Przyczyną śmierci mężczyzny z Sosnowca był rozległy obrzęk mózgu, efekt zażycia dopalaczy - wynika z sekcji zwłok. Biegły wykluczył użycie wobec mężczyzny przemocy fizycznej. 23-latek zmarł w poniedziałek. O jego śmierć wielu mieszkańców obwinia policję. We wtorek demonstrowało przed miejscową komendą około 300 osób.
Wnioski z autopsji potwierdziliśmy w Prokuraturze Okręgowej w Katowicach. Według tych informacji na ciele mężczyzny nie stwierdzono złamań ani żadnych innych obrażeń, które byłyby wynikiem uderzeń. Przyczyna śmierci to - według wyników sekcji - zażycie silnych środków odurzających, których efektem był "silny obrzęk mózgu". Substancja, którą mężczyzna zażył będzie teraz badana przez kolejnych biegłych. Prawdopodobnie były to dopalacze.
Interwencja policji
Do zdarzenia doszło 12 marca. Policjanci otrzymali zgłoszenie od lekarzy pogotowia ratunkowego, którzy interweniowali na ulicy Kisielewskiego w Sosnowcu.
- Załoga poprosiła nas o pomoc, zgodnie z jej relacją na miejscu było dwóch mężczyzn prawdopodobnie pod wpływem narkotyków - mówił Kontaktowi 24 Dariusz Panas, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu.
Po przybyciu na miejsce policjanci mieli zastać jednego z mężczyzn pod opieką lekarzy i drugiego, który siedział za kierownicą BMW.
- Był agresywny, nie chciał poddać się wylegitymowaniu. Istniało zagrożenie, że będzie chciał jechać tym samochodem - twierdził rzecznik.
Zamieszki w Sosnowcu
Wtedy policjanci podjęli decyzję o obezwładnieniu mężczyzny. - Został dowieziony na izbę wytrzeźwień. Tam dostał drgawek i stracił przytomność. Udzielono mu jednak pomocy, wezwano też pogotowie. W końcu trafił do szpitala w Sosnowcu - relacjonował Panas.
Po śmierci mężczyzny w Sosnowcu pod komendą policji doszło we wtorek wieczorem do starć z funkcjonariuszami. Uczestnicy zamieszek byli zdania, że 23-latek zmarł w wyniku brutalnej interwencji policji. Wybuchały petardy, kamienie poleciały w stronę budynku i funkcjonariuszy. Do późnego wieczora we wtorek zatrzymano 14 protestujących. Dwóch policjantów zostało niegroźnie rannych.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl)//rzw