Nasze prawo, w kwestii podsłuchów, nie daje możliwości wykrycia nieprawidłowości. - Ale władzy nigdy to nie martwiło, bo każda chętnie korzystała z luk w podsłuchowym prawie - ocenia Ewa Siedlecka z "Gazety Wyborczej". Publicyści pytają o skalę podsłuchów i o to, co oznacza brak kontroli nad nimi. - Czy mamy do czynienia z bandą psotnych chłopców zabawiających się cudzymi tajemnicami? - docieka Piotr Zaremba.
Po ujawnieniu przez media, że wiceszef ABW Jacek Mąka posłużył się w rozprawie cywilnej przeciwko Cezaremu Gmyzowi ("Rzeczpospolita") stenogramami z jego rozmowy z Bogdanem Rymanowskim, z podsłuchiwanego na potrzeby innej sprawy telefonu trzeciego dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego, rozpoczęła się dyskusja nad skalą podsłuchów w Polsce i kontrolą nad nimi.
Dziennikarze zastanawiają się, czy "stenogramy pełne informacji o prywatnych osobach walają się gdzieś w gmachu ABW, dostępne dla każdego" i czy nasze prywatne rozmowy rzeczywiście są chronione? Między innymi te pytania stawia Piotr Zaremba w "Polsce" w komentarzu zatytułowanym "ABW chętnie sięga do swojej bogatej spiżarni".
Władza czasami lubi dziury w prawie
Jeszcze dalej idzie Ewa Siedlecka, która w "Gazecie Wyborczej" domaga się kary dla prokuratora, który zgodził się na udostępnienia nagrań z rozmów Gmyza na potrzeby prywatnego śledztwa. Żąda też dymisji Mąki, który z tego przyzwolenia skorzystał. Na zniesienie "rzeczpospolitej podsłuchów" - jak pisze - szansę widzi jednak niewielką.
- (W tej sprawie) nie chodzi o jednostkowe podsłuchiwanie dziennikarzy czy adwokatów, choć są to grupy objęte ochroną tajemnicy zawodowej. Chodzi o brak kontroli nad podsłuchami. Nasze prawo takie nadużycia umożliwia i nie daje możliwości, by je wykryć i ukarać. Ta luka jest na rękę każdej władzy i dlatego żadna ekipa - łącznie z obecną - nie jest zainteresowana, by tę sytuację zmienić - ocenia Siedlecka.
Pytania o normy i nie tylko
"Dowolność i bezkarność" podsłuchów, o której pisze w komentarzu "GW" gwarantuje jej zdaniem służbom między innymi utajnienie informacji statystycznej o podsłuchach.
- Gdyby opinia publiczna wiedziała przynajmniej, ile jaka służba rocznie stosuje podsłuchów, ile operacyjnych, a ile procesowych, ile wśród nich to tzw. podsłuchy pięciodniowe, czyli takie, na które zgodę sądu uzyskuje się (lub nie) w ciągu pięciu dni od założenia, ile wniosków akceptuje prokurator generalny, a ile sąd - byłby to jakiś ślad kontroli. Takie informacje w demokracjach są jawne. (...) W sprawie podsłuchów Polska nie spełnia norm Unii Europejskiej i Rady Europy - podkreśla Siedlecka.
Piotr Gabryel przypomina z kolei w "Rzeczpospolitej", że w związku ze sprawą wykorzystania przez Mąkę stenogramów, wielu polityków, stwierdziło, że "podziela opinię o powszechności zjawiska" podsłuchów.
- Dlaczego prokuratura (lub wcześniej ABW) nie zniszczyła nagrań i zapisów tych podsłuchanych rozmów dziennikarzy? Czy w całej tej sprawie doszło do ewidentnego złamania - najpierw przez ABW, a potem przez prokuraturę - bezwzględnie chronionej tajemnicy dziennikarskiej? Dlaczego prokuratura wydała te materiały? Jak często to praktyka? - pyta Gabryel.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita", "Polska"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24