- To będzie test, na ile prezydent dojrzał do tego, żeby tę naszą kohabitację traktować mniej konfliktowo, mniej konfrontacyjnie - mówi "Gazecie Wyborczej" przed piątkowym szczytem UE w Brukselii Donald Tusk, który zostaje w Polsce.
Donald Tusk obiecuje, że już więcej sporów ambicjonalnych między nim a prezydentem nie będzie.
- Wszędzie tam, gdzie chodzi o kwestie pojedynku prestiżowego - kto ważniejszy, kto pierwszy - uważam, że najwyższy czas powiedzieć: takich pojedynków nie będzie. Bo one nie tylko psują nastrój polskiej opinii publicznej, ale zaczynają być trochę dwuznaczne, jeśli chodzi o odbiór Polski za granicą. I dlatego wszędzie tam, gdzie jest to możliwe (...) będę ustępować - zapowiada premier.
A jak trzeba będzie podjąć jakąś decyzję? Prezydent nie ma żadnych uprawnień konstytucyjnych, żeby podejmować decyzje na unijnym szczycie - pyta "GW".
- Mam nadzieję, że prezydent ma tę świadomość, że to rząd odgrywa rolę kluczową. Tak jak wtedy, kiedy podejmował decyzje w imieniu polskiego rządu na szczytach europejskich, kiedy jego brat był premierem.
Test dobrej woli
Premier przyznaje, że piątkowy szczyt traktuje jako swoisty test dla prezydenta i chce sprawdzić, jak wywiąże się z przedstawienia rządowego stanowiska.
A co się stanie jeśli prezydent nie wypełni instrukcji?
- To nic. To jest test na dobrą wolę prezydenta. Mogę wyciągnąć tylko jeden praktyczny wniosek: być czujnym i robić swoje - mówi premier. - Przez następne dwa lata prezydent Kaczyński będzie pełnił funkcję patrona i lidera opozycji. Ja na taką decyzję nie mam wpływu. Musimy uczyć się z tym żyć. Pytanie tylko, czy na takim zachowaniu prezydenta nie ucierpi Polska.
Źródło: Gazeta Wyborcza