- Nie będę podawał się do dymisji, w związku z działaniami, o których wszyscy wiemy, że miały charakter przestępczy - powiedział podczas porannej konferencji prasowej premier Donald Tusk. Zwołał ją po wieczornej akcji ABW w redakcji "Wprost". Szef rządu dystansował się od działań prokuratury. Zapowiedział jednak, że "z całą pewnością postępowanie funkcjonariuszy będzie analizowane sekunda po sekundzie". Jeśli okaże się, że doszło na nadużyć, to osoby odpowiedzialne za to poniosą konsekwencje. Nie wykluczył też przedterminowych wyborów. Ta kwestia ma się rozstrzygnąć w najbliższych tygodniach.
Pierwsze reakcje polityczne na wystąpienie Donalda Tuska.
Poseł SLD Jerzy Wenderlich przypomina, że Sojusz złożył wniosek o informację rządu w sprawie "afery taśmowej". - Wiemy, że rząd będzie unikał złożenia tej informacji przed Sejmem - mówi poseł. I dodaje, że w kontekście wieczornej akcji ABW w siedzibie "Wprost" premier "przywdziewa dziś szaty potulnego baranka" zrzucając odpowiedzialność wyłącznie na prokuraturę.
- Domagamy się informacji, czy te wczorajsze działania były inicjatywą prokuratury czy też były inspirowane politycznie. (...) Nie może być też tak, że rząd i rządzący uważają wolność słowa za piękną wartość kiedy sprzyja rządzącym. Ale kiedy wolność słowa rządzącym przeszkadza to tę wartość negują - podkreśla poseł.
Na kolejne opinie i wyjaśnienia premiera będziemy musieli poczekać tylko do jutra. Donald Tusk zapowiedział, że w piątek wróci do tematu.
Czego możemy spodziewać się po zapowiadanej na godzinę 16 konferencji Prokuratora Generalnego? Na pewno nie ostrych słów pod adresem prokuratorów. Już wczoraj - jak ujawnił premier - Andrzej Seremet poinformował Donalda Tuska, "że jest absolutnie przekonany i nie ma żadnych wątpliwości, że czynności, jakie podjęła prokuratura, były uzasadnione".
Po godzinie premier kończy konferencję. Dziennikarze mają jeszcze pytania. Jeden z nich apeluje by Donald Tusk na nie odpowiedział. - To niepoważne, że daje nam pan godzinę. (...) Czy to jest zachowanie męża stanu?
- Dziękuję panu za komplement - rzuca wychodzący w sali premier.
Tusk tłumaczy, że minister Sienkiewicz nie prowadzi śledztwa. To jest w gestii prokuratury.
- Jestem zaskoczona tym, że nie powiedział nam pan, iż minister Sienkiewicz przestaje być ministrem - zwraca się do premiera Monika Olejnik. Jak argumentuje szef MSW jest dzisiaj świadkiem we własnej sprawie i "prowadzi śledztwo we własnej sprawie". Dodaje też, że wczorajsze działania prokuratury i ABW były niedopuszczalne i niespotykane od 1989 roku.
- Całe środowisko dziennikarskie jest przeciwko panu. Przykro mi - zwraca się do Tuska Olejnik.
- Tak, to zauważyłem - odpowiada premier po dłuższej pauzie.
Światowe agencje prasowe też śledzą konferencję szefa polskiego rządu w związku - z jak piszą - "kryzysem politycznym" w naszym kraju. Zdanie premiera o możliwym scenariuszu wcześniejszych wyborów oznaczają najwyższym priorytetem.
- Minister Sienkiewicz jest w pełnej dyspozycji. Dla niego ta sytuacja jest też bardzo niekomfortowa - zapewnia premier. Początek przyszłego tygodnia to termin, w którym szef rządu zamierza poinformować opinię publiczną o tym, jaka przyszłość polityczna czeka jego ministra. Tusk podkreśla, że Sienkiewicz jest gotowy podać się dymisji w każdej chwili.
Tusk po raz kolejny deklaruje, że chce wyjaśnić do końca sprawę działań prokuratury i ABW w redakcji "Wprost". Nie wyklucza, że w efekcie może się okazać, iż "najlepszym rozwiązaniem będzie poddanie się ocenie wyborców". - Ale o trwaniu polskiego rządu nie mogą decydować ludzie, którzy zakładają nielegalne podsłuchy - podkreśla jeszcze raz szef rządu.
To pytanie musiało paść. Zadał je dziennikarz TV Republika. - Czy w związku z tymi skandalicznymi wydarzeniami poda się pan dzisiaj do dymisji?
Chwilę później wdał się w polemikę z premierem na temat między innymi zatrzymania dwóch działaczy Ruchu Narodowego. - Pan wygasi trochę. No emocje - zwraca się do niego w pewnym momencie szef rządu. - Czy pan jest na konferencji, czy na wiecu politycznym? - pyta.
Tłumaczy, że nie poda się do dymisji "w związku z działaniami,o których wszyscy wiemy że miały charakter przestępczy". Jego zdaniem być może właśnie intencję napisania takiego właśnie scenariusza politycznego miały osoby, które stoją za nagraniami.
Część dziennikarzy denerwuje się, że premier nie odpowiada precyzyjnie na zadane pytanie. Jego kontekst był inny - tłumaczą. Chodziło o ewentualne podanie się do dymisji w związku z wczorajszymi działaniami służb w redakcji ABW a nie z ujawnieniem materiałów pochodzących z podsłuchów.
- Sprawa będzie bardzo dokładnie zbadana. Jeśli doszło do nieuzasadnionego aktu przemocy to w ogóle nie ma żadnej wątpliwości, że odpowiedzialni za to będą odpowiadali - zapewnia premier.
Są też wątki humorystyczne. Łazarewicz zwraca się za pośrednictwem premiera z prośbą do szefa MSW żeby zabrał walizkę, którą zostawili w redakcji funkcjonariusze ABW. - W redakcji ona jest zbędna - mówi Łazarewicz, czym zbudza śmiech zgromadzonych dziennikarzy.
- Postaram się zapewnić wam maksymalny komfort pracy - zapewnia szef rządu. Donald Tusk przyznaje jednak, że nie rozumie dlaczego wszystkie materiały, "które pochodzą z nielegalnych podsłuchów" nie są jeszcze opublikowane. Po raz kolejny zwraca się z apelem o jak najszybsze ujawnienie wszystkich nagrań "bo tego wymaga interes publiczny".
Dziennikarze tygodnika tłumaczą, że nie mogą tego zrobić tak szybko, jak oczekiwałby premier, bo "materiały wymagają opracowania".
Cezary Łazarewicz z "Wprost" apeluje do premiera o to, by służby - przede wszystkim prokuratura - pozwoliły dziennikarzom tygodnika pracować i skończyć składanie najnowszego numeru.
Pytanie o ewentualną dymisję szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza.
Odpowiedź Donalda Tuska: - Na początku przyszłego tygodnia ocenię, czy minister Sienkiewicz będzie zdolny do skutecznego wykorzystywania instrumentów, jakie są w jego dyspozycji. Jeśli dojdę do wniosku, że zajmowanie się przez szefa MSW tą sprawą jest dysfunkcjonalne, podejmę odpowiednie decyzje.
- To jest konferencja a nie klub dyskusyjny - przerywa wypowiedź jednego z dziennikarzy (niestety mówi bez mikrofonu) rzecznik rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. Premier przyznaje tymczasem, że "nie wie po co" prokuraturze był potrzebny nośnik, po który ABW przyszła do redakcji "Wprost". Ale - jak dodaje - nie jemu to oceniać.
- Jeśli pytacie mnie państwo jak oceniam działanie ABW, to nie czuję się tutaj szczególnie kompetentny. (...) Nie jestem dzisiaj też gotowy do oceny na ile kompetentne były to działania - mówi premier.
- Cenę za te wydarzenia zapłaci rząd i zapłacę ją ja, a nie prokuratura - nie mam co do tego żadnych wątpliwości. A ceną może być ostra ocena w najbliższych wyborach, które mogą się odbyć nawet za kilka czy kilkanaście tygodni - tak dokładnie brzmi wypowiedź szefa rządu. Jak dodaje, może się okazać, że "wcześniejsze wybory to jedyne rozstrzygnięcie" w obecnej sytuacji.
Tymczasem Donald Tusk przyznaje, że nie wyklucza realizacji scenariusza przedterminowych wyborów. Tłumaczy, że "jeśli nie da się odblokować wewnętrznej blokady politycznej" to mogą się one odbyć nawet za kilka tygodni.
Prokurator Generalny zapowiada na godz. 16 swoją konferencję prasową.
Czas na pytania dziennikarzy.
- Czy czuje się pan politycznie odpowiedzialny za to, co się stało? - pyta Krzysztof Skórzyński, reporter "Faktów". Premier nie odpowiada. Po raz kolejny rozwija jednak wątek tego, że władza wykonawcza nie może niczego "zlecać" albo zakazywać prokuraturze. Powtarza też, że liczy na wyjaśnienie wszystkich niepokojących kwestii w kontekście tego, co działo się w środę.
- Nie ma chyba powodu przypuszczać aby istniała jakakolwiek obawa, że cokolwiek w tej sprawie może być ukryte lub niedopowiedziane - podkreśla.
- Minister Biernacki pracuje nad tym by ocenić zasadność postępowania (prokuratury - red.). (...) Jestem przekonany, że znajdziemy rozwiązanie by ujawnianie tych materiałów nie pozostawało w konflikcie z naruszaniem wartości, jaką jest wolność słowa - zaznacza premier.
Donald Tusk zastrzega, że to "jak najszybsze ujawnienie materiałów" powinno się odbywać bez naruszania zasady wolności mediów. Dodaje, że wczorajsze działania prokuratury nie miały jego zdaniem na celu zablokowanie dalszych publikacji dziennikarzy "Wprost". - Ktoś wyraźnie ograniczony umysłowo mógłby sądzić, że akcja prokuratury zablokuje, częściowo lub w całości, publikację - mówi.
Premier mówi o tym, że problem, który pojawił się po publikacji "Wprost" jest bardzo poważny i groźny dla państwa. - Możecie to państwo potraktować jako apel o natychmiastowe opublikowanie wszystkich materiałów pochodzących z nielegalnych podsłuchów - zwraca się do dziennikarzy.
- Chcę bardzo wyraźnie podkreślić, że z mojego punktu widzenia chciałbym uniknąć takich działań, (...) które godzą w wolność słowa. (...) Z punktu widzenia państwa polskiego tego typu materiał (nagrania opublikowane przez "Wprost" - red.) może być niebezpieczny. I tak też rozumiem stronę tytułową tygodnika. (...) Dla rządu i dla mnie osobiście rzeczą najważniejszą jest żeby bez naruszania wolności słowa doprowadzić do jak najszybszego ujawnienia wszystkich materiałów oraz tego, kto organizował te nielegalne podsłuchy.
- Zwróciłem się też do ministra sprawiedliwości - jeszcze wczoraj wieczorem - o ocenę tych zdarzeń i zasadności tego postępowania - kontynuuje szef rządu.
- Czy państwo w to wierzycie, czy też nie, działania prokuratury nie są uzgadniane i nie mogą być uzgadniane z władzą wykonawczą.
Donald Tusk wyjawia, że kiedy zaczęła się akcja ABW w siedzibie "Wprost", skontaktował się telefonicznie z prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem. Pytał, czy to działanie jest konieczne i czy musi wyglądać w ten sposób.
- Mamy poważny problem i nie możemy odwlekać w czasie tego co się stało i co może się stać w najbliższym czasie - zaczyna premier.
Donald Tusk zaczyna konferencję
Czy to już czas na przedterminowe wybory?
- Mam wrażenie, że Platforma straciłaby najwięcej właśnie w tej chwili. To jest najgorszy moment dla PO - mówi w TVN24 dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz z UW.
Walizka dotarła do celu, ale właściciel jeszcze nie przyszedł pic.twitter.com/0c13ZS6I9G
— Samuel Pereira (@Samueljrp) czerwiec 19, 2014
W sali, w której za chwilę ma pojawić się premier, jest tłum dziennikarzy. Ciągle jednak nie ma Donalda Tuska.
Konferencja premiera odbyła się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Dwie wizyty
W środę agenci ABW dwukrotnie przyszli do siedziby tygodnika "Wprost". Po raz pierwszy około południa, gdy przyszli z postanowieniem prokuratury o wydanie nagrań, na których utrwalono rozmowy wysokich urzędników państwowych. Wrócili około godz. 20 w towarzystwie prokuratora Józefa Gacka, bo redakcja odmówiła oddania materiałów. Przeszukanie redakcji "Wprost" zleciła Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Według niej, nośniki zawierające nagrania rozmów, których ujawnianie dziennikarze "Wprost" rozpoczęli w minioną sobotę, są dowodem przestępstwa dotyczącego nielegalnych podsłuchów. Redakcja odmówiła jednak wydania nagrań, uzasadniając to ochroną źródła.
Kilka godzin przepychanek
Kilka godzin trwały rozmowy i przepychanki w redakcji, zanim funkcjonariusze ABW i prokuratorzy przerwali przeszukanie i po godz. 23 opuścili siedzibę tygodnika.
"W związku z zaistniałą sytuacją tj. eskalacją konfliktu, w szczególności zagrożeniem dla bezpieczeństwa i zdrowia prokuratorów i funkcjonariuszy ABW wykonujących czynności przeszukania w siedzibie redakcji oraz brakiem prawidłowego i realnego zabezpieczenia pracy tychże przez obecnych na miejscu funkcjonariuszy Policji, prokuratorzy zmuszeni byli odstąpić od kontynuowania zadań służbowych" - napisała rzeczniczka prokuratury Renata Mazur w specjalnym komunikacie.
"Konfliktowa sytuacja". Na miejscu 13 policjantów
Rzecznik KGP Mariusz Sokołowski powiedział, że na miejscu było 13 funkcjonariuszy wezwanych w trybie alarmowym w ostatniej fazie "tej konfliktowej sytuacji". Jak mówił, zgodnie z prawem w takiej sytuacji prokurator wydaje funkcjonariuszom polecenia na miejscu, a takich poleceń nie było.
- Zostaliśmy wezwani na miejsce przez prokuratorów wykonujących czynności w celu zapewnienia bezpieczeństwa. Nie jesteśmy tutaj stroną. Dla nas działanie w takiej sytuacji, sytuacji sporu, nie jest prostym działaniem. Naszą rolą jest zapewnienie porządku w danym miejscu - powiedział. Redakcja zapowiada zażalenie na działanie prokuratury.
Autor: ktom/kka / Źródło: PAP