"Czas na oszczędzanie energii" - tym hasłem ministerstwo gospodarki chce oświecać gminy w całym kraju. Kupiło już nawet 54 tys. energooszczędnych świetlówek, które chce im rozdać. Czasu na oszczędzanie jest jednak niewiele, a gminy do działania się nie palą. Może dlatego, że nie wiedzą kto zapłaci za wyjazd urzędnika, który pojedzie odebrać świetlówkę?
Problemów z akcją ministerstwa, o której pisze "Gazeta Wyborcza", jest kilka. Dwa z nich są dość poważne - po pierwsze nie wiadomo, czy gminy będą chciały w akcji uczestniczyć, po drugie nawet pracownicy ministerstwa przyznają, że "oszczędności" na "akcji oszczędzania energii" mogą być "niewielkie".
"Pocztą nie wyślemy..."
Resort chce, żeby dystrybucją kupionych już energooszczędnych świetlówek zajęły się urzędy wojewódzkie (pismo w tej sprawie już do nich dotarło). I tu zaczynają się schody. - Ale my nie mamy pieniędzy, aby je rozwozić po gminach. Pocztą też nie wyślemy, bo się potłuką. No więc z każdej gminy będzie musiał do nas przyjechać wydelegowany człowiek by odebrać dokładnie jeden plakat i kilkanaście świetlówek. Niektórzy mają sto kilometrów! Delegacje, benzyna - jeszcze nie wiemy, kto za te oszczędności zapłaci: my czy gminy. Trzeba się jakoś dogadać - mówi "Gazecie Wyborczej" pracownik wielkopolskiego urzędu wojewódzkiego.
Energooszczędne świetlówki sprawią gminom jeszcze jeden kłopot. - Gdzie je wkręcić? Chyba nie będą wyrzucać dobrych żarówek, tylko poczekają, aż się przepalą - zastanawia się ten sam urzędnik z Wielkopolski.
Ministerstwo gospodarki nie wie na razie w jaki sposób świetlówki zostaną rozdane. Dotąd resort zobowiązał jedynie urzędy wojewódzkie "do aktywnego udziału w kampanii". W piśmie domaga się też wydelegowania człowieka do "kontaktów roboczych" w tej sprawie. Gminy mają czas do 24 sierpnia, żeby odpowiedzieć na pismo.
Świadomość ponad wszystko
- Centrala każe, my robimy. Już rozesłaliśmy pisma do gmin, aby się określiły, co do zapotrzebowania na świetlówki. Nie mamy jeszcze odpowiedzi - komentuje Piotr Kurek, rzecznik wojewody kujawsko-pomorskiego. Taki scenariusz powielają inne województwa, bo gminy do oszczędzania energii się nie palą.
Na jednej świetlówce w ciągu roku można zaoszczędzić według ich producenta nawet 26 zł (jest ona jednak znacznie droższa od zwykłej żarówki, realne oszczędności są więc trudne do oszacowania).
Aneta Ciszewska z departamentu energetyki ministerstwa gospodarki, odpowiedzialna za akcję, mówi jednak, że nie chodzi w niej wcale o oszczędzanie pieniędzy. O co zatem? - O świadomość. W dużych miastach może wiedzą, że warto oszczędzać na energii elektrycznej, ale w małych miejscowościach nie bardzo. Więc ta akcja ma to uświadomić - zaznacza.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"