Rozporządzenie zostawione przez naszych poprzedników doprowadziło do absurdalnych sytuacji, do konfliktów i awantur w szkole - powiedziała minister edukacji narodowej, Anna Zalewska. Wcześniej w rozmowie z RMF FM zapowiedziała, że resort zmieni ustawę dotyczącą "śmieciowego jedzenia" w szkołach. - Kiedy ustawa przechodziła, to wszyscy byliśmy "za", PiS również - komentuje była szefowa MEN, Joanna Kluzik-Rostkowska.
Od 1 września 2015 r., czyli od początku trwającego roku szkolnego, obowiązują przepisy, zgodnie z którymi firmy prowadzące sklepiki szkolne nie mogą sprzedawać w nich tzw. śmieciowego jedzenia, czyli zawierającego znaczne ilości składników niezalecanych dla rozwoju dzieci, takich jak sól czy cukier.
"Idiotyczne rozporządzenie"
- Rozporządzenie zostawione przez naszych poprzedników doprowadziło do absurdalnych sytuacji, do konfliktów i awantur w szkole - oceniła w rozmowie z TVN24 minister edukacji narodowej, Anna Zalewska. Wcześniej, w wywiadzie dla RMF FM przekonywała, że "pod hasłem zdrowej żywności doprowadziliśmy do absolutnej katastrofy żywieniowej w szkołach i przedszkolach, plus do likwidacji małych i średnich przedsiębiorców". - Mam nadzieję, że w ciągu 2 miesięcy ten problem rozstrzygniemy - dodała.
Stwierdziła, że przygotowaniem zmian w ustawie zajmuje się już minister zdrowia. - Rekomendowałam ministrowi zdrowia zawieszenie tego rozporządzenia, dopóki czegoś racjonalnego nie wymyślą dietetycy i instytut zdrowego żywienia - stwierdziła.
Minister powołała się na przykład dyrektorów, którzy w szkołach wystawiają dla uczniów wrzątek, ponieważ działa rynek "dilerów" soli, cukru oraz kawy.
"Diabeł tkwi w szczegółach"
Do słów obecnej szefowej MEN odniosła się jej poprzedniczka, Joanna Kluzik-Rostkowska. To właśnie wtedy, kiedy kierowała ona resortem, w życie weszły wspominane przepisy.
- Przypomnę, że kiedy przechodziła ustawa wycofująca śmieciowe jedzenie ze szkoły, to wszyscy byliśmy "za". PiS również był "za" - mówiła była minister edukacji. Dodała, że "za" głosowała również obecna szefowa MEN.
- Diabeł tkwi w szczegółach, a te szczegóły leżą w Ministerstwie Zdrowia - tłumaczyła Kluzik-Rostkowska, zdaniem której poprzedni minister zdrowia "przesadził", wydając na podstawie ustawy o śmieciowym jedzeniu tak rygorystyczne rozporządzenie.
Podwyżki i egzamin szóstoklasisty
Zalewska odniosła się także do tematu podwyżek dla nauczycieli. - Mamy świadomość, że jest takie oczekiwanie, ale ono musi się zmierzyć ze zmianą systemu, bo wtedy rzeczywiście rzetelnie można policzyć pieniądze - powiedziała.
Wspomniała także o egzaminie szóstoklasisty, który ma zostać zlikwidowany. Jej zdaniem nie decydował on o "niczym szczególnym". Jako alternatywy dla tego sposobu oceny ucznia wymieniła świadectwo, oceny, zainteresowania, wolontariat, olimpiady oraz koła. Dodała, że jest zwolenniczką kończenia każdego etapu edukacji świadectwem, a rozpoczynania egzaminem.
Minister mówiła również o nowelizacji, która przewiduje, że od nowego roku szkolnego dzieci sześcioletnie będą mogły pójść do I klasy szkoły podstawowej pod warunkiem odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego. Jeśli nie będą go miały, konieczna będzie pozytywna opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Zdaniem Rzecznika Praw Dziecka oraz części samorządów sześciolatki, które nie pójdą do szkół i zostaną w przedszkolach z powodu zmiany w ustawie, mogą zająć miejsca trzylatków. Przy takim układzie dla 3-latków zabraknie w przedszkolach miejsc. Zalewska stwierdziła, że jest to "diagnoza rządu Platformy Obywatelskiej i PSL". - To jest efekt histerii samorządu. Zachęcam prezydenta Warszawy do tego, żeby służyła swoim obywatelom, służyła rodzicom i zapewniła im miejsce i w przedszkolu, i w szkole - dodała.
Autor: mart,ts/tr,kk / Źródło: RMF FM, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock