- Jeśli ACTA wejdzie w życie, to każdy mógłby być podejrzany o piractwo, a właściciele stron byliby zobligowani, by kontrolować wszystko, co się na nich dzieje. To prawo do totalnej inwigilacji nie tylko tego, co się robi w Internecie - powiedział w TVN24 Przemysław Pająk, redaktor naczelny serwisu Spider's Web. Resort kultury odpiera te zarzuty. Zapewnia, że ACTA gwarantuje "wolność słowa i prawo do prywatności". Z kolei minister cyfryzacji Michał Boni zapowiada, że w poniedziałek ws. ACTA spotka się z premierem Donaldem Tuskiem i szefami MSZ i MKiDN.
Hakerzy z grupy "Anonymous" ogłosili w niedzielę na Twitterze "polską rewolucję". Rządowe strony jedna po drugiej zawieszały się bądź przestawały działać. W ten sposób "Anonimowi protestują przeciwko rządowym planom podpisania międzynarodowego porozumienia ACTA.
ACTA (Anti-counterfeiting trade agreement) to układ między Australią, Kanadą, Japonią, Koreą Południową, Meksykiem, Maroko, Nową Zelandią, Singapurem, Szwajcarią i USA, do którego ma dołączyć UE (Polska dokument ma podpisać 26 stycznia). Jego nazwę można przetłumaczyć jako "porozumienie przeciw obrotowi podróbkami", dotyczy jednak ochrony własności intelektualnej w ogóle, również w internecie.
"Totalna inwigilacja"
W rozmowie z TVN24 Przemysław Pająk podkreślał, że ACTA może radykalnie ograniczyć wolność w sieci. W jego ocenie dokument jest projektem, który zakłada możliwość podejmowania działań zdecydowanie wykraczających poza te, które obecnie są praktykowane przeciwko piratom w internecie. Nie sądzi jednak, aby po fali protestów ten dokument został przyjęty w Polsce i na całym świecie. - Myślę, że ta spektakularna akcja protestacyjna nie tylko hackerów, ale i internautów w Polsce, skutecznie odstraszy polskich prawodawców od wdrożenia tego absurdalnego aktu - powiedział.
Jak tłumaczył naczelny Spider's Web, największe kontrowersje w dokumencie wzbudza to, że "w ręce różnych instytucji dostaną się prawa lub możliwości do totalnej inwigilacji nie tylko tego, co się robi w internecie, ale także tego gdzie się wchodzi, jakie linki się zamieszcza, gdzie i co się publikuje". - Chyba nikt nie chciałby być aż tak inwigilowany, żeby wszelką aktywność w internecie można było monitorować - podkreślił Pająk.
To użytkownicy budują treści strony. Nikt nie jest w stanie w 100 proc. kontrolować tego, co się dzieje na stronie. U mnie na stronie jest mnóstwo komentarzy i nie jestem w stanie sprawdzić wszystkich linków i wpisów, a spójrzmy na duże portale. To jest nie do pomyślenia tego wszystkiego pilnować Przemysław Pająk, redaktor naczelny Spider's Web
Jak dodał, jeśli ACTA wejdzie w życie, to każdy właściciel strony internetowej będzie musiał kontrolować wszystko, co się na niej dzieje, a w dobie dzisiejszego internetu nie jest to możliwe. - To użytkownicy budują treści strony. Nikt nie jest w stanie w 100 proc. kontrolować tego, co się dzieje na stronie. U mnie na stronie jest mnóstwo komentarzy i nie jestem w stanie sprawdzić wszystkich linków i wpisów, a spójrzmy na duże portale. To jest nie do pomyślenia tego wszystkiego pilnować - zwrócił uwagę.
Według niego inwigilacji podlegać będą głównie linki, prowadzące do treści, które będą łamać prawo w nowym wymiarze, czy zamieszczanie filmików, które mogą zawierać w tle melodie "obarczoną prawem autorskim".
Pająk skonkludował, że sama idea walki z piractwem jest szczytna, jednak "sposób przygotowania aktów pokazuje dalekie niezrozumienie aktualnego stanu internetowego, gdzie to użytkownicy generują treści i kontrolowanie tego wszystkie nie jest możliwe".
"Widzimy tylko czubek góry lodowej".
Z kolei Katarzyna Szymielewicz z pozarządowej organizacji fundacji Panoptykon twierdzi, że porozumienie ACTA jest niebezpieczne, gdyż mamy do czynienia z dokumentem, który był negocjowany w tajemnicy, a my "widzimy tylko czubek góry lodowej". - Widzimy tylko dokument, który jest napisany przez prawników i dyplomatów, który do konkretów się nie odnosi, a nie widzimy dokumentów negocjacyjnych, instrukcji - powiedziała. I dodała: - Zarzutami wobec tego dokumentu od samego początku było to, że rządy wiedziały, że negocjują dokument, który może być niebezpieczny i niepopularny. Według niej, ACTA podlegać będzie "decyzji dyskrecji interpretacyjnej rządów".
Ponadto Szymielewicz podkreśliła, że jeśli ACTA wejdzie w życie, to zwiększy się presja na firmy internetowe, aby wspierały egzekucję prawa autorskiego. - Na przykład Allegro, Telekomunikacja Polska czy Onet, mogą być poproszone przez inne firmy o ujawnienie danych użytkowników o pomoc w tym, żeby namierzyć domniemanego pirata i zablokować mu możliwość dalszego użytkowania internetu - mówiła w TVN24. Zwróciła także uwagę, że według obecnego prawa firmy mogą się bronić przed ujawnieniem takich danych innym firmom, które nie są ani policją ani sądem.
