- Musieliśmy się dostać do busa, który przewrócił się, przesuwał się bokiem po drodze i uderzył swoim dachem w samochód zabezpieczenia technicznego autostrady - opisywał w rozmowie z TVN24 szczegóły akcji ratunkowej na autostradzie A4 Adam Janiuk z opolskiej straży pożarnej. - Ci ludzie, którzy byli wewnątrz zostali zgnieceni, wciśnięci przez dach - powiedział.
W wypadku na autostradzie A4 na wysokości Krapkowic (woj. opolskie) zginęło siedem osób, a siedem zostało rannych, w tym niektórzy ciężko.
Ukraiński bus wjechał w samochód zabezpieczenia technicznego autostrady. Jeden z pojazdów zapalił się.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy o godzinie 9.49, już po 9 minutach strażacy byli na miejscu zdarzenia. Następnie na miejscu pojawili się ratownicy medyczni - wyjaśniał w rozmowie z TVN24 Adam Janiuk z opolskiej straży pożarnej.
Tragiczny bilans
Jak dodał, na miejscu było pięć zastępów straży pożarnej i cztery zespoły ratownictwa medycznego oraz dwa śmigłowce.
Janiuk powiedział, że gdy strażacy dotarli na miejsce, wokół busa chodziły dwie osoby z lżejszymi obrażeniami.
- My natomiast musieliśmy się dostać do busa, który się przewrócił, przesuwał się bokiem po drodze i uderzył swoim dachem w samochód zabezpieczenia technicznego autostrady. Ci ludzie, którzy byli wewnątrz, zostali zgnieceni, wciśnięci przez ten dach - wyjaśnił.
- W sumie wydobyliśmy z busa siedem ofiar śmiertelnych. Trzy osoby były w stanie ciężkim, bardzo ciężkim - dodał. - Niestety, liczba ofiar rosła z chwilą, kiedy wydobywano kolejne osoby z samochodu i usiłowano je reanimować. Na tę chwilę jest to siedem ofiar śmiertelnych z busa, trzy osoby w stanie ciężkim, dwie osoby w stanie lekkim i jedna osoba lekko ranna z samochodu zabezpieczenia technicznego autostrady - wyjaśnił Janiuk.
Autor: kg/tr/zp / Źródło: tvn24