Czy w styczniu dojdzie do paraliżu szpitali? Nawet związkowcy nie są zgodni w ocenie sytuacji. Co będzie, gdy zaczną obowiązywać nowe przepisy, ograniczające czas pracy medyków? Oni sami zapowiadają, że zgodzą się pracować dłużej, ale za większą płacę. Dyrektorzy szpitali są niechętