Oddział onkologii i hematologii chorzowskiego szpitala miał świetną opinię i doskonały sprzęt, ale nie ma lekarzy. W związku z tym zostaje zawieszony. Dzieci z Chorzowa i okolic będą musiały szukać pomocy w innych miastach. - Dla dzieci to poważna trauma, gdy dziecko, które się dwa lata leczyło, idzie nagle do innego szpitala - powiedziała pielęgniarka Lidia Leszczyna-Krupowies. Jak dodała, ostatnie miesiące na oddziale "to był płacz". Materiał magazynu "Polska i Świat" w TVN24.
Lidia Leszczyna-Krupowies, pielęgniarka na oddziale onkologii i hematologii chorzowskiego szpitala powiedziała, że "ostatnie miesiące to był płacz". Płakały dzieci i personel, bo ciężko chorzy mali pacjenci nie mogli dłużej pozostać na tym oddziale.
W czwartek dyrektor zespołu szpitali w Chorzowie, Jerzy Szafranowicz przekazał, że oddział onkologii i hematologii został zawieszony. Nie ma kto tu pracować.
Karmen Czernia-Pokrywka, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa, zwróciła uwagę, że szpital w Chorzowie boryka się z problemami z kadrą lekarską. - Dotyczy on zwłaszcza oddziałów dziecięcych, ale w większym czy mniejszym stopniu dotyczy też innych oddziałów - stwierdziła. Zawieszenie oddziału onkologii i hematologii określiła krótko: - To katastrofa.
"Dla dzieci to poważna trauma"
Dzieci, które nie muszą leżeć w szpitalu, będą mogły korzystać z opieki w szpitalnej poradni. Pozostałe trzeba było przewieźć do szpitali w Zabrzu, Katowicach i Krakowie.
- Dla dzieci to jest w tej chwili poważna trauma, gdy dziecko, które się dwa lata leczyło, idzie nagle do innego szpitala, ma obce osoby. Ono je pozna, ale na tym etapie leczenia komfort psychiczny jest bardzo ważny - powiedziała Lidia Leszczyna-Kripowies. - To będzie moment depresyjny – oceniła.
Dyrekcja szpitala przekonywała, że nie miała wyjścia. Dotychczasowa ordynator odeszła na emeryturę dużo później niż miała do tego prawo. Szpital na poszukiwanie jej następcy wydał już 12 tysięcy złotych, ale do tej pory nikogo nie znalazł.
- Poszukujemy lekarza specjalisty z zakresu hematologii, onkologii dziecięcej z funkcją ordynatora i zastępcy ordynatora na pełen etat - wyjaśniał dyrektor Jerzy Szafranowicz.
"Problemy kadrowe będą z nami co najmniej dziesięć lat"
Jak wynika z badań OECD i Komisji Europejskiej, Polska wśród krajów unijnych zajmuje ostatnie miejsce pod względem liczby lekarzy przypadających na tysiąc mieszkańców. Brakuje ponad 30 tysięcy specjalistów. Ministerstwo zdrowia zdecydowało na razie o zwiększeniu liczy miejsc na uczelniach medycznych.
Ekspert ochrony zdrowia, Maria Libura, zwróciła uwagę, że "ścieżka kształcenia takiego lekarza od momentu, kiedy wchodzi jako szczęśliwy kandydat na studia do momentu, kiedy ten lekarz zostaje specjalistą, jest naprawdę długa". - Te problemy kadrowe będą z nami co najmniej dziesięć lat - oceniła.
Reporterzy "Polski i Świata" o tę sytuację zapytali Ministerstwo Zdrowia, ale do tej pory nie uzyskali odpowiedzi. W Polsce prawie 70 procent szpitali bezskutecznie poszukuje lekarzy. Znalezienie onkologów dziecięcych jest wyjątkowo trudne.
"Nie każdy jest w stanie wytrzymać cierpienie małych dzieci"
- Jedną na kilkaset osób spotkałem, która powiedziała, że chciałaby podjąć specjalizację onkologii dziecięcej. Dlaczego? Bo wymaga ona bardzo specyficznych, specjalnych predyspozycji psychicznych - powiedział doktor Stanisław Maksymowicz, socjolog medycyny z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. - Nie każdy może zostać onkologiem dziecięcym. Nie każdy jest w stanie wytrzymać cierpienie małych dzieci - dodał.
Szpital w Chorzowie ma znakomitą bazę diagnostyczną i świetnie wyposażony oddział. Dyrektor zapewniał, że warunki finansowe również nie są najgorsze. - Jeżeli po sześciu miesiącach nie będzie nikogo, to oddział trzeba będzie zamknąć - przekazał Jerzy Szafranowicz.
Na razie pielęgniarki z dziecięcej onkologii pracują na innych oddziałach. - Wszyscy na to liczymy bardzo i pacjenci, i my, że wrócą do nas - podkreśliła Lidia Leszczyna-Krupowies.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24