- Zawsze miałem generalną zasadę, którą stosuję od dawna, żeby wiedzieć tylko to, co jest naprawdę niebędne - opisał swoją współpracę z wywiadem były premier Leszek Miller. W czwartek "Washington Post" napisał, że w czasie, gdy szefem rządu był Miller, Polacy mieli otrzymać od Amerykanów 15 mln dolarów za udostępnienie ośrodka w Kiejkutach.
W czwartek "Washington Post" opublikował artykuł, z którego wynika, że polski wywiad miał otrzymać od CIA 15 mln dolarów za udostępnienie Amerykanom ośrodka w Kiejkutach, w którym przetrzymywani byli więźniowie podejrzewani o związki z terroryzmem. Zdaniem dziennika, miało to nastąpić w 2003r., kiedy szefem rządu był Leszek Miller.
W "Faktach po Faktach" były premier powiedział, że o publikacji amerykańskiego dziennika został poinformowany przez swoje biuro prasowe i podkreślił, iż nie ma wiedzy na temat opisanych w nim wydarzeń.
Zauważył natomiast, że "Amerykanie mają problem". - To jest kolejna publikacja, już abstrahując od tego, czy jest prawdziwa, która musi spowodować zadanie pytania we wszystkich służbach, które współpracują z Amerykanami o to, czy warto z nimi współpracować - ocenił szef SLD. - Skoro Centralna Agencja Wywiadowcza cieknie od środka, bo ten artykuł to sugeruje, to dzisiaj pewnie wielu szefów rozmaitych tajnych służb zadaje sobie to pytanie - dodał.
"Staliśmy po właściwej stronie"
Leszek Miller pokreślił - jak w wielu innych wypowiedziach na ten temat - że Polska ściśle współpracowała z Amerykanami po zamachach 11 września, jednak on sam nie dysponuje wiedzą na temat istnienia więzienia CIA na terenie Polski.
- Nic mi na ten temat nie wiadomo i dopóki ktoś z kompetentnych przedstawicieli polskiego wywiadu tego nie powie, to będziemy się poruszać w kategoriach spekulacji - zauważył Miller. - Niemniej jednak, uważam, że Polska stała wtedy i dzisiaj stoi po właściwej stronie, dlatego że wojna z terroryzmem trwa - podkreślił. - Nie powinno być żadnych wahań, że w sytuacji takiego konfliktu trzeba stać po stronie praw ofiar, a nie po stronie praw morderców - dodał.
Szef SLD przyznał, że "gdyby sytuacja tego wymagała" i "gdyby to wszystko miało formę oficjalnej współpracy", to nie wyklucza, że dałby Amerykanom zgodę na utworzenie bazy na terytorium Polski. - Amerykanie jednak, z tego, co ja pamiętam, ani do mnie, ani do prezydenta Kwaśniewskiego o to nie występowali - zaznaczył. - Ja wiem tyle, co powinienem wiedzieć - powiedział był premier, wyjaśniając, że był informowany o "zorientowany w strategicznych kierunkach współpracy".
"Wiedzieć tylko to, co jest niezbędne"
Były szef rządu powiedział, że ustawa o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu nie wskazuje, o czym szef wywiadu musi informować premiera. Przyznał, że w czasie gdy był szefem rządu nie miał informacji o lądujących w Szymanach amerykańskich samolotach, bo - jak stwierdził - nie była to "kluczowa sprawa". - Czy pani myśli, że premier czy prezydent jest informowany o każdym samolocie, który tutaj w Polsce ląduje? - zwrócił się do prowadzącej "Fakty po Faktach" Katarzyny Kolendy - Zaleskiej. - Byliśmy oczywiście informowani o współpracy, o generalnych kierunkach tej współpracy - wyjaśnił Miller.
- Zawsze miałem generalną zasadę, którą stosuję od dawna, żeby wiedzieć tylko to, co jest naprawdę niezbędne. To jest kwestia zaufania do kierownictwa służb - podkreślił były premier.
Polacy "mogli otrzymywać pieniądze"
Były premier zwrócił również uwagę, że zgodnie z ustawą część finansowania Agencji Wywiadu może pochodzić ze "środków napływających od innych służb w ramach partnerstwa i współpracy wywiadowczej". - Gdyby się potwierdziło, że tu jakieś kwoty były przekazywane, to było to zgodnie z ustawą - zaznaczył, dodając, że - jego zdaniem - Polacy mogli otrzymywać od Amerykanów pieniądze, jednak, "nie w kontekście więzień CIA".
- Ta współpraca wymagała wymiany sprzętu, nowych technik, które po prostu kosztują. Myślę, że polski wywiad z tego korzystał - powiedział.
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie, która prowadzi polskie śledztwo w tej sprawie, poinformowała, że włączy artykuł "WP" do akt. Potwierdziła również wcześniejsze doniesienia o tym, że zarzut usłyszał do tej pory jeden funkcjonariusz publiczny.
Według mediów może chodzić o b. szefa Agencji Wywiadu. - Dzisiaj rozmawiałem z panem Siemiątkowskim i zaprzeczył - powiedział Miller, dodając, że nie wie, o kogo może chodzić.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24