Wolność słowa i prawo do prywatności
Wszystkie te zarzuty odpiera Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które odpowiada za wprowadzenie ACTA w Polsce. Jak poinformował resort w komunikacie, "ACTA zawiera przepisy gwarantujące, że jej stosowanie nie naruszy wolności słowa i prawa do prywatności. Ma za zadanie zapewnić skuteczną ochronę praw własności intelektualnej". Według resortu w tekście umowy nie można znaleźć przepisów, które tworzyłyby wspomniane zagrożenia.
Zdaniem ministerstwa najważniejszą korzyścią dla Unii Europejskiej z przystąpienia do ACTA byłoby zapewnienie "skuteczniejszej ochrony unijnych, a więc także polskich, właścicieli praw własności intelektualnej". Dotyczy to również artystów, twórców, producentów, nadawców, przedsiębiorców, których "kapitałem" są prawa własności przemysłowej poza granicami Unii.
Kuriozalnie brzmi zarzut, jakoby ACTA przewidywało obowiązek monitorowania użytkowników internetu. Określone w tej umowie środki prawne nie mogą tworzyć barier dla zgodnej z prawem działalności, ani nie mogą naruszać prawa do wolności słowa, sprawiedliwego procesu i prywatności, a także konkurencyjności Treść komunikatu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Jak podkreśliło MKiDN, "żaden przepis ACTA nie wprowadza wymogu blokowania legalnych treści w Internecie". Jak czytamy w komunikacie, "kuriozalnie brzmi zarzut, jakoby ACTA przewidywało obowiązek monitorowania użytkowników internetu. Określone w tej umowie środki prawne nie mogą tworzyć barier dla zgodnej z prawem działalności, ani nie mogą naruszać prawa do wolności słowa, sprawiedliwego procesu i prywatności, a także konkurencyjności".
ACTA nie aż tak restrykcyjne
Ministerstwo zauważa, że polskie oraz wspólnotowe standardy wyrażone w przepisach ochrony dóbr własności intelektualnej są obecnie bardziej restrykcyjne, niż te przewidziane w ACTA. - Państwa członkowskie uczestniczyły w negocjacjach tylko w zakresie przepisów karnych umowy, w pozostałym zakresie UE była reprezentowana przez Komisję Europejską (...). Wynika to z podziału kompetencji w UE, dlatego procedura przystąpienia Unii Europejskiej i jej państw członkowskich odbywa się dwutorowo, zarówno na szczeblu Unii, jak i poszczególnych krajów - przypomniało ministerstwo.
We wrześniu 2011 roku organizacje zrzeszające w Polsce podmioty reprezentujące rynki: wydawniczy, filmowy, muzyczny i oprogramowania, skierowały do premiera Donalda Tuska wystąpienie popierające przystąpienie Polski do umowy ACTA. Wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in. ZPAV, ZAiKS, Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Stowarzyszenie Dystrybutorów Filmowych, Business Software Alliance - podkreślił resort.
Spotkanie z premierem w poniedziałek
Polska ma podpisać ACTA 26 stycznia w Tokio. Rząd przyjął już uchwałę o udzieleniu zgody na podpisanie ACTA i o warunkach jej wykonania. Jednak minister administracji i cyfryzacji Michał Boni poinformował, że poprosił premiera o ponowną dyskusję na ten temat. Jak poinformował dziś minister, spotkanie z premierem miałoby odbyć się w poniedziałek.
Zwrócił także uwagę, że rządowi potrzebny jest czas, aby przeanalizować wszystkie warunki prawne, np. czy w traktacie jest możliwość budowania protokołów, które pozwolą każdemu krajowi indywidualnie interpretować zapisy ACTA. - Myślę, że podczas jutrzejszego spotkania u premiera będziemy o tym rozmawiali. Byłoby dobrze, żeby już mniej eskalować to napięcie, które ma miejsce - zaznaczył. I dodał: - Pan premier do tej pory nie podpisał upoważnienia do podpisania tego dokumentu, więc myślę, że to jutrzejsze spotkanie jest naprawdę otwarte.
Opinie, jakie mamy mówią, że w Polsce tego prawa nie trzeba będzie zmieniać. Ale problem jest i dlatego uważam, że powinniśmy się nad tym zastanowić, wrócić do dialogu, spotkać się ze środowiskami internetowymi oraz twórcami, którzy chcą dbać o swoje prawa autorskie i w najbliższych dwóch tygodniach przeprowadzić dobre, porządne konsultacje Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji
Jak zauważył Boni, są dwa powody trwającej obecnie "operacji protest" - poczucie słabości i braku konsultacji oraz "solidarność międzynarodowa, szczególnie z tymi krajami, w których ACTA stworzyłaby wymóg zmiany prawa". - Opinie, jakie mamy mówią, że w Polsce tego prawa nie trzeba będzie zmieniać. Ale problem jest i dlatego uważam, że powinniśmy się nad tym zastanowić, wrócić do dialogu, spotkać się ze środowiskami internetowymi oraz twórcami, którzy chcą dbać o swoje prawa autorskie i w najbliższych dwóch tygodniach przeprowadzić dobre, porządne konsultacje - powiedział Boni.
Rada UE decyzję o podpisaniu ACTA podjęła za polskiej prezydencji na posiedzeniu 15-16 grudnia 2011 z udziałem ministrów rolnictwa i rybołówstwa, pod przewodnictwem Marka Sawickiego. Kraje UE uzgodniły przystąpienie do porozumienia na szczeblu eksperckim. W takim przypadku jest przyjętą praktyką, że formalną decyzję podejmują bez dyskusji ministrowie na dowolnym posiedzeniu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24