- Myślę, że minister byłby zadowolony, gdyby prezydent bez szemrania realizował wszystko to, co minister sobie zamarzył - powiedział Romuald Szeremietiew. Były wiceminister obrony narodowej komentował w "Piaskiem po oczach" TVN24 konflikt na linii Andrzej Duda - Antoni Macierewicz. Jego zdaniem, niemożność osiągnięcia porozumienia między nimi powinna skutkować dymisją szefa MON.
- Macierewicz to człowiek, który jest bardzo stanowczy w swoich poglądach - ocenił Szeremietiew, który dwukrotnie pełnił funkcję wiceministra obrony (w 1992 był p.o. ministra obrony). - I traktuje bardzo nieufnie osoby o innych poglądach. On chce, żeby wykonywano te rzeczy, które on uważa za słuszne, nie chce dyskutować o tym, czy to, co on uważa za słuszne rzeczywiście jest słuszne - tłumaczył.
"Ten konflikt jest niebezpieczny"
Komentując konflikt na linii prezydent Andrzej Duda - szef MON Antoni Macierewicz stwierdził, że "kwestie charakterów odgrywają tu pewną rolę".
- Ja myślę, że minister po prostu jest lekko zdziwiony, że prezydent ma inne zdanie niż on - wyjaśnił. - Myślę, że minister byłby zadowolony, gdyby prezydent bez szemrania realizował wszystko to, co minister sobie zamarzył - dodał.
- Ten konflikt jet niebezpieczny z punktu widzenia funkcjonowania sił zbrojnych, dlatego, że jedna z najważniejszych rzeczy, którą musimy zrobić koniecznie to zmiana, czy naprawa systemu dowodzenia i kierowania siłami zbrojnymi - ocenił Szeremietiew. - I tutaj nastąpiła blokada: prezydent ma jakąś swoją wizję, minister ma swoją wizję, a w armii jest coś, co jest dysfunkcjonalne - argumentował.
- Sytuacja jest oczywista: jest zwierzchnik sił zbrojnych (czyli prezydent-red.) i jest minister obrony narodowej. W związku z tym, że zwierzchnik jest wyżej od ministra, to minister powinien mu ustąpić - ocenił. - Jeżeli nie potrafi tego zrobić, to powinien podać się do dymisji - podkreślił Szeremietiew.
Brak strategii obrony
Pytany, o braki w kierowaniu resortem obrony narodowej, Szeremietiew stwierdził: - Do dzisiaj nie zrobiono tego, od czego należało zacząć, mianowicie nie zbudowano nowej strategii obrony kraju.
- Jeżeli obejrzymy stronę internetową resortu obrony i poszukamy dokumentów, na których resort obrony opiera swoje działania, to jako obowiązująca wskazana jest strategia, którą podpisał Bronisław Komorowski - zaznaczył. Pytany o gotowość polskiego wojska do odparcia ewentualnego ataku ze wschodu, stwierdził, że z jego obliczeń wynika, że zajęcie Warszawy zajęłoby wrogim wojskom trzy dni.
- To jest bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę możliwości operacyjne sił rosyjskich i nasze zdolności obronne - ocenił Szeremietiew.
"Fałszywe założenie"
Wskazał również, że w razie ewentualnego konfliktu zbrojnego "błędem" byłoby liczenie na sojuszników.
- Istotą jest przyjęcie odpowiedniej strategii. My przyjęliśmy pewne fałszywe założenie, bo uzależniamy naszą obronę od pomocy sojuszniczej. Powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie: "czy my wiemy co zrobimy, jeżeli sojusznicy nie pomogą?"
Różne wizje Obrony Terytorialnej
Szeremietiew przedstawił również swoją koncepcję Obrony Terytorialnej, która zasadniczo różni się od tej wdrażanej przez MON pod kierownictwem Macierewicza.
- Ja wciąż widzę Obronę Terytorialną jako pewną formację obywatelską, a więc nie tak dokładnie skonfigurowaną, jak to jest zbudowane teraz, ale raczej jakieś oddolne inicjatywy. Pod warunkiem, że wszyscy przechodzą szkolenie wojskowe, są w odpowiedniej strukturze - powiedział.
- Dla mnie oparcie Obrony Terytorialnej to jest pluton i kompania w powiecie, czy w gminie i ci żołnierze, którzy tam mieszkają, przygotowują się do obrony swoich domów - dodał. - To, co ja mówię, to jest pewna koncepcja strategiczna, czyli wykorzystanie Obrony Terytorialnej jako elementu odstraszającego nieprzyjaciela - zaznaczył były wiceminister obrony.
- Natomiast to, co jest w tej chwili budowane i co pokazuje minister obrony narodowej, to jest zbudowanie Obrony Terytorialnej jako formacji wspomagającej działanie wojsk operacyjnych - wskazał.
- Mnie chodzi o to, żeby nasze przygotowania do obrony sprawiły, żeby wojny nie trzeba było prowadzić, natomiast minister buduje formację, żeby prowadzić wojnę, i uważa, że będzie to robił skutecznie, jeżeli obok wojsk operacyjnych będzie miał jeszcze 50 tysięcy żołnierzy OT - wyjaśnił.
- W tej koncepcji, którą próbuję propagować, chodzi o to, żeby zbudować taki system, przygotować kraj w taki sposób do oporu, żeby ten potencjalny przeciwnik był przekonany, że jeżeli tu wejdzie, to będzie miał ogromne kłopoty - wyjaśniał Szeremietiew. - Chodzi o to, żeby mu na wejściu utrudnić maksymalnie operacje wojenne przeciwko nam. Jeżeli my będziemy w stanie wytworzyć taki system i będziemy w stanie niejako odstraszać tego nieprzyjaciela, to - moim zdaniem - mamy szansę, żeby wojny uniknąć - ocenił.
Autor: azb/sk / Źródło: tvn24