"Przeszłość odkreślamy grubą linią" - te słynne słowa trzydzieści lat temu wypowiedział w Sejmie pierwszy po wojnie niekomunistyczny premier. Tadeusz Mazowiecki przez lata potem tłumaczył sens tych słów, a mimo to zostały one przekręcone i do dziś są politycznie wykorzystywane - między innymi przez autorów obecnych zmian w sądownictwie. Materiał magazynu "Czarno na białym" TVN24.
Latem 1989 roku podczas transmisji obrad Sejmu na mównicę po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat wszedł niekomunistyczny kandydat na premiera. Podczas wystąpienia z ust Tadeusza Mazowieckiego padło zdanie o "odkreśleniu przeszłości grubą linią".
Dla środowiska krytyków Okrągłego Stołu i później twórców idei IV RP, a w ostatnich latach autorów zmian w sądownictwie był to dowód na zawarcie porozumienia z komunistami i wyrażenie niechęci do rozliczenia kilkudziesięciu lat rządów komunistów.
"Nic wspólnego z rozgrzeszaniem komunistów"
Politycy Prawa i Sprawiedliwości mimo wielu tłumaczeń prawdziwego znaczenia słów premiera Mazowieckiego obstają przy własnej wersji. Zdaniem posła Tomasza Rzymkowskiego "gruba kreska to była próba pojednania między stroną opozycyjną 'Solidarnością' a rządzącymi komunistami".
- To pewien termin związany z brakiem rozliczenia komunistów za kilkudziesięcioletnie rządy - powiedział Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości. - Wielkie kontrasty społeczne, z którymi my dzisiaj walczymy, są gorzkim owocem tamtych decyzji, również tak zwanej "grubej kreski" - stwierdził Tadeusz Cymański.
Z kolei senator PiS Jan Maria Jackowski ocenił, że synonimem "grubej kreski" jest prowadzenie "polityki zapomnienia".
Waldemar Kuczyński, minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, tłumaczył, że słowa premiera nie miały nic wspólnego z rozgrzeszaniem przeszłości, z amnezją czy masową abolicją. - Tu chodziło tylko o to, że do tej pory za Polskę odpowiadała komuna, a od tej pory za Polskę odpowiadamy my - wytłumaczył.
- To nie miało nic wspólnego z rozgrzeszaniem komunistów - podkreślił.
"Wyciągnął rękę do chcących służyć wolnej Polsce"
Tadeusz Mazowiecki 30 lat temu, podczas swojego wystąpienia w Sejmie na wstępie podkreślił, że "przychodzi jako człowiek 'Solidarności', wierny sierpniowemu dziedzictwu". - Ale dziedzictwo Sierpnia to także zdolność przekraczania sporów i podziałów, umiejętność poszukiwania partnerstwa, wyrzeczenie się myślenia w kategoriach brania odwetu za przeszłość, wyrównywania rachunków krzywd - powiedział.
Waldemar Pawlak, który w 1989 roku był początkującym posłem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, podkreślił, że "to był zupełnie inny Sejm niż to, co widzimy obecnie". - Był szacunek i umiejętność wzajemnego rozmawiania pomimo różnic - dodał.
- Rząd nie zamierza przeprowadzać masowej wymiany urzędników państwowych. W doborze kadr stosować będziemy wyłącznie zasady fachowości, kompetencji oraz lojalnego wykonywania poleceń wobec władzy państwowej - zapowiedział w 1989 roku Mazowiecki.
Zdaniem Pawlaka w ten sposób Mazowiecki "wyciągnął rękę do tych, którzy chcą służyć wolnej Polsce". - Że jest dla nich miejsce, żeby w pewien sposób zrehabilitowali swoje życie - dodał były premier.
Jak "Gruba linia" stała się "grubą kreską"?
Tadeusz Mazowiecki podczas swojego wystąpienia podkreślił, że "wszyscy obywatele polscy muszą mieć równe prawa w ubieganiu się o dostęp do służby państwowej".
Zdaniem Marcina Święcickiego, jednego z trzech ministrów z ramienia Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, intencją Mazowieckiego nie było to, "żeby z paru milionów ludzi związanych ze starym systemem zrobić teraz obywateli drugiej kategorii".
- Natomiast robiono dekomunizację w ten sposób, że zakazano partii w wojsku, w policji, w sądach. Rozwiązano Urząd Bezpieczeństwa, najgorszy polityczny urząd. Ale nie było żadnego rozliczania indywidualnie osób za czyny przestępcze - zwrócił uwagę Święcicki.
