W Warszawie ruszył tajny proces Tadeusza J. oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Rosji. Mężczyzna nie przyznaje się on do winy. Grozi mu od roku do 10 lat więzienia.
Rosjanin miał zdobywać informacje o polskiej armii dla wojskowego wywiadu GRU. Został zatrzymany w lutym 2009 r. przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Od tego czasu przebywa w areszcie.
Przed wejściem na salę J. powiedział dziennikarzom, że czuje się niewinny. - Mój klient nie przyznaje się do winy - oświadczył jego obrońca mec. Stefan Jaworski. Odmówił podania szczegółów, powołując się na tajny charakter sprawy. Właśnie dlatego proces toczy się w specjalnie zabezpieczonej sali Sądu Najwyższego.
Rosjanin o polsko brzmiącym nazwisku
Proces prowadzi Igor Tuleya, sędzia który uznał za bezzasadne zatrzymanie w 2007 r. przez ABW byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, a obecnie prowadzi m.in. proces oskarżonego o korupcję dr. Mirosława G. Podsądnego oskarżają dwie prokuratorki, które nie chciały się wypowiadać. Na wokandzie wywieszonej w sądzie widniało pełne, polsko brzmiące, nazwisko oskarżonego.
Akt oskarżenia wobec J. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie wysłała Sądowi Okręgowemu w Warszawie 20 sierpnia (tak szybki termin wyznaczenia pierwszej rozprawy należy do rzadkości). Wiceszef prokuratury Robert Majewski odmawiał podania szczegółów sprawy, powołując się na tajny charakter sprawy. Nie ujawnił nawet, czy oskarżony przyznał się do postawionego mu zarzutu "udziału w działalności obcego wywiadu przeciwko RP".
Gdy w czerwcu br. Sąd Apelacyjny w Warszawie przedłużał areszt wobec J., rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska mówiła, że przemawiały za tym: duże prawdopodobieństwo popełnienia czynu i jego znaczna społeczna szkodliwość, wysoka grożąca kara, szczególna zawiłość sprawy, możliwość utrudniania postępowania w przypadku zwolnienia oraz fakt, że choć J. deklarował współpracę z organami ścigania, to jednak w "stopniu ograniczonym".
Zatrzymanie szpiega w tajemnicy
W styczniu br. "Dziennik Gazeta Prawna" ujawnił fakt zatrzymania rosyjskiego szpiega - co utrzymywano w tajemnicy. Według "DGP", mieszkał on od dłuższego czasu w Polsce i prowadził niewielką firmę. Znaleziono u niego sprzęt do tajnej łączności. "DGP" twierdził, że strata agenta odbiła się "potężnym echem" w Moskwie i "mogła stać się jedną z przesłanek do zdymisjonowania w kwietniu 2009 r. przez prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa szefa GRU gen. Walentina Korabielnikowa".
Raport ABW za 2009 r. potwierdził, że w lutym 2009 r. Agencja zatrzymała "obywatela Federacji Rosyjskiej podejrzanego o działalność na rzecz rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU". Napisano też, że mężczyzna mieszkał w Polsce od kilkunastu lat i "działał na szkodę RP", a prezydent Lech Kaczyński wręczył za sprawę odznaczenia pięciu funkcjonariuszom kontrwywiadu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP