- Można było tego wszystkiego uniknąć - powiedział w "Piaskiem po oczach" o kryzysie w Trybunale Konstytucyjnym jego wiceprezes Stanisław Biernat. - Niestety, zostały popełnione bardzo poważne grzechy konstytucyjne. Bardzo nad tym boleję, bo uważam, że Polska na to nie zasłużyła - dodał.
Stanisław Biernat to obecnie jeden z siedmiu sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych w poprzednich kadencjach Sejmu. W styczniu skierowano go na urlop, na którym ma pozostawać do końca marca. W czerwcu kończy się jego kadencja na stanowisku sędziego TK.
W "Piaskiem po oczach" Biernat tłumaczył, że po wprowadzonych przez PiS zmianach, "mimo pokus i rad, by ustąpić" zdecydował się wraz z innymi sędziami wybranymi w poprzednich kadencjach pozostać w Trybunale.
- Uważamy bowiem, że sądownictwo konstytucyjne jest wielką zdobyczą państwa prawa. Naszym zamiarem było przenieść te dotychczasowe osiągnięcia, nie tylko czysto prawne (...), ale także pewną kulturę konstytucyjną w tych ciężkich czasach - mówił.
Jak przyznał, na razie nie ma poczucia, by udało się to zrobić. - Nad tym boleję. Najgorsze jest to, że Trybunał nie funkcjonuje tak, jak powinien - podkreślił.
Bez spotkania z prezes TK
Kilka dni temu wiceprezes Biernat upublicznił korespondencję, z której wynika, że ośmioro sędziów chciało się spotkać z prezes Julią Przyłębską w sprawie "niepokojących problemów występujących w TK". Do spotkania jednak nie doszło. W "Piaskiem po oczach" sędzia Biernat tłumaczył, że zdecydował się publicznie opowiedzieć o sytuacji w Trybunale, m.in. dlatego, że sędziowie nie mają możliwości przedstawienia swojego zdania na forum wewnętrznym.
- W ostatnich dniach pani prezes udzieliła kilku wywiadów prasowych, telewizyjnych, w których powiedziała, że w Trybunale jest dobrze; że Trybunał pracuje normalnie, orzeka. Otóż nie jest to prawdą - stwierdził.
Biernat tłumaczył, że zgodnie z tradycyjnym trybem funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego sędziowie spotykają się na naradach i rozprawach. - Teraz od ponad dwóch miesięcy nie było narady czy spotkania wszystkich sędziów, z wyjątkiem dwóch Zgromadzeń Ogólnych, co do prawidłowości których są bardzo poważne wątpliwości - mówił.
Jak dodał, takie spotkania zarządzane są zwyczajowo przez prezesa Trybunału.
- To jest, można powiedzieć, codzienność Trybunału, że sędziowie się spotykają. Prezes zwołuje narady, zebrania, spotkania na tematy czy to merytoryczne, czy to związane z funkcjonowaniem Trybunału. Tutaj akurat takiego spotkania nie było i bardzo nad tym bolejemy - powiedział.
Zapytany o to, czy uznaje Julię Przyłębską za pełnoprawnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego zaznaczył, że "pani prezes została niewątpliwie powołana przez prezydenta". - Mamy wątpliwości, które wyrażaliśmy jeszcze przed aktem powołania co do prawidłowości Zgromadzenia Ogólnego, które miało przesłać prezydentowi (propozycje - red.) kandydatów na prezesa (...) - tłumaczył.
- Niemniej jednak, skoro prezydent powołał panią prezes, to my nie jesteśmy w stanie tego bojkotować, kontestować w jakiś gwałtowny sposób. Jedyne, co możemy, to wyrażać swoje wątpliwości co do prawidłowości tego aktu i czekać na ewentualne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego co do prawidłowości nowych ustaw o Trybunale, które między innymi normowały procedurę powoływania prezesa - wyjaśnił.
Jak dodał, w jego ocenie przepisy normujące tę kwestię mogą być niezgodne z konstytucją. - Mogę to powiedzieć, bo zapewne nie będę w tej sprawie orzekał - zaznaczył.
"Na pewno nie będę wchodzić na siłę"
Biernat powiedział, że nie wie, czy będzie jeszcze orzekał przed zakończeniem kadencji. - Mam kilka spraw w moim referacie, w których chciałbym wydać wyroki. Kilka spraw, gdzie byłem sprawozdawcą zostało mi odebranych. Nie wiem, czy będę miał taką okazję - mówił.
Jak dodał, niedługo Trybunał będzie rozstrzygał sprawę pełnoskładową. - Zgłosiłem pani prezes, że będę brał udział w naradzie i rozprawie. Pani prezes odpisała, że mnie nie zwalnia z urlopu. Co więcej, powinienem wykorzystywać urlop zgodnie z jego przeznaczeniem - relacjonował.
- W dziedzinie, w której mam orzekać, nie jestem jednak pracownikiem, nie jestem podporządkowany swojemu zwierzchnikowi. Tutaj mam status niezawisłego sędziego z art. 195 konstytucji. Tutaj nikt mi nie może zakazać udziału w rozprawie - podkreślił.
