Walki o polskie miliardy ciąg dalszy. Airbus atakuje Amerykanów

Airbus oferuje Polsce śmigłowce Eurocopter 275 Caracal
Airbus oferuje Polsce śmigłowce Eurocopter 275 Caracal
Źródło: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | Wil94
Nie ustają zawirowania wokół wielkiego przetargu na kilkadziesiąt śmigłowców wielozadaniowych dla polskiego wojska. Zamówienie warte 2,5 miliarda euro wywołało zaciętą walkę światowych koncernów. W najnowszej odsłonie koncern Airbus atakuje Amerykanów, którzy chcą opóźnić przeterg. W ocenie Airbusa to "zagraża żywotnym interesom Polski".

W oświadczeniu Guillaume Faury, prezes Airbus Helicopters, nie wymienia z nazwy firmy, która ma próbować znów odwlec termin ostatecznego złożenia ofert. Nie ma jednak wątpliwości, że chodzi mu o amerykańską firmę Sikorsky. To Amerykanie już raz skutecznie wnioskowali o odłożenie terminu i uzyskali dwa dodatkowe miesiące.Teraz Sikorsky ponownie chce odsunąć w czasie moment, kiedy trzeba będzie złożyć ostateczną ofertę. Przyznał to sekretarz stanu w MON Czesław Mroczek. Airbus protestuje przeciw dalszej zwłoce. "Postrzegam to jako oczywisty zamiar destabilizacji przetargu, co zagraża żywotnym interesom Polski" - pisze w oświadczeniu Faury.

Naciski i presja

Walka o terminy jest elementem gry pomiędzy trzema potencjalnymi producentami nowych polskich śmigłowców. Sikorsky oferuje Black Hawk, Airbus Helicopters - EC-725 Caracal a Agusta Westland (poprzez PZL Świdnik) - AW-149. Według Amerykanów, warunki przetargu są niesprawiedliwe i faworyzują producentów europejskich. Pod koniec października ogłosili wycofanie się z przetargu, który ich zdaniem jest ustawiony pod oferty europejskie.Teraz chcą wrócić do stołu, ale jednocześnie znów uzyskać odroczenie terminu składania ofert. Już raz przesunięto go z końca września na koniec listopada. Dla MON dalsze odwlekanie postępowania jest niekorzystne. Z drugiej strony wycofanie się Amerykanów też nie jest pożądane. Mają oni silne narzędzie nacisku w postaci zakładów PZL Mielec, gdzie już są produkowane fragmenty Black Hawków. MON wolałoby uniknąć afery związanej z "trzaśnięciem drzwiami" przez Amerykanów. Sikorsky może liczyć na uzyskanie jakichś ustępstw ze strony Polaków poprzez wywarcie presji. W tym wypadku czas działa na ich korzyść, bo MON jest pod presją i chce jak najszybciej wybrać nowe maszyny. Pytanie jednak, kiedy ministerstwo może zdecydować, że dalsze czekanie na Amerykanów nie ma sensu."Przedłużenie postępowania byłoby niesprawiedliwe dla tych oferentów, którzy ściśle przestrzegają zasad i dostarczają rozwiązania w odpowiednim czasie" - krytykuje postępowanie Sikorsky'ego szef Airbus Helicopters. Zapewnia przy tym, że jego firma jest gotowa trzymać się harmonogramu nakreślonego przez MON.

Autor: mk//rzw / Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: