"Przyjęliśmy 2700 migrantów przysłanych przez Europę Zachodnią" - obwieścił polski minister spraw zagranicznych w wywiadzie dla francuskiego "Le Figaro". "Wypowiedź nie dotyczyła mechanizmu przymusowej relokacji" - tak po sześciu dniach tłumaczy słowa swego szefa MSZ.
Minister Jacek Czaputowicz udzielił wywiadu francuskiemu dziennikowi "Le Figaro" w czasie swojego pobytu w Paryżu. Rozmowa ukazała się w czwartek, 5 kwietnia.
Migranci, którzy nie chcą zostać w Polsce
Na pytanie czy kryzys migracyjny i podziały, które powoduje on w Europie, grozi rozpadem Unii Europejskiej, szef polskiego MSZ odpowiedział: "Naszym zdaniem problem imigracji należy rozwiązać na miejscu, u źródła, pomagając takim krajom jak Liban w przyjęciu uciekinierów. Popierając turecki mechanizm ograniczenia strumieni migracyjnych. Działając w Libii i chroniąc granic Europy".
Przypomniał następnie, że Polska przyjęła ponad milion Ukraińców, z których wielu przybyło z Donbasu. "Ponadto przyjęliśmy 2700 migrantów przysłanych przez Europę Zachodnią, ale oni nie chcą zostać w Polsce, gdzie stopa życiowa jest zbyt niska" - tłumaczył.
Czym jest mechanizm relokacji, któremu sprzeciwia się rząd
Tak zwany mechanizm relokacji miał być sposobem na solidarne uporanie się Unii Europejskiej z falą migracji z Bliskiego Wschodu i Afryki. UE w 2015 roku zdecydowała, że 160 tysięcy osób, które przedostały się do Europy, zostanie rozdzielone pomiędzy wszystkie państwa członkowskie. Rząd Ewy Kopacz zgodził się na przyjęcie 7 tys. uchodźców.
W ramach tego mechanizmu relokacji przesiedlono do krajów Unii Europejskiej 25 tysięcy osób. Czechy przyjęły zaledwie 12 osób, Węgry zostały zobowiązane do przyjęcia 1,2 tys. uchodźców – nie przyjęły nikogo, również do Polski żaden uchodźca nie trafił. Wszystkie trzy kraje trafiły za to przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
Po zmianie władzy, przedstawiciele PiS otwarcie zapowiedzieli, że nowy rząd nie będzie stosować się do postanowień o relokacji. 9 stycznia br. premier Mateusz Morawiecki rozmawiał na temat migracji z szefem Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem.
W trakcie rozmowy podtrzymał dotychczasowe stanowisko rządu. "Przedstawiliśmy nasze racje w trochę innym kontekście. Wprawdzie nasze reguły przyznawania np. azylu są niezwykle surowe, bo na palcach jednej ręki można policzyć, ile takich zezwoleń azylowych udzielono, ale generalnie pokazaliśmy tysiące wniosków azylowych, które w Polsce są składane" - mówił premier, podkreślając, że to powinno dać do myślenia drugiej stronie.
Morawiecki konsekwentnie też utrzymuje, że Polska chce pomagać uchodźcom, ale na miejscu, tam, skąd przybywają. Takie zapewnienie premier złożył między innymi na spotkaniu z korespondentami zagranicznych mediów w Polsce 11 stycznia br.
Resort tłumaczy słowa swojego szefa
W obliczu sprzeciwu polskiego rządu wobec przyjmowania uchodźców według zasad ustalonych w Brukseli, wypowiedź ministra Czaputowicza o przyjęciu migrantów "przysłanych przez Europę Zachodnią" rodzi pytania o to, jak liczby podawane przez szefa MSZ mają się do stanowiska rządu w kwestii relokacji uchodźców.
Pytania o to, których migrantów minister ma na myśli; czy zostali przyjęci w ramach relokacji i czy rząd mówi jedno a czyni drugie, zadaliśmy biuru prasowemu Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Ministerstwo opublikowało w tej kwestii ogólnie brzmiące oświadczenie.
— Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP (@MSZ_RP) 11 kwietnia 2018
'Wypowiedź szefa polskiej dyplomacji nie dotyczyła mechanizmu przymusowej relokacji obywateli państw trzecich. Polska konsekwentnie sprzeciwia się temu rozwiązaniu" - głosi komunikat MSZ.
Resort utrzymuje, że "wypowiedź szefa MSZ dotyczy osób, dla których Polska była krajem pierwszego wjazdu do UE i które złożyły wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej w innym państwie unijnym. Zgodnie z prawem UE takie osoby są zawracane do państwa pierwszego wjazdu - w tym wypadku do Polski - w celu rozpatrzenia wniosku azylowego".
Kto i kiedy wjechał do Polski poza relokacją
Komunikat MSZ nie precyzuje skąd migranci ci przybyli do Polski, do których krajów przedostali się dalej i skąd zostali zawróceni.
Wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych poseł Robert Tyszkiewicz (PO) twierdzi, że migranci, o których mówi minister Czaputowicz, przybyli do Polski wiele lat temu, uzyskali tu prawo pobytu, a potem nielegalnie przedostali się do krajów Europy Zachodniej.
- To są najprawdopodobniej uchodźcy z Czeczenii. Polska w latach 90. XX wieku przyjęła około dziewięćdziesięciu tysięcy Czeczenów uciekających przed wojną. Część z nich nie osiedliła się w Polsce, a przedostała się na Zachód nie mając tam legalnych dokumentów pobytu. Ci, których nielegalny pobyt został tam ujawniony, zostali zawróceni do Polski na mocy umowy o readmisji - powiedział nam wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych z Platformy Obywatelskiej poseł Robert Tyszkiewicz.
Hipoteza Tyszkiewicza częściowo koresponduje z informacją, którą uzyskaliśmy wcześniej z Urzędu do spraw Cudzoziemców.
- Zgodnie z prawem cudzoziemiec nie może opuszczać kraju, w którym złożył wniosek o ochronę międzynarodową (do czasu wydania decyzji). Jeśli to zrobi może zostać do niego zawrócony - poinformował nas rzecznik urzędu Jakub Dudziak.
Czaputowicz nie sprecyzował w "Le Figaro", w jakim okresie Polska przyjęła "2700 migrantów przysłanych przez Europę Zachodnią".
Urząd do spraw Cudzoziemców poinformował nas, że tylko w ubiegłym roku do Polski przekazano 1,4 tys. cudzoziemców, którzy wyjechali do krajów Europy Zachodniej (głównie Niemiec) przed rozpatrzeniem ich wniosków azylowych.
W dzisiejszym komunikacie MSZ podaje dane z trzech lat i twierdzi, że "od 2015 r. do końca 2017 r. przeprowadzono efektywne transfery ok. 3,7 tys. osób".
Skoro więc migrantów tych Polska nie przyjęła na podstawie mechanizmu relokacji, to po co minister spraw zagranicznych mówi o tym francuskiej gazecie w czasie oficjalnej wizyty w Paryżu? Poseł Tyszkiewicz uważa, że w ten sposób Jacek Czaputowicz chce pokazać Europie, że Polska udziela pomocy uchodźcom.
- Traktuję tę wypowiedź jako element retoryki obecnego rządu, który za wszelką cenę stara się wykazać, że Polska przyjmuje uchodźców. Stąd mieliśmy wypowiedzi o milionie uchodźców z Ukrainy. W tej sposób rząd próbuje usprawiedliwić się, że nie wykazuje solidarności w kwestii przyjmowania uchodźców - twierdzi poseł PO.
Jak Polska załatwia wnioski o azyl
MSZ tłumaczy w dzisiejszym komunikacie, że Czaputowicz miał na myśli "zobowiązania realizowane przez Polskę w związku z rozporządzeniem Dublin III". Jest to rozporządzenie Parlamentu Europejskiego regulujące zasady postępowania z cudzoziemcami ubiegającymi się o azyl w Unii Europejskiej i Strefie Schengen.
To procedura migracyjna niezależna od mechanizmu relokacji. Jak wygląda ona w szczegółach, tłumaczy rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców.
"Procedura ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce rozpoczyna się od złożenia stosownego wniosku w jednostce Straży Granicznej. Funkcjonariusze przeprowadzają wstępne procedury m.in. w zakresie bezpieczeństwa – sprawdzenie danych cudzoziemca i pobranie odcisków palców. Każdy wniosek jest rozpatrywany indywidualnie przez Urząd do Spraw Cudzoziemców, który szczegółowo analizuje poszczególne sprawy w celu sprawdzenia czy danej osobie należy udzielić ochrony.
Podczas trwania procedury cudzoziemcy są objęci pomocą socjalną (m.in. zakwaterowanie, wyżywienie, opieka zdrowotna) zapewnianą przez Urząd do Spraw Cudzoziemców oraz działaniami edukacyjnymi (m.in. nauka języka polskiego, kursy informacyjne). Mają oni do wyboru pobyt w ośrodku lub samodzielne utrzymanie się (poza ośrodkami) przy pomocy finansowej otrzymywanej od UdSC" - czytamy w informacji Jakuba Dudziaka.
Autor: pj, jp//plw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Gabriel Piętka/MSZ