Mikołaj do różnych miejscowości Małopolski przyjeżdżał już na motocyklu, limuzyną i oczywiście saniami. W tym roku, jak nigdy wcześniej, prezenty zapakował do balonowego kosza i wzbił się w powietrze.- To rzeczywiście trochę nietypowy sposób, ale z tej wysokości jestem lepiej zorientowany, gdzie są grzeczne dzieci – śmiał się "święty Mikołaj". Lot nad miastem trwał niemal godzinę. W jego trakcie z balonu rozrzucane były symboliczne prezenty. – Muszę wrzucać paczki przez kominy, dlatego, że na położenie pod poduszkę jest już trochę za późno. Mam nadzieję, że uda mi się trafić – wyjaśniał "święty".
Holenderska myślNa ten nietypowy pomysł przetransportowania Mikołaja do Polski wpadł Dick Bank, właściciel firmy Latający Holender, mieszkający w Polsce od kilkunastu lat.– Latam balonem, latam samolotami, a dziś latam z Mikołajem - opowiada. – Próbowałem zaprosić go już od dwóch lat, ale nigdy nie było odpowiedniej pogody. Teraz to się udało – żartował. Jak sam mówi, chciał w ten sposób dać mieszkańcom podkrakowskich miejscowości odrobinę radości.
Autor: bpaw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Bartosz Pawłowski