Przed Pałacem Prezydenckim manifestował wielotysięczny tłum. To byli głównie zwolennicy przeniesienia krzyża smoleńskiego, który po katastrofie postawili przed pałacem harcerze. Na miejscu była garstka tzw. obrońców krucyfiksu. Obie grupy oddzielała policja. Z jednej strony śpiewano "Pszczółkę Maję" i "Ogórek". Z drugiej "Barkę". Obyło się bez incydentów.
Ze strony manifestujących słychać było hasła: "Wykorzystanie krzyża do walki politycznej to dzieło szatana! Jarosławie Kaczyński opamiętaj się" oraz "Krzyż do kościoła. Polska to kraj świecki. Szanujmy konstytucję". Ludzie trzymali kartonowe tablice z hasłami: "Jarosławie Kaczyński - opamiętaj się", "Zburzyć Pałac Prezydencki - zasłania krzyż", "Nie mogę spać bo trzymam krzyż". Przeciwnicy krzyża grali przez pewien czas w piłkę plażową i puszczali mydlane bańki.
Pojawiły się osoby przebrane za papieża czy Lorda Vadera. Śpiewano piosenki "Pszczółka Maja", "Ogórek". Były też absurdalne hasła: "Chcemy koła, zamiast krzyża".
Obrońcy krzyża, którzy znajdowali się w jego bezpośrednim sąsiedztwie, od tłumu oddzieleni byli metalowymi barierkami. Trzymali w ręku biało-czerwone flagi oraz śpiewali religijne pieśni lub modlili się. Oni również mieli transparenty, np. z napisem "Zostawicie krzyż w spokoju. PO-litycy zamiast skłócać Polaków spełnijcie obietnice wyborcze!". Wśród "obrońców" znajdował się były działacz opozycji PRL i kapelan "Solidarności" ks. Stanisław Małkowski. - Czuję z ich strony wielki poziom nienawiści. Chodzi im o usunięcie krzyża z przestrzeni publicznej. To są wychowankowie Owsiaka i Wojewódzkiego. To jest wojna o Polskę - powiedział w czasie manifestacji.
Przed Pałacem ustawione były rzędy barierek; jezdnia została wyłączona z ruchu. Porządku pilnowała policja i straż miejska. Obu grupom przyglądali się liczni gapie.
Policja szacowała, że wokół Pałacu zgromadziło się kilka tysięcy osób. Rzecznik komendy stołecznej Maciej Karczyński ocenił, że było spokojnie i nie doszło do incydentów. - Na łamanie przepisów będziemy reagować - zaznaczał w TVN24.
"Akcja krzyż" zakończyła się około 1 w nocy. Powoli tłum zaczął się rozchodzić.
Zaczęło się w internecie
Demonstracja pod Pałacem Prezydenckim (wydała na nią zgodę prezydent Warszawy) rozpoczęła się w poniedziałek o godz. 23 i miała potrwać około dwóch godzin. Jej uczestnicy zorganizowali się poprzez społecznościowy Facebook w profilu "Akcja krzyż", który zainicjował Dominik Taras. "Chcemy wyrazić sprzeciw wobec bulwersującej ogół Polaków (i nie tylko) biernej postawy władz oraz służb porządkowych. Chcemy przeniesienia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego w godne dla niego miejsce, czyli do kościoła" - można było przeczytać na Facebooku o powodach zorganizowania akcji.
Będą bronić biernie
Przed manifestacją Mariusz Bulski, jeden z obrońców krzyża mówił, że liczy, iż pikieta odbędzie się pokojowo.
- Nasi obrońcy zadeklarowali, że wyjdą z kwiatami do manifestujących - powiedział w "Faktach po Faktach" TVN24 na kilka godzin przed rozpoczęciem manifestacji.
Bulski brał pod uwagę, że krzyż może zostać przejęty przez manifestujących i zabrany na komendę policji.
Pytany, czy zebrani siłą będą bronić krzyża, odpowiedział: - Myślę, że nie. Będziemy bronić biernie, milczeniem, modlitwą.
Bulski podkreślił, że obrońcy krzyża nie chcieli doprowadzić do eskalacji konfliktu.
"Anarchia, klęska, wstyd"
Lewicowy poseł Andrzej Celiński, który również był gościem "Faktów Po Faktach" stwierdził, że to, co się dzieje pod Pałacem "jest klęską polskiego państwa".
- Serwują ją nam najwybitniejsi polscy politycy. Z jednej strony Jarosław Kaczyński, który wprost opowiada rzeczy niestworzone i czyni z tej manifestacji instrument walki politycznej. Z drugiej premier Tusk i prezydent Komorowski, którzy w tej kwestii są bierni. (...) A z trzeciej strony autorytet Kościoła też w tej sprawie się błaźni - tłumaczył.
Polityk wyznał, że zamieszanie powstałe wokół obecności krzyża przed Pałacem "napawa go bardzo głębokim wstydem". - Dla mnie jest to żenujące. Obywatele mają prawo oczekiwać, że organy państwa przywrócą ład prawny. To, co się dzieje, jest czystą anarchią - ocenił.
Premier o proteście
Premier Donald Tusk pytany w poniedziałek przez dziennikarzy, czy sądzi, że przed Pałacem Prezydenckim "będzie gorąco", odparł "nie sądzę, gorąco to jest, bo słońce parzy". - Jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby tam był jakiś względny porządek, bo oczywiście przy takim bardzo momentami fanatycznym podejściu do sprawy to trudno, żeby to miejsce wyglądało godnie, tak jak powinno wyglądać - dodał Tusk. Zapewnił, że służby zadbają o porządek.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24