O rosyjskiej inwazji na Ukrainę mówił w "Faktach po Faktach" dziennikarz Zbigniew Parafianowicz. Powiedział, że "największe zaskoczenie" w tej wojnie to "powrót terroru", jaki miał miejsce podczas drugiej wojny światowej. - Każdy o tym mówi, w Kijowie, w Charkowie, że to jest ogromna niespodzianka, że to powróciło i że to się dokonuje w XXI wieku - dodał.
Zbigniew Parafianowicz z "Dziennika Gazety Prawnej", który wrócił z Ukrainy, gdzie oglądał wojnę z bliska, mówił w sobotnich "Faktach po Faktach" w TVN24, że "Rosjanie działają w sposób bezprecedensowy"
- Największe zaskoczenie tej wojny to jest powrót terroru w skali, która miała się nie powtórzyć. W skali znanej z drugiej wojny światowej - wskazywał. Przekazał, że "każdy o tym mówi, w Kijowie, w Charkowie, że to jest ogromna niespodzianka, że to powróciło i że to się dokonuje w XXI wieku".
Parafianowicz:są miejsca, w których nie ma kamienia na kamieniu
Dziennikarz zwracał uwagę, że wschód Ukrainy i jego straty powstałe w wyniku wojny są słabiej opisane, ponieważ "nie ma tam tak wielu dziennikarzy, jak na przykład w Kijowie".
Wskazywał, że "tam są miejsca, w których nie ma kamienia na kamieniu". - Są dzielnice Charkowa, w których trudno znaleźć blok, który nie byłby ostrzelany, który nie byłby spalony, w którym nie broniliby się od prawie 60 dni ludzie w piwnicach, najczęściej starsi, bez wody, prądu. To jest bardzo przygnębiający widok, nawet bardziej niż Bucza, Borodzianka - te miasta, które są na ustach całego świata. Bo tam nie ma takiej liczby reporterów, która mogłaby pokazać to wszystko światu. Nie mówiąc już o takich miastach jak Izium, Mariupol. Mariupol znamy ze zdjęć, tam wszyscy widzą te ruiny, te zgliszcza - mówił dalej Parafianowicz.
Dodał, że w Charkowie "są ulice, które momentami przypominają tę Warszawę 44", zburzoną w czasie Powstania Warszawskiego.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24