Po "wyjątkowym" kijowskim wystąpieniu Aleksandra Kwaśniewskiego na Ukrainie panuje niesmak - donosi "Dziennik". Jedna z ikon pomarańczowej rewolucji wiele nad Dnieprem straciła.
- Szok! Tylko tak to można nazwać - komentuje zachowanie eks-prezydenta w rozmowie z "Dziennikiem" Wołodymyr Połohało, profesor z Ukraińskiej Akademii Nauk, a zarazem poseł Bloku Julii Tymoszenko.
Jeszcze gorsze jest to, jego zdaniem, że Kwaśniewski pojechał do Kijowa na zaproszenie ludzi o "bardzo wątpliwej reputacji". Jak informuje gazeta, Ołeksandr Zadorożny oraz Ołeksandr Wołkow to byli bliscy współpracy Leonida Kuczmy. - Kwaśniewski wziął udział w imprezie, która była bezczelną agitacją polityczną na rzecz premiera Wiktora Janukowycza i jego Partii Regionów. Nie rozumiem, jak człowiek popierający dorobek pomarańczowej rewolucji może robić coś takiego - narzeka Połohało.
Sam Zadorożny, dziekan Katedry Prawa Międzynarodowego, który zaprosił byłego polskiego prezydenta do Kijowa, przedstawia "Dziennikowi" sprawę inaczej: - Aleksander Kwaśniewski na pewno nie był pijany. Rozmawialiśmy o demokracji na Ukrainie i wstąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej. Wykład był bardzo udany.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: tvn