Zapowiedział, że mimo urlopu pojawi się na rozprawie. - Nie wiem, co będzie. Mam nadzieję, że nie dojdzie do jakichś drastycznych kroków. Od razu powiem, że na pewno nie będę tam wchodzić na siłę - zaznaczył.
Przeglądanie korespondencji sędziów
Wiceprezes TK odniósł się także do informacji o tym, że sędzia Mariusz Muszyński, upoważniony przez Julię Przyłębską do zastępowania jej w realizacji uprawnień prezesa, przegląda korespondencję innych sędziów Trybunału. Biernat zastrzegł, że nie wie, jakie są tego motywy.
- Sędzia Muszyński uważa, że ma kompetencje do przeglądania wszystkich listów, które przychodzą do Trybunału i otwierania, na początku wszystkich, a potem niektórych z nich - opowiadał.
Jak relacjonował, Muszyński tłumaczy takie działanie, wskazując, że może chodzić o korespondencję służbową.
Biernat wyjaśniał, że sędziowie mają ograniczony wpływ na to, jakie listy do nich przychodzą. - Oczywiście, mogą być takie przypadki, że się z kimś umawiam, żeby do mnie napisał, ale dostaję wiele listów od osób, których nie prosiłem, żeby do mnie pisały - mówił.
Sędzia o specjalnym statusie
Zdaniem Biernata sędzia Muszyński ma w Trybunale szczególny status.
- Jest sędzią, chociaż w świetle orzecznictwa został wybrany na miejsce zajęte. Oprócz tego pani prezes upoważniła go do zastępowania jej w sytuacji, kiedy nie ma wiceprezesa. Po trzecie, pan Muszyński zastępuje szefa Biura Trybunału Konstytucyjnego, który utracił możność wykonywania tej funkcji z dniem wejścia w życie nowej ustawy na początku stycznia. Takie można powiedzieć trzy w jednym - powiedział.
W jego opinii "budzi to bardzo poważne wątpliwości". Zauważył też, że sprawowanie przez Muszyńskiego funkcji szefa Biura TK negatywnie wpływa na jego relacje z innymi sędziami.
- To jest jeden z tych punktów, o których chcieliśmy rozmawiać z panią prezes - dodał.
"Nagle sprawa została mi odebrana"
Biernat tłumaczył, że jednym z powodów, dla których - jego zdaniem - Trybunał nie funkcjonuje tak, jak powinien są zmiany w składach orzekających. Jak wyjaśniał, nie wie, jakiego są tego powody.
- Faktem jest, że są zmieniane, bez względu na to, na jakim etapie są sprawy. Mogę powiedzieć o sobie: miałem trzy projekty orzeczeń, byłem bardzo bliski ich przedłożenia na naradzie, niektóre były efektem kilkumiesięcznej pracy i nagle sprawa została mi odebrana - opowiadał.
- Jeżeli się pracuje nad jakąś sprawą kilka miesięcy, to ma się poczucie zmarnowanego czasu - komentował.
"To nie krasnoludki"
Komentując przyczyny kryzysu w Trybunale Konstytucyjnym, Biernat ocenił, że w 2015 r. nie wykorzystano szansy, by "do Trybunału trafili ci sędziowie, którzy powinni trafić".
- Jeżeli były wątpliwości co do podstaw prawnych wybrania ich w październiku ubiegłego roku, były bardzo proste sposoby, żeby Trybunał się tym zajął wcześniej. Można było tego wszystkiego uniknąć - powiedział o konflikcie wokół tej instytucji.
- Pojawiały się głosy, że powstanie chaos konstytucyjny. To nie krasnoludki spowodowały ten chaos. Niestety, zostały popełnione bardzo poważne grzechy konstytucyjne. Bardzo nad tym boleję, bo uważam, że Polska na to nie zasłużyła - ocenił.
W opinii wiceprezesa TK kryzys mogło rozwiązać przyjęcie przez prezydenta Andrzeja Dudę ślubowania od trzech wybranych w poprzedniej kadencji Sejmu sędziów. Jak dodał, wciąż istnieje możliwość, by to uczynić. - Będzie okazja, jak będę odchodził w czerwcu. Można zaprzysiąc jednego z tej trójki, można krok po kroku - dodał.
"Nie zasłużyliśmy sobie na to"
Zapytany o to, czy pomocne w rozwiązaniu kryzysu mogą się okazać instytucje europejskie, Biernat stwierdził że "wiadomo, co powiedziały Komisja Wenecka i Komisja Europejska".
- Uważam, że mają kompetencje do zajmowania się tą sprawą. Mogę też powiedzieć, że zgadzam się z ich stanowiskiem, poglądami. Nie jestem jednak w stanie powiedzieć, jaki będzie wpływ tych opinii na stanowisko polskich władz - mówił.
- Jest dla mnie bardzo bolesne jako dla obywatela i Europejczyka, że doszło do takiej sytuacji, że Polska jest na cenzurowanym. To jest naprawdę fatalne, nie zasłużyliśmy sobie na to - podkreślił.
Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24