Sąd Okręgowy w Kaliszu podtrzymał w czwartek wyrok Sądu Rejonowego w Ostrowie Wielkopolskim w sprawie znęcania się nad zwierzęciem przez Szymona J. Zawiesił jednak jego wykonanie na dwa lata. - Zachowanie oskarżonego przed i po zdarzeniu wskazuje na to, że oskarżony chciał się pozbyć tego psa i to zrobił – powiedział sędzia kaliskiego Sądu Okręgowego Krzysztof Patyna. 28-letni mężczyzna został ostatecznie skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu, trzyletni zakaz posiadania psów i pięć tysięcy złotych grzywny.
6 lipca 2017 roku w lesie w Wielowsi w powiecie ostrowskim znaleziono psa. Dwuletnia suczka była przywiązana do drzewa, a tylne łapy miała skrępowane przemysłową taśmą klejącą.
Prokuratura Rejonowa w Ostrowie Wielkopolskim oskarżyła obecnie 28-letniego Szymona J. o znęcanie się nad zwierzęciem, za co groziło mu do dwóch lat. Sąd w Rejonowy w Ostrowie Wielkopolskim 6 lipca 2018 roku skazał mężczyznę na sześć miesięcy pozbawienia wolności, trzyletni zakaz posiadania zwierząt i wpłatę grzywny na rzecz międzygminnego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Obrona złożyła jednak apelację.
"Głównym dowodem w sprawie był odcisk palca Szymona J."
W czwartek Sąd Okręgowy w Kaliszu podtrzymał wyrok ostrowskiego sądu, zawieszając jednak jego wykonanie na dwa lata.
"Głównym dowodem w sprawie był odcisk palca Szymona J." znaleziony w miejscu, w którym zauważono psa. - Zachowanie oskarżonego przed i po zdarzeniu wskazuje na to, że oskarżony chciał się pozbyć tego psa i to zrobił – powiedział sędzia kaliskiego Sądu Okręgowego Krzysztof Patyna.
Wyrok jest prawomocny. Jak wyjaśniał obrońca oskarżonego adwokat Tomasz Koszycki, Szymonowi J. nie przysługuje kasacja ze względu na wydanie wyroku w zawieszeniu.
"Suczka nie mogła wyswobodzić się z uwięzi"
- Suczka nie mogła wyswobodzić się z uwięzi, obok niej leżała resztka taśmy. Prawdopodobnie miała też związane przednie łapy i pyszczek, ale udało jej się zerwać taśmę - powiedziała wówczas kierowniczka schroniska w Ostrowie Wielkopolskim Agnieszka Nowicka, którą pierwszą poinformowano o znalezionym psie. Według Nowickiej z relacji mężczyzny, który znalazł zwierzę wynika, że pies przebywał w lesie co najmniej od 4 lipca (2017 roku), a więc spędził w nim przed odnalezieniem trzy doby. - Mężczyzna, który znalazł psa powiedział, że był w lesie dwa dni wcześniej i słyszał szczekanie, ale sądził, że ktoś jest ze zwierzęciem na spacerze – powiedziała. Kiedy wrócił do lasu, usłyszał już wycie i skomlenie psa.
Agnieszka Nowicka zgłosiła sprawę znęcania nad zwierzęciem policji w Ostrowie Wielkopolskim, a zdjęcia i post z filmem umieściła na profilu schroniska na portalu społecznościowym. Jak mówiła, po raz pierwszy spotkała się z przypadkiem porzucenia zwierzęcia w tak drastycznych okolicznościach.
- Do tej pory zwierzęta były porzucane, ale biegały luzem, a w tym przypadku ktoś świadomie chciał, żeby suczka nie została odnaleziona i zginęła z głodu - dodała.
Dwie próby porzucenia?
Prowadzący schronisko w Niedźwiedziu Andrzej Cichosz, mówił, że pies pochodził z jego schroniska. Opisywał wcześniej, że wybrało go małżeństwo z 26-letnim synem.
- Przyjechali drogim samochodem, dobrze ubrani i wyglądali na ludzi wykształconych. Serce mi się radowało, że dwuletnia suczka trafia w dobre ręce, bo wcześniej długo była bezdomna. Znaleźliśmy ją bardzo wychudzoną i wystraszoną. Długo pracowaliśmy nad nią, żeby odzyskała zaufanie do ludzi. Tymczasem wyrządzono jej taką krzywdę – mówił.
Jak dodał, kilka dni przed porzuceniem zwierzęcia w lesie suczka ponownie trafiła do jego schroniska.
- Błąkała się po okolicy, więc ją zabraliśmy i poinformowaliśmy opiekunów (...), żeby ją odebrali. Na początku upierali się, że to nie może być ich pies, bo jest z nimi w domu. Powiedziałem, że przyjadę sprawdzić. Wówczas stwierdzili, że widocznie im uciekł. Po suczkę do schroniska przyjechał ich syn w tym samym dniu, kiedy porzucono ją w lesie – opowiadał o okolicznościach porzucenia psa Cichosz.
Autor: akr/adso/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Schronisko Ostrów