Andrzej Duda mówił w maju, że chciałby uczynić Trójmorze "jednym z priorytetów swojej prezydentury". Z zakończonym w czwartek szczytem 12 tworzących inicjatywę państw wiązano duże nadzieje. Nie wszystkie kraje były jednak reprezentowane na szczycie przez prezydentów. Austria wysłała na spotkanie ambasadora, a Czechy przewodniczącego Izby Poselskiej. Porozumienie Budapesztu z Gazpromem, zawarte zaledwie dzień przed rozpoczęciem szczytu, pokazuje, że w regionie wciąż panują rozbieżne opinie dotyczące tego, jak zapewnić bezpieczeństwo energetyczne.
Trójmorze to inicjatywa skupiająca 12 państw Europy Środkowej i Wschodniej: Austrię, Bułgarię, Chorwację, Czechy, Estonię, Litwę, Łotwę, Polskę, Rumunię, Słowację, Słowenię i Węgry. Motorami przedsięwzięcia są prezydent Chorwacji Kolinda Grabar-Kitarović i prezydent Andrzej Duda.
Pierwszy szczyt Trójmorza odbył się w 2016 roku w Dubrowniku. Dwanaście państw podpisało wtedy deklarację, w której określono inicjatywę jako "nieformalną platformę służącą do pozyskiwania politycznego poparcia oraz organizowania zdecydowanych działań dotyczących określonych transgranicznych i makroregionalnych projektów, o strategicznym znaczeniu dla Państw zaangażowanych w sektory energii, transportu, komunikacji cyfrowej i gospodarki w Europie Środkowej i Wschodniej".
W maju 2017 roku Andrzej Duda mówił w Bratysławie, że postanowił uczynić inicjatywę Trójmorza "jednym z priorytetów swojej prezydentury".
Z zakończonym w czwartek szczytem w Warszawie wiązano więc wyjątkowo duże nadzieje. Gościem specjalnym był Donald Trump. Zarówno prezydentowi, jak i rządowi zależało na tym, by pokazać, że Trójmorze jest sukcesem. Sceptycy zwracają jednak uwagę, że takie przedsięwzięcie może niepotrzebnie wywołać podziały w Unii Europejskiej. Powodzenie inicjatywy pod znakiem zapytania stawiają także różne interesy, jakimi kierują się poszczególne państwa regionu.
Budapeszt patrzy w stronę rosyjskiego gazu
W czasie warszawskiego szczytu sporo miejsca poświęcono bezpieczeństwu energetycznemu państw Trójmorza. Skroplony gaz ze Stanów Zjednoczonych, który mógłby być alternatywą dla dostaw Gazpromu, promował prezydent Donald Trump.
Zaledwie dzień przed rozpoczęciem szczytu minister spraw zagranicznych i handlu Węgier Peter Szijjarto podpisał z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem porozumienie dotyczące nowego szlaku dostaw gazu na Węgry.
Minister tłumaczył, że dla Węgier najbardziej realistycznym scenariuszem podłączenia się do południowego szlaku dostaw gazu jest współpraca z Gazpromem, który rozpoczął budowę Tureckiego Potoku, projektu biegnącego po dnie Morza Czarnego gazociągu z Rosji do Turcji. Szijjarto argumentował, że Rumunia w dalszym ciągu nie umożliwiła dwustronnego transportu gazu, a w Chorwacji nadal nie powstał terminal gazu skroplonego na wyspie Krk.
Kogo zabrakło?
Na warszawskim szczycie Trójmorza pojawili się przedstawiciele wszystkich 12 państw tworzących inicjatywę. Nie wszystkie kraje reprezentowane były jednak przez prezydentów, co umniejsza nieco rangę wydarzenia.
W Warszawie nie pojawili się: prezydent Austrii Alexander Van der Bellen i prezydent Czech Milos Zeman.
Czechy reprezentował na szczycie Jan Hamacek, przewodniczący Izby Poselskiej. Zgodnie z doniesieniami czeskich mediów, Zeman przebywa obecnie na urlopie, który spędza jak co roku nad jeziorem.
Austria przysłała z kolei do Warszawy tylko swojego ambasadora w Polsce, Thomas M. Buchsbauma.
Na drugim szczycie Trójmorza pojawiło się jednak więcej prezydentów niż na pierwszym spotkaniu w Dubrowniku. W 2016 roku oprócz Andrzeja Dudy i prezydent Chorwacji, pojawili się tam jedynie prezydent Węgier Janos Ader, prezydent Litwy Dalia Grybauskaite, prezydent Słowenii Borut Pahor i prezydent Bułgarii Rosen Plewnelijew.
Swoich przedstawicieli, ale w randze ministrów lub wiceministrów na forum wysłały wtedy Czechy, Rumunia, Słowacja, Austria, Estonia i Łotwa.
Autor: kg/adso / Źródło: tvn24.pl, PAP