Szef Służby Cywilnej chce, by język urzędniczy był zrozumiały, bardziej przyswajalny dla obywatela. Czas zatem na szkolenie urzędników. Przykład: zamiast mówić o wniesieniu opłaty, można prosić o opłacenie wniosku. Wtedy nikt nie zastanawia się, o co chodzi. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Niejednokrotnie obywatele muszą się zmagać z trudnymi do zrozumienia pismami zawierającymi urzędniczy żargon - zamiast napisać, że trzeba zapłacić podatek od nieruchomości, urzędnicy piszą o "ustaleniu zobowiązania podatkowego z tytułu podatku od nieruchomości". Ale można prościej - w Warszawie już nawet trzeba. - Wprowadzamy projekt w mieście, że urzędnicy muszą pisać krótko, zwięźle, zrozumiale. Tak by upodobnić język do tego, którym na co dzień się posługujemy - mówi Paweł Burlewicz z warszawskiego urzędu miasta.
Ratusz szkoli już urzędników jak pisać prosto, krótko i na temat. Zamiast pisać, że "konieczne jest złożenie wniosku o wydanie zaświadczenia o możności prawnej do zawarcia związku małżeńskiego", będzie "proszę złożyć wniosek o zaświadczenie, że może pan zawrzeć związek małżeński". - Szkoląc urzędników, mówię do nich: piszcie tak, jak do swojej babci. Tak jak mówicie. Tak, jakbyście chcieli przekazać prostą informację. Czasem te rzeczy urzędowe są trudniejsze, ale zawsze można je przekazać prostym językiem - podkreśla Burlewicz.
"Obywatel ma rozumieć to, co do niego administracja pisze"
Rewolucję w komunikowaniu się z klientami chce wprowadzić też szef Służby Cywilnej. Zalecił używanie prostego języka urzędnikom w całym kraju. Chodzi o blisko 2800 instytucji. - Obywatel ma rozumieć to, co do niego administracja pisze - wyjaśnia szef Służby Cywilnej Dobrosław Dowiat-Urbański. Pisać ma krócej. Używać prostych wyrazów. Klient ma nie tracić czasu na zastanawianie się, co autor miał na myśli.
- Obywatel, które wie, czego administracja od niego chce, jest bardziej skłonny, żeby wykonać to, co administracja od niego chce - zwraca uwagę Dowiat-Urbański.
Są na to dowody - część skarbówek wysyłała kilka lat temu listy napisane prostym językiem. Eksperyment zakończył się sukcesem. - Szybciej obywatele spłacali długi, zaległe podatki. A po drugie, płacili też częściej - mówi doktor Tomasz Piekot z Pracowni Prostej Polszczyzny Uniwersytetu Wrocławskiego. Urząd zyskał pieniądze, klienci - czas, bo tekst do przeczytania był krótki. - Chcemy każdy wzór dokumentu przerobić na prosty. Chcemy każdego pracownika nauczyć. Szwedom zmienianie administracji zajęło 30 lat. Brytyjczykom niewiele krócej, ale ktoś musi zacząć - ocenia Burlewicz.
"Kropka miłości"
Zaczął już Zakład Ubezpieczeń Społecznych i urzędy skarbowe. Na początku pisanie prosto nie było proste. Do zmian trzeba było przekonać samych urzędników. - Nasi pracownicy przeszli szereg szkoleń, stworzyliśmy wewnętrzną broszurę informacyjną, aby najpierw zmienić mentalność samych urzędników - wyjaśnia Ewa Markowicz z Izby Administracji Skarbowej w Zielonej Górze.
Urzędnicy mają skracać dystans, językoznawcy - zwracając uwagę na klarowność przekazu - mówią nawet o miłości. - Kropka miłości, to jest taka zasada, że po 15-20 wyrazach trzeba postawić kropkę i skończyć zdanie, cokolwiek by się w tym zdaniu działo - podkreśla doktor Tomasz Piekot, językoznawca i specjalista od upraszczania przekazu językowego.
Łukasz Wieczorek, asty//now
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24