W 2017 roku i może trochę później wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego Mariusz Muszyński i prezes Julia Przyłębska tworzyli zgrany zespół, w którym zdecydowanie dominował Muszyński - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" profesor Stanisław Biernat, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku. Dodał, że wówczas Przyłębska udzieliła Muszyńskiemu upoważnień do kierowania także administracją Trybunału. - Ona się pewnie nie czuła merytorycznie mocna w ogóle w sprawach Trybunału - ocenił Biernat.
W internecie została ujawniona wiadomość, która ma pochodzić ze skrzynki mailowej Michała Dworczyka. Z jej treści wynika, że szef KPRM miał rozmawiać z prezes Trybunału Konstytucyjnego Julią Przyłębską na temat działań Trybunału.
Wiceprezes TK Mariusz Muszyński opublikował na swojej stronie internetowej oświadczenie w tej sprawie. Napisał w nim między innymi, że "nie podziela spojrzenia Pani Prezes na rolę TK, sposób procedowania przed TK, jak i na rolę sędziego w życiu polityczno-społecznym Polski". "A przede wszystkim uważam, że moja znajomość i rozumienie Konstytucji różni się jednak horrendalnie od znajomości i rozumienia tego aktu przez Panią Prezes" - dodał.
Biernat: Muszyński de facto rządził Trybunałem, wyrzucał urzędników
Profesor Stanisław Biernat, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, komentując tę sprawę w "Rozmowie Piaseckiego" powiedział, że "w 2017 roku i może trochę później Muszyński i Przyłębska tworzyli zgrany zespół, w którym zdecydowanie dominował Muszyński". - On de facto rządził Trybunałem, on wyrzucał urzędników, odnosił się często bardzo niegrzecznie do sędziów - dodał.
Były sędzia TK mówił, że wówczas "Przyłębska udzieliła Muszyńskiemu upoważnień do kierowania także administracją Trybunału, to znaczy zastępowania szefa biura trybunału, co było zresztą niezgodne z prawem".
- On wtedy w Trybunale był takim mocnym człowiekiem. Powszechnie wśród pracowników był porównywany do Edka z "Tanga" Mrożka. Potem to się jakoś zmieniło - mówił Biernat.
Pytany, czy miał wrażenie, że Julia Przyłębska czuje się umiarkowanie kompetentna i silna, że z chęcią dzieliła się władzą, bo uznawała, że tej władzy na swoich barkach nie będzie potrafiła utrzymać, sędzia TK w stanie spoczynku powiedział, że nie chce psychologizować.
Dodał, że "ona się pewnie nie czuła merytorycznie mocna w ogóle w sprawach Trybunału".
- W moim przekonaniu, prywatnie mogę powiedzieć, że ona do tej pory chyba nie za bardzo rozumie konstytucję i nie zna się na tym, czym zajmuje się Trybunał - powiedział.
Biernat o ewentualnym postępowaniu dyscyplinarnym
Biernat pytany, czy to wszystko może skończyć się postępowaniem dyscyplinarnym, powiedział, że "być może byłoby to możliwe, gdyby doszło do popełnienia i udowodnienia jakiegoś poważnego deliktu konstytucyjnego czy ustawowego, to znaczy działania niezgodnie z prawem".
Jak mówił, "na pewno kontakty Julii Przyłębskiej z politykami z rządu, są czymś nagannym, jest naruszenie artykułu 173 konstytucji, ale chyba nie aż takie, które by się kwalifikowało do postępowania dyscyplinarnego zakończonego wymierzeniem jakiejś kary dyscyplinarnej".
Ocenił, że procedura postępowania dyscyplinarnego w TK jest jest dosyć złożona i skomplikowana. - Trudno jest skazać sędziego dyscyplinarnie. Moim zdaniem dobrze, że tak jest, bo nie powinno się chyba tego narzędzia używać zbyt często - powiedział.
Na uwagę, że Muszyński w swoim oświadczeniu napisał, że więcej na temat procedowania w sprawach, o których była mowa w mailu i ewentualnych "prób wpływów" może powiedzieć "po zwolnieniu z tajemnicy służbowej przez stosowne organy", Biernat powiedział, że "niewątpliwie Muszyński odcina się od tego, co czyniła Julia Przyłębska, ale póki nie wiemy, co to było, na czym to wszystko polegało, to trudno oceniać wagę i głębokość ewentualnego naruszenia prawa”.
- Naruszenie prawa, jak powiadam, tutaj było, bo władza sądownicza jest odrębna i niezależna, a tutaj były nieoficjalne, niezgodne z prawem oddziaływania władzy wykonawczej, ale czy to się kwalifikuje aż do postępowania dyscyplinarnego nie chcę mówić - zaznaczył.
Jego zdaniem "nie ma w ogóle możliwości zwolnienia sędziego czy osoby, która udaje sędziego na zajętym miejscu (Muszyński jest on jednym z tak zwanych sędziów dublerów, którzy w 2015 roku zostali powołani na wcześniej obsadzone miejsca w Trybunale - red.), od tajemnicy narady". Dodał, że nie wie, o czym mówi Muszyński.
- Nie wiem, czy Julia Przyłębska jako prezes Trybunału miałaby go zwalniać - dodał.
Biernat o kontaktach Dworczyka i Przyłębskiej
Odnosząc się do kontaktów Dworczyka z Przyłębskiej, co ma wynikać z ujawnionego maila, Biernat powiedział, że "naganne było to, że to było spotkanie nieoficjalne, ponieważ są oficjalne, przewidziane prawem kontakty władzy wykonawczej z Trybunałem". - Na przykład można się było zwrócić z pismem o jakiś harmonogram rozpraw i o przewidywalny czas wydania wyroku - dodał.
Zaznaczył jednak, że "czym innym byłaby ewentualna rozmowa, kiedy sprawa może być załatwiona, kiedy może zostać wydany wyrok, a inna sprawą jest to, czy na przykład minister Dworczyk nalegał na odroczenie wydania orzeczenia".
Dodał, że "jeszcze większym grzechem" byłby "nacisk na treść ewentualnego orzeczenia".
Źródło: TVN24