Morze Północne wciąż kryje w swoich głębinach tajemnicę słynnego polskiego okrętu podwodnego z czasów II wojny światowej ORP "Orzeł". Choć ekipa poszukiwawcza nie znalazła pozostałości wraku w wytypowanym wcześniej akwenie, zamierza przeczesać jeszcze jedno niemieckie pole minowe.
16-osobowa ekspedycja trasą ostatniego patrolu OPR "Orzeł" ruszyła ponad tydzień temu, w niedzielę. Przygotowania do niej trwały trzy lata. CZYTAJ WIĘCEJ
Po dotarciu do akwenu położonego na zachód od cieśniny Skagerrak, zbadano - bez sukcesu - wytypowany obszar o wymiarach 15 na 20 mil morskich.
W poszukiwaniach pomagają ciągnięty za statkiem na 30-metrowej linie sonar i wykonujący podwodne zdjęcia specjalny robot.
Rzecznik prasowy ekspedycji Wojciech Godlewski podkreślił, że ekspedycja musi się spieszyć, bo według zapowiedzi synoptyków, w czwartek w rejonie pobytu katamaranu ma być silny sztorm. - Jeżeli prognozy się potwierdzą, poszukiwania będą musiały być przerwane - powiedział Godlewski.
Los "Orła" wciąż nieznany
Istnieje kilka hipotez dotyczących losu polskiego okrętu podwodnego. Najbardziej prawdopodobna mówi o zatopieniu ORP "Orzeł" przez niemiecką minę morską.
Zbudowany w dwudziestoleciu międzywojennym okręt wypłynął w morze pierwszego września 1939 roku, by zabezpieczyć polskie wybrzeże. W połowie miesiąca jednostka zawinęła do Tallina, gdzie została internowana.
Zabrano jej dziennik pokładowy, mapy i część uzbrojenia. Pomimo tego marynarze uciekli i kierując się narysowanymi z pamięci mapami, po 40-dniowym, pełnym niebezpieczeństw rejsie zawinęła do bezpiecznego portu na Wyspach Brytyjskich.
"Orzeł" został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth i zimą okręt wychodził wielokrotnie na patrole, ostatni raz 23 maja 1940. Z tego patrolu na Morze Północne polska jednostka nigdy już nie wróciła.
Źródło: RMF FM, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24