroki, jeśli "niesędziowie" będą uczestniczyli w ich wydawaniu. - Mamy za sobą całą serię rozmaitych ustaw, których konstytucyjność jest niezwykle dwuznaczna czy wątpliwa. TK nie jest niezależny i nie jest w stanie oceniać ich tak, jakby należało - wskazał. Dodał, że jest także niezwykle dużo ograniczeń swobód politycznych. - Jednocześnie mamy głęboki podział w społeczeństwie narzucony przez obecnie rządzących - dodał.
Były premier odniósł się do reformy sądownictwa zapowiedzianej przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Zakłada ona m.in. zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa. Mają polegać na utworzeniu dwóch nowych organów KRS. Do jednego z nich sędziowie zgłaszani byliby przez kluby poselskie i marszałka Sejmu.
Włodzimierz Cimoszewicz ocenił, że to manifestacja braku poszanowania dla odrębności władzy sądowniczej. Dodał, że doprowadzenie do tego, żeby posłowie wybierali członków KRS, uzależnia sędziów, którzy się będą ubiegali o wybór. - Prawdopodobnie będzie więcej kandydatów (...) Znając nasz poziom kultury politycznej, można z dużym prawdopodobieństwem oczekiwać, że wybierani będą ci bardziej spolegliwi, bliżsi, często ludzie, którzy na przykład będą zainteresowaniem robieniem kariery - powiedział Cimoszewicz. - Znaleźli się chętni do tego, żeby nawet w nielegalny sposób zostać tzw. sędziami Trybunału Konstytucyjnego - dodał.
O zmianie ordynacji wyborczej
Cimoszewicz skomentował także zapowiedzianą przez PiS zmianę ordynacji wyborczej. Chodzi m.in. o ograniczenie do dwóch kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Zmiana miałaby obowiązywać już od najbliższych wyborów samorządowych w 2018 r.
Zdaniem b. premiera wadą tego rozwiązania jest ograniczenie biernego prawa wyborczego.
Cimoszewicz przyznał, że z jednej strony występują różne patologie, ale - w jego przekonaniu - nie w dominującej skali. Dodał, że "nie słychać o skandalach dotyczących bardziej znanych prezydentów miast, którzy byli już wybierani trzy, cztery razy".
- Po drugie wydaje mi się, że demokracja polega na tym, żeby obywatele brali na siebie odpowiedzialność za samodzielne rozwiązywanie spraw lokalnych. Jeżeli są jakieś układy, patologiczne zachowania, niech ludzie mają odwagę korzystać ze swoich praw politycznych, wyborczych i niech wybiorą kogoś innego. Niech sami kandydują - powiedział Cimoszewicz.
Zauważył, że jeśli zostanie przeforsowana zasada ograniczenia do dwóch kadencji i jeśli będzie działała wstecz, to "PiS ma z głowy kilkunastu popularnych prezydentów w wielu ważnych miastach".
Autor: js/mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24