- Dymisja wiceministra Krzysztofa Grzegorka to przerwanie spektaklu, który byśmy musieli oglądać przez najbliższe miesiące. Nie ma wątpliwości: Grzegorek wziął łapówkę - mówili w TVN24 dziennikarze TVN Jarosław Jabrzyk i Bertold Kittel, którzy ujawnili korupcyjny proceder z udziałem wiceministra. Minister zdrowia tłumaczy, że nie wiedziała o działalności Krzysztofa Grzegorka.
Szef gabinetu premiera Sławomir Nowak potwierdził, że Donald Tusk przyjął juz dymisję wiceministra zdrowia. - Z tego co wiem - tak - powiedział na antenie RMF FM.
Zarzuty postawiono już pięciu osobom
- To był prosty deal: jako dyrektor szpitala Grzegorek zamawiał sprzęt. Był członkiem komisji przetargowej. Umowa była taka, że firma Johnson & Johnson zapłaci pieniądze firmie turystycznej za usługę, której ta nigdy nie wykonała. Pieniądze potem były wypłacane w gotówce Grzegorkowi - tłumaczył dziennikarz śledczy TVN Jarosław Jabrzyk.
Wiceminister podając się do dymisji zaprzeczał jakoby miał udział w korupcyjnym procederze i podważał wiarygodność świadka, do którego dotarli dziennikarze.
- Rzecz w tym, że to nie jedyna osoba, która nam opowiedziała o procederze. W tej sprawie prokuratura postawiła zarzuty pięciu osobom: trzem z firmy farmaceutycznej oraz dwóm z firmy turystycznej - mówił Jabrzyk.
Minister wiedziała, ale nic nie zrobiła
Dziennikarze podkreślili, że o całej sprawie minister Ewa Kopacz dowiedziała się dwa tygodnie temu, ale nic z tym nie zrobiła. - Nie podjęła żadnych kroków, informacji nie przekazała dalej - stwierdził Bertold Kittel.
Dodał, że dymisja wiceministra to minimalizacja strat rządu. - Donald Tusk wykonał jeden telefon do ministra Ćwiąkalskiego z pytaniem, czy jest coś na rzeczy. Ten nie pozostawił mu złudzeń. Ta dymisja oznacza, że zostały zachowane pewne standardy. Nie będziemy musieli przez najbliższe miesiące oglądać żenującego spektaklu, jaki by się rozpoczął, gdyby podejrzenia wyszły na jaw, a on nadal pracował na dotychczasowym stanowisku - mówił Kittel. Podkreślił, że to musiała być trudna decyzja dla premiera, bo Grzegorek był jego człowiekiem.
- Gdyby Ewa Kopacz ze złymi notowaniami odeszła, on mógłby zastąpić ją na stanowisku ministra zdrowia - ocenił.
"Znałam go jako świetnego lekarza, dobrego ordynatora i menedżera"
Minister zdrowia Ewa Kopacz zapewniała na wtorkowej konferencji prasowej, że nic nie wiedziała o działalności Krzysztofa Grzegorka. - Kiedy kilka miesięcy temu proponowałam Krzysztofowi Grzegorkowi stanowisko w ministerstwie, nie docierały do mnie żadne informacje, które mogłyby sugerować, że powinnam zmienić opinię o tym człowieku – zapewniała Kopacz. - Znałam go jako świetnego lekarza, dobrego ordynatora, i menedżera, a także bardzo uczciwego człowieka. Te przykre informacje, które pojawiły się w poniedziałek dotyczą pana Grzegorka, kiedy nie pracował jeszcze w resorcie – podkreśliła.
Zapewniała, że rząd jest zdeterminowany, żeby walczyć z korupcją w służbie zdrowia. I dlatego – jak stwierdziła - po raz pierwszy, wydane zostało zarządzenia w sprawie. kontaktów z firmami farmaceutycznymi . – Spotkania muszą się odbywać w ministerstwie, są nagrywane, a protokół ze spotkania jest upubliczniany – powiedziała Kopacz. Zapewniła, że dymisja Grzegorka, nie opóźni prac nad reformą zdrowia (Grzegorek był jednym z autorów projektów reform zdrowotnych).
Działalność na styku prawa
Z kolei minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski nie chciał przesądzać o ewentualnym uchyleniu immunitetu byłemu wiceministrowi zdrowia. Podkreślił, że na razie Grzegorek nie jest podejrzany w sprawie. - Gdyby miał być, to procedura w takiej sytuacji zakłada wystąpienie do Sejmu o pociągnięcie go do odpowiedzialności, czyli uchylenie mu immunitetu - mówił w TVN24 Ćwiąkalski.
Minister nie chciał przesądzać winy wiceministra. - Na razie mamy słowo dziennikarzy, którzy wysunęli pod jego adresem podejrzenia o udział w procederze korupcyjnym i słowa wiceministra, który im zaprzecza - powiedział Ćwiąkalski. - Już był taki minister, który sam wyrokował, kto jest winny, a kto nie. Ja taki nie jestem - dodał. Podkreślił, że prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie. - Chodzi o styk działania dużej międzynarodowej firmy farmaceutycznej i zakładów opieki zdrowotnej. To duża sprawa - mówił minister.
Dymisja przed programem
W poniedziałek wiceminister sam podał się do dymisji. Decyzję podjął na godzinę przed emisją programu, w którym dziennikarze TVN ujawnili proceder, w którym wiceminister miał przyjąć od firmy Johnson&Johnson 20 tys. zł łapówki w latach 2001-2006 - w czasie, gdy był ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego szpitala w Skarżysku Kamiennej, a później dyrektorem tego szpitala.
Informując o swojej decyzji oświadczył, że został niesłusznie pomówiony o korupcję, ale postanowił ustąpić w poczuciu odpowiedzialności za prace resortu. (CZYTAJ WIĘCEJ O DYMISJI)
Później w programie TVN "Teraz My" także zaprzeczał zarzutom i uznał, że odbywa się nad nim "sąd kapturowy". (CZYTAJ WIĘCEJ)
Prezydium klubu PO ma w środę zdecydować, czy zawiesić Krzysztofa Grzegorka.
Nowe formy korupcji
Dymisja Krzysztofa Grzegorka wznowiła dyskusję w sprawie skali skorumpowania środowiska medycznego. Dr Grzegorz Luboiński, zajmujący się tym problemem, zauważa, że fakt nagłaśniania spraw, w których zachodzi podejrzenie brania łapówek, dyscyplinuje całe środowisko.
– Szkoda tylko, że po raz kolejny aferę korupcyjną w służbie zdrowia wykrywają dziennikarze. Pytam, gdzie jest biuro powołane do wykrywania korupcji, policja, prokuratura, co robi ministerstwo – mówił Luboiński. - Powtarza się pewien schemat. Przetargi są niejawne. Nie ma powodu, by nie odbywały się na otwartej sali czy w internecie – dodał.
Lekarz zaznaczył, że korupcja przybiera coraz bardziej wyrafinowane formy. - To już nie tylko szkolenia, ale i dofinansowanie badań klinicznych czy naukowych. Nie można jednak powiedzieć, że lekarze nie zdają sobie sprawy z tego, w jaki proceder się wikłają - stwierdził dr Luboiński.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24