Minister zdrowia Ewa Kopacz zaprzecza jakoby resort uznawał stosunek przerywany za metodę antykoncepcji. - To jest rzetelne sprawozdanie z badań GUS prowadzonych wśród Polaków. To respondenci uważają stosunek przerywany za metodę antykoncepcji - powiedziała minister w TVN24, broniąc raportu MZ o dostępie kobiet do antykoncepcji i badań prenatalnych. Wcześniej lekarze na łamach "Dziennika" apelowali, aby Sejm tego raportu nie przyjmował.
Dokument, który pojawił się na stronach internetowych resortu, wywołał poruszenie wśród lekarzy i organizacji zajmujących się problematyką planowania rodziny.
Można się z niego bowiem dowiedzieć m.in., że rząd zapewnia dostęp do antykoncepcji. Ministerstwo wylicza nawet trzy refundowane preparaty antykoncepcyjne. Tyle, że refundowany jest jeden i ten sam preparat o różnych nazwach, w dodatku najstarszy z dopuszczonych na polski rynek.
Ewa Kopacz zaprzecza jednak tej interpretacji. - W Polsce nie ma refundacji środków antykoncepcyjnych. Jest natomiast tak, że część z nich stosowana jest w terapii niepłodności i innych hormonalnych - tłumaczyła Kopacz.
Na pytanie, dlaczego refundowane są trzy leki oparte na tym samym preparacie, minister nie odpowiedziała.
A może szklanka wody?
Z raportu wynika również, że najczęściej stosowaną metodą zapobiegania ciąży jest stosunek przerywany. - To nie jest metoda antykoncepcji – protestował na łamach "Dziennika" seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski.
Z kolei minister zdrowia zaapelowała w TVN24 o "zmianę mentalności Polaków", bo - jej zdaniem - to ona odpowiada za zaskakujące wyznania respondentów badanych przez Główny Urząd Statystyczny, a samo ministerstwo stosunku przerywanego do antykoncepcji nie zalicza.
Stare dane
Na zarzuty o to, że raport przytacza dane z 2004 r., szefowa resortu zdrowia odpowiedziała, że nowszych nie ma. - O kwestie antykoncepcji, in vitro itp. GUS ostatni raz pytał właśnie wtedy - twierdzi Kopacz.
Już wcześniej zdziwienie tymi słowami wyrażał seksuolog prof. Zbigniew Izdebski i mówił, że on sam przekazywał resortowi nowsze.
Z kolei minister zaskoczona jest wypowiedziami prof. Izdebskiego, bo potwierdza, że obok GUS-u to on prowadzi badania na ten temat. Czy ministerstwo miało dostęp do nowszych wyników badań prof. Izdebskiego? Na to pytanie Kopacz ponownie nie odpowiedziała.
Zaniżone dane o aborcji
W raporcie zaskakujące dla lekarzy są również dane o liczbie aborcji. W ubiegłym roku przeprowadzono 499 zabiegów. Od jednego z lekarzy "Dziennik" usłyszał, że dane na pewno nie są rzetelne, bo zbliżoną liczbę zabiegów wykonuje tylko jego szpital.
Stosunek przerywany to nie jest metoda antykoncepcja seks
Kolejne rewelacje dotyczą badań prenatalnych. Autorzy przekonują, że od 2005 r. NFZ finansuje te badania wszystkim kobietom w ciąży, które ukończyły 35 lat. Wymienia wśród nich test PAPP-A (bezinwazyjna ocena ryzyka wad genetycznych).
- To totalne oszukiwanie społeczeństwa. W Polsce z badaniami jest dramatycznie źle - mówi prof. Romuald Dębski, kierownik kliniki ginekologii i położnictwa Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. I dodaje: - Test PAPP-A to kosztowne badanie, bardzo rzadko zalecane. Można je wykonać tylko w kilku miejscach w Polsce, i to odpłatnie.
Źródło: TVN24, "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24