"Było tyle wódki, że nie mieliśmy gdzie włożyć walizek". Młodzież opowiada o strażackim obozie

Dzieci twierdzą, że strażacy zabrali na obóz kilka skrzynek wódki
Dzieci twierdzą, że strażacy zabrali na obóz kilka skrzynek wódki
Źródło: TTV
Skrzynki wódki na obozie młodzieżowym organizowanym przez strażaków? Nastolatkowie twierdzą, że prezes OSP w Kołaczkowie na wyjazd do Niemiec zabrał sporo alkoholu. Potem miał sprzedawać piwo nieletnim obozowiczom, a sam, będąc "pod wpływem" - przekonują uczestnicy obozu - miał uderzyć kilkoro podpiecznych. - To nagonka - przekonana jest wójt gminy. Materiał "Blisko ludzi" TTV.

Wszystko wydarzyło się w czasie obozu młodzieżowego zorganizowanego w Niemczech przez strażaków z OSP w Kołaczkowie koło Wrześni. Część młodzieży z 20-osobowej grupy twierdzi, że strażacy zabrali z Polski tyle alkoholu i kiełbasy, iż w autobusie nie było miejsca.

- Było tyle wódki, że nie mieliśmy gdzie włożyć swoich walizek do tego autobusu - twierdzi jedna z uczestniczek wyjazdu w rozmowie z reporterem "Blisko ludzi" TTV. Matka jednej z dziewczynek dodała: - Ta wódka nas zaskoczyła, aczkolwiek ja sobie tłumaczyłam, że to może jakiś element podarunku.

Organizatorem obozu był prezes OSP w Kołaczkowie, radny urzędu gminy i przewodniczący komisji oświaty. Z reporterem "Blisko ludzi" rozmawiać nie chciał.

Piwo po 1,5 euro

Oprócz kilku kartonów wódki z dziećmi pojechały dwie beczki lokalnego piwa. Miał to być prezent dla goszczących grupę Niemców. Uczestnicy obozu twierdzą jednak, że u prezesa można było na obozie kupić piwo z beczki. - Kto podszedł i poprosił, dostał piwo. Za 1,5 euro. Nieważne, ile miał lat. - mówi jedna z nastolatek. Rodzicom strażak miał potem tłumaczyć, że w Niemczech piwo może kupić już 16-latek. - My takiej zgody nie podpisywaliśmy,ani nie wyrażaliśmy - zastrzega jedna z matek.

Alkoholem miał raczyć się sam prezes, od którego dzieci - jak twierdzą - czuły alkohol. Nietrzeźwy strażak miał nawet uderzyć trzech chłopców, na co rodzice poskarżyli się policji.

Radnego i strażaka broni wójt gminy Kołaczkowo, Teresa Waszak. - Zaskoczona jestem tą nagonką, bo podkreślę, to jest nagonka - stwierdziła. Dodała, że nie wierzy w opowieści dzieci. - To tylko dzieci - orzekła.

Z Niemiec - jak twierdzą obozowicze - wracali już bez wódki i piwa, ale w luku bagażowym wcale nie zrobiło się luźniej. Opiekunowie nakupowali bowiem niemieckiej chemii, m.in. proszek do prania.

Więcej materiałów "Blisko ludzi" na stronie internetowej programu.

Autor: pk//rzw / Źródło: TTV

Czytaj także: