Po środowym burzliwym spotkaniu klubu PO u premiera przyszedł czas na kolejną rozmowę. Tym razem szef rządu rozmawiał z "konserwatystami" w gabinecie marszałek Sejmu Ewy Kopacz. Wydaje się, że po tym spotkaniu rozłam w partii jest już przeszłością. Wcześniej Tusk spotkał się z kierownictwem klubu PO.
Jak informuje reporterka TVN24, podczas piątkowego spotkania padło podobno dużo ciepłych słów. Padła też najważniejsza konkluzja - trzeba zrobić wszystko, żeby się porozumieć.
- Wnioski są takie, że powinno być więcej dyskusji i na pewno się dogadamy. Jeżeli każdy z nas troszeczkę ustąpi, to tam różnice są kosmetyczne. Była mowa w dużej mierze o tym, że jedność jest dużą wartością dla nas wszystkich. Nie było ultimatum, tylko same dobre słowa ze strony premiera i pani marszałek - powiedział poseł PO Tomasz Głogowski.
Na spotkaniu u marszałek Kopacz nie było ministra Jarosława Gowina. Przyszła jednak spora grupa konserwatystów.
Bez rozłamu
Wcześniej Kopacz zapewniała, że na środowym spotkaniu w Kancelarii Premiera Donald Tusk "nie stawiał partyjnym konserwatystom żadnych warunków, ani ich nie straszył". W jej opinii, PO nie podzieli się przez związki partnerskie. Rozłam wyklucza także minister Jarosław Gowin, który zapewnia, że jego miejsce jest w PO.
O związkach partnerskich posłowie PO rozmawiali z premierem w środę - spotkanie nie przyniosło ustaleń, czy z klubu PO wyjdzie jeden, czy dwa projekty w tej sprawie.
Posłowie PO relacjonowali, że premier wolałby kompromis jeszcze w ramach prac w klubie, ale dopuszcza możliwość, że do komisji sejmowych zostaną przekazane dwa projekty: konserwatywny i liberalny. - Nie było żadnych warunków, nie było straszenia kogokolwiek, była dyskusja, która tak jak zawsze, toczy się w Platformie. Cieszę się, że w klubie PO rozmawiamy nawet o trudnych sprawach. Platforma nie podzieli się przez związki partnerskie, proszę ten zły komunikat przekazać opozycji - powiedziała Kopacz dziennikarzom w Sejmie.
"Moje miejsce jest w PO"
Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, uznawany za lidera grupy konserwatywnej w Platformie, powiedział dziennikarzom, że jego stanowisko w sprawie związków partnerskich jest "powszechnie znane i niezmienne".
- Jestem politykiem Platformy Obywatelskiej, tu jest moje miejsce - podkreślił. Gowin nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy na środowym spotkaniu premier postawił konserwatystom ultimatum. - Nie należę do tych polityków, którzy ujawniają przebieg wewnętrznych narad - podkreślił. Również wiceszef PO Grzegorz Schetyna powiedział, że Platforma nie podzieli się z powodu kwestii związków partnerskich.
- Nie mam zupełnie takiego wrażenia, jest dyskusja, ona jest potrzebna. Mam nadzieję, że uda nam się wyjść z jednym projektem i po tej rozmowie będzie wzmocnienie Platformy, a nie jej osłabienie - powiedział Schetyna dziennikarzom. Przyznał jednocześnie, że rozmowa w sprawie związków partnerskich jest trudna i poważna.
"Premier woli jeden projekt"
Zarówno przedstawiciele grupy liberalnej jak i konserwatywnej w PO przyznawali, że środowemu spotkaniu u premiera towarzyszyły emocje.
Część polityków PO w nieoficjalnych rozmowach twierdzi, że konserwatyści dostali od premiera "ultimatum", zgodnie z którym albo porozumieją się w sprawie związków z resztą klubu, albo "wylecą z PO".
Z kolei należący do grupy konserwatywnej poseł PO John Godson mówił po spotkaniu dziennikarzom, że "nie było ultimatum, że musi być jeden projekt klubowy w sprawie związków partnerskich".
Według niego premier mówił, że "wolałby, aby był jeden wspólny projekt, ale powiedział też, że jeżeli się nie uda wypracować jednego projektu, to jest otwarty na dwa projekty".
Autor: mac,mn//gak / Źródło: PAP, TVN24