Przez prawie dobę 33-letnia kobieta w zaawansowanej ciąży, z podejrzeniem pęknięcia miednicy jeździła karetką ze szpitala do szpitala. Lekarze z kolejnych placówek nie mogli udzielić kobiecie pomocy.
Do wypadku drogowego, w którym ranna został ciężarna kobieta doszło w Kcyni w Kujawsko-Pomorskiem. Karetka zawiozła ją do najbliższego szpitala - w Szubinie i od tego momentu zaczęła się pielgrzymka po kolejnych placówkach. - To rzecz niepojęta i frustrująca - skomentował mąż poszkodowanej.
Chirurg, który pierwszy zbadał pacjentkę, skierował ją do szpitala Jurasza w Bydgoszczy. Tam okazało się, że... nie ma oddziału ginekologicznego. Po pięciu godzinach ranna trafiła do trzeciego szpitala, gdzie w końcu można było sprawdzić, w jakim stanie jest kobieta i jej dziecko. Stamtąd odesłano ją z powrotem do szpitala Jurasza.
- Stan zdrowia pacjentki jest dobry, ale wydarzenie na pewno odbiło się na jej stanie psychicznym - ocenił dyrektor ds. lecznictwa Szpitala im. dr J. Biziela w Bydgoszczy, Zbigniew Sobociński.
Sprawą zajął się już Rzecznik Praw Pacjenta.
Źródło: radio RMF FM, interia.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24