Ale to właśnie takie rzekome działania wytykają do dziś zaciekli krytycy Mazowieckiego. Używają do tego jego własnych, wyrwanych z kontekstu, słów. "Przeszłość odkreślamy grubą linią" - to zdanie kilka miesięcy później stało się i pozostało przez lata przyczyną głównych zarzutów wobec Tadeusza Mazowieckiego i jego rządu.
- Gruba linia stała się grubą kreską w trakcie kampanii prezydenckiej w 1990 roku, czyli w okresie wewnętrznego podziału obozu solidarnościowego - wyjaśniał Aleksander Hall, minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.
Wtedy Lech Wałęsa zwrócił się przeciw rządowi Tadeusza Mazowieckiego. Jak wspomnieli uczestnicy tamtych wydarzeń, zrobił to za namową swojego otoczenia. - Jarosław Kaczyński był tak naprawdę głównym architektem koncepcji politycznej, którą głosił Lech Wałęsa w wyborach prezydenckich - stwierdził Hall. - Wypaczona myśl Mazowieckiego staje się użytecznym narzędziem i przekształca się w rodzaj jakiegoś idiotycznego mitu - dodał Kuczyński. Dla środowiska krytyków Okrągłego Stołu i później twórców idei IV RP, a w ostatnich latach autorów zmian w sądownictwie, był to mit założycielski.
"Kłamstwo powtarzane sto razy zmieniło się w prawdę"
Premier Mateusz Morawiecki, minister Zbigniew Ziobro, prezydent Andrzej Duda zgodnie argumentują, że podejmowane przez nich działania mają na celu "dekomunizację", "samooczyszczenie" i "zniknięcie czynnych działaczy PZPR" - a dokonują tego rękami między innymi byłego prokuratora z czasów stanu wojennego, posła PiS Stanisława Piotrowicza.
"Powiedział następnego dnia w expose rządowym, że wprowadzamy 'grubą kreskę', czyli nie zmieniamy układu społecznego - powiedział Jarosław Kaczyński w 1994 roku w książkowym wywiadzie Teresy Torańskiej. "O, nie!" - zareagowała dziennikarka i przytoczyła słowa Tadeusza Mazowieckiego, które padły nie w expose rządowym, a kilkanaście dni wcześniej - w momencie powierzenia misji stworzenia gabinetu.
- Rząd, który utworzę nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania - powiedział Mazowiecki.
Reakcja Jarosława Kaczyńskiego na przypomnienie tych słów przez Torańską była krótka. "To ty, widzę (uśmiech), jesteś agentką tamtej strony" - rzucił.
- Widzę Goebbelsa, jak się zza grobu wyłania i chichocze, którego główną tezą było, że "kłamstwo powtarzane sto razy, zamienia się w prawdę" i, niestety, historia "grubej kreski" jest dowodem, że czasami tak bywa - powiedziała Małgorzata Niezabitowska, rzeczniczka rządu Tadeusza Mazowieckiego.
Zdaniem uczestników zdarzeń sprzed 30 lat stało się tak za sprawą osobistych ambicji. - Oczekiwali, że znajdą swoje miejsce w nowo-tworzonym rządzie. Z różnych powodów się w nim nie znaleźli - powiedział Waldemar Kuczyński, wskazując między innymi na Lecha i Jarosława Kaczyńskich. - To jest głównie wina tego kręgu, który się później integrował wokół Jarosława Kaczyńskiego - dodał.
Aleksander Hall przypomniał, że Tadeusz Mazowiecki nie zaproponował Jarosławowi Kaczyńskiemu stanowiska w rządzie, "co musiało go zaboleć, bo Tadeusz Mazowiecki świetnie znał się na ludziach".
- Od tego momentu zaczyna się wojna Kaczyńskiego z rządem Mazowieckiego z wykorzystaniem Lecha Wałęsy - podkreślił Kuczyński.
- Jarosław Kaczyński na pewno jest bardzo zdolnym politykiem - przyznał Hall. - Ale jest też politykiem, który lubi manipulować ludźmi - dodał.
Słowa 'gruba kreska', ten diabelski wymysł, stały się użyteczną maczugą dla uderzenia w politycznych przeciwników. Niedaleko stąd do późniejszego osławionego zdania Jarosława Kaczyńskiego wypowiedzianego pod bramą Stoczni Gdańskiej: 'My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO'. Między stereotypem 'grubej kreski' a złem, które ma pokonać IV RP, przeciągnięta została wiążąca je nić. Sąd Nad Grubą Kreską, Studio Opinii, 2012
- Jeżeli się tworzy coś, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i jeszcze się to obraca przeciwko człowiekowi, który powiedział słowa zupełnie inne, wkłada mu się w usta słowa, filozofie, intencje, czyny, to oczywiście musi być zimna kalkulacja - oceniła Niezabitowska.
"To była sytuacja jeszcze nierozstrzygnięta, także w Moskwie"
Aleksander Hall zwrócił uwagę również na okoliczności, w jakich wówczas miał działać rząd Tadeusza Mazowieckiego. - Prezydentem był Wojciech Jaruzelski, a kompetencje prezydenta wtedy były bardzo duże. Rząd Mazowieckiego przejmował aparat państwowy w całości stworzony i odziedziczony po starym systemie. Zmiana mogła być tylko ewolucyjna - powiedział były minister.
- Mazowiecki był pierwszym premierem w całym bloku socjalistycznym, który nie pochodził z partii komunistycznej. W Polsce dalej stacjonowały wojska radzieckie, dalej byliśmy w Układzie Warszawskim i Związek Radziecki po 1989 roku jeszcze się trzymał - dodał Waldemar Pawlak.
- W tamtym czasie trzeba było naprawdę wykonać wielką ekwilibrystykę i mieć umiejętność stopniowego poszerzania granic wolności - dodał były premier.
W lipcu 1989 roku kilka tygodni przed powołaniem rządu Tadeusza Mazowieckiego do Polski przyleciał prezydent Stanów Zjednoczonych George Bush senior. - Apelował do działaczy "Solidarności" by wybrali Jaruzelskiego na prezydenta. Pozwólcie go wybrać, bo to jest gwarancja, że ten proces nie załamie się i nie przekształci się w niekontrolowaną konfrontację - powiedział Aleksander Hall.
Jarosław Kaczyński w jednej ze swoich książek wspomniał, że miał świadomość sytuacji zewnętrznej.
Wizyta amerykańskiego prezydenta pokazała, że zmiana układu władzy u nas jest częścią międzynarodowego przedsięwzięcia (…). Potwierdziło się moje przeświadczenie, że kompromis z komunistami był koncepcją popieraną przez Amerykanów. Porozumienie Przeciw Monowładzy, 2016.
Marcin Święcicki zwrócił uwagę, że wówczas w rękach "starego układu" była administracja, wojsko, policja, Służba Bezpieczeństwa, środki masowego przekazu i gospodarka. - Były takie odgłosy od tego aparatu: jak to jest właściwie, że wszystko to mamy, a oddajemy władzę? Więc nie można było ryzykować jakimś radykalizmem, bo ten cały aparat by się zbuntował - ocenił.
Przedstawiciele partii komunistycznej objęli w rządzie Mazowieckiego resorty siłowe - obrony i spraw wewnętrznych. Na czele tego drugiego stanął Czesław Kiszczak.
- Tadeusz Mazowiecki uważał, że to nie jest jeszcze czas, że można sięgnąć po pełnię władzy nad tymi resortami. Świadomie wybrał Czesława Kiszczaka jako człowieka odpowiedzialnego za Okrągły Stół - powiedział Aleksander Hall.
Małgorzata Niezabitowska zwróciła uwagę, że w resorcie spraw wewnętrznych była mocna opozycja. - Tak zwany beton, więc premier musiał mieć kogoś, kto będzie odpowiedzialny i będzie trzymać ten resort twardą ręką i tutaj mógł być tylko generał Kiszczak - oceniła.
Zdaniem byłej rzeczniczki rządu planem nie było utrzymywanie Czesława Kiszczaka na stanowisku ministra przez cały okres rządów. Wyjaśniła, że celem było ustabilizowanie sytuacji. - Myśmy nawet nie wiedzieli, jaka będzie reakcja Moskwy - podkreśliła.
- To była sytuacja jeszcze nierozstrzygnięta, także w Moskwie. To były pomysły szaleńców, potencjalnych zbrodniarzy stanu, ludzi którzy mogliby mieć krew na rękach - stwierdził Waldemar Kuczyński.
"To nie był czas rozliczeń"
Podczas swojego wystąpienia w 1989 roku Tadeusz Mazowiecki na moment zasłabł. Napił się wody. Szepnął "niedobrze mi jest". Próbował kontynuować, ale po chwili poprosił marszałka Sejmu o zarządzenie przerwy.
Po piętnastu minutach przerwy wrócił na mównicę i powiedział, że "jego stan jest rezultatem paru tygodni zbyt intensywnej pracy". - Doszedłem do takiego stanu, jak polska gospodarka, ale wyszedłem z niego - zażartował.
Polska w tym czasie była w kryzysie. - Kraj był od ośmiu lat zbankrutowany, a budżet trzeba było ustalać co miesiąc -zwrócił uwagę Święcicki. Ocenił, że "wprowadzenie wojny domowej w tym czasie było jakimś absurdem".
W Sejmie kontraktowym "Solidarność" dysponowała tylko 1/3 miejsc. Hall stwierdził, że prowadząc wojnę z PZPR, byłoby trudno wprowadzić radykalną reformę gospodarczą.
- To nie był czas rozliczania kogokolwiek. Myśmy zastali kraj w stanie całkowitego upadku. Rząd Rakowskiego w ostatnim dniu lipca 1989 roku uwolnił ceny żywności. Ceny wzrosły w jednym miesiącu siedmiokrotnie - przypomniała Niezabitowska.
W kraju powstawały nowe samorządy, a zagranicą tworzyły się na nowo trudne relacje z Moskwą. -Pojechaliśmy pod koniec listopada 1989 roku do Moskwy z agendą, która nie była poruszana przez 45 lat powojennych, zaczynając od spraw gospodarczych przez sprawy fundamentalne, jak sprawy Katynia czy praw Polonii - powiedziała.
Z drugiej strony między innymi Polska uzyskała od Niemiec potwierdzenia granicy na Odrze i Nysie. W styczniu 1990 roku podczas wystąpienia w NATO Tadeusz Mazowiecki zapowiedział prace nad nową konstytucją. W ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy pracy rządu Mazowieckiego sytuacja wewnętrzna i zewnętrzna ustabilizowały się na tyle, że rozwiały się obawy o niepowodzenie demokratycznych przemian.
- Zdaniem Tadeusza Mazowieckiego okoliczności pozwoliły podziękować generałowi Kiszczakowi dopiero na początku lipca 1990 roku - powiedział Aleksander Hall.
Marcin Święcicki stwierdził, że "Kiszczak okazał się być nielojalny". - Zaczął niszczyć akta i jak to doszło do Mazowieckiego, to w końcu został zwolniony - przekazał.
"Potrzebna zmiana pokoleniowa"
Mimo to wciąż zdarzają się wypowiedzi, jak ta Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziana w Słupsku we wrześniu tego roku: "Siły polityczne, które się nam przeciwstawiają chcą po prostu nasz kraj, Polaków, cofnąć do tego, co było przedtem. Do tego systemu, który został ukształtowany po 1989 roku, i który został nazwany później (...) postkomunizmem".
Artur Balazs, który był ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, a kilka lat startujący w wyborach z poparciem PiS - zapytany o wykorzystanie wypowiedzi premiera wbrew jego woli ocenił, że jest to "element gry politycznej".
To od czasu utworzenia koalicji PiS, Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin trwa wciąż pogłębiający się podział na polskiej scenie politycznej.
Trzydzieści lat temu Tadeusz Mazowiecki ostrzegał, że "Polacy muszą zacząć nową kartę w swojej historii". - Trzeba wyeliminować ze wzajemnych stosunków nienawiść, która mogłaby się stać ogromną siłą destrukcyjną. Musimy jako naród przełamać poczucie beznadziejności - powiedział w 1989 roku.
Andrzej Kosiniak-Kamysz przypomniał słowa premiera, że "możemy się różnić, ale nie możemy się nienawidzić". - Wierzę, że Bóg nam dopomoże, abyśmy uczynili wielki krok na drodze, która przed nami się otwiera - zakończył swoje wystąpienie Tadeusz Mazowiecki.
I tak to, co miało być – i było – cechą naszej wielkości w owych przełomowych miesiącach, drogą do zespolenia narodu w jego trudnym przejściu do nowej rzeczywistości – za sprawą tego, co wyrażał ukuty stereotyp – wracało jak bumerang niosący truciznę podziału i nienawiści. Sąd Nad Grubą Kreską, Studio Opinii, 2012.
Artur Balazs uważa, że teraz "jest potrzebna zmiana pokoleniowa". - Zdjęcie z klasy politycznej obciążenia podziałami i namiętnościami, i personalnymi relacjami. Jest potrzebny proces, w którym nowi politycy potrafią myśleć o Polsce, jak o czymś najważniejszym - stwierdził. - Tak jak Tadeusz Mazowiecki - przyznał.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24