W tym momencie zniknął powód, dla którego początkowo przedłużono, na podstawie decyzji administracyjnej, czas między oboma dawkami – powiedział Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych. Wytłumaczył w ten sposób decyzję rządu o skróceniu okresu pomiędzy podaniem pierwszej a drugiej dawki szczepionki przeciw koronawirusowi.
Rząd - w związku ze stanowiskiem Rady Medycznej, organowi doradzającemu premierowi - podjął decyzję o skróceniu okresu pomiędzy podaniem pierwszej a drugiej dawki szczepionki przeciwko COVID-19. W przypadku Moderny skrócono ten czas z 42 dni do 35 dni, Pfizera – z 42 dni do 35 dni, AstraZeneki – z 84 dni do 35 dni.
Decyzję komentował doktor Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Zauważył, że wszystkie produkty lecznicze, w tym szczepionki, powinny być podawane zgodnie ze wskazaniami określonymi w charakterystyce produktu leczniczego opracowanej przez producenta.
Kuchar zwrócił uwagę, że gdy szczepionek brakowało, szukano sposobu, by jak największej liczbie osób podać przynajmniej pierwszą dawkę. - Sam byłem zwolennikiem takiego rozwiązania, ponieważ w tej sytuacji z punktu widzenia zdrowia społeczeństwa bardziej się opłaca podać dwóm osobom po jednej dawce szczepionki, niż w pełni zaszczepić jedną osobę – powiedział.
Przypomniał, że rząd zabezpieczał rezerwy szczepionek, które były przeznaczone na podanie drugiej dawki. - Uważam, że to było błędem, dlatego że szczepionka niepodawana nie pomaga nikomu – przyznał.
Kuchar: decyzja ma na celu powrót do sytuacji komfortowej
Kuchar ocenił, że obecnie sytuacja się zmieniła, ponieważ szczepionek przestaje już brakować, a najważniejsze grupy zostały - według niego - już zaszczepione.
- W tym momencie zniknął powód, dla którego początkowo przedłużono, na podstawie decyzji administracyjnej, czas między oboma dawkami. Teraz, kiedy ten powód zniknął, to wracamy do normalności. Skrócenie czasu pomiędzy obiema dawkami pozwoli pacjentom szybciej uzyskać odporność – powiedział Kuchar. Przypomniał, że pierwsza dawka daje tylko częściową odporność, więc pacjent był nadal narażony na zachorowanie.
Jego zdaniem ten ruch "ma na celu powrót do sytuacji komfortowej, gdy możliwie szybko szczepimy pacjentów dwiema dawkami, bo szczepionek mamy pod dostatkiem".
Źródło: PAP, tvn24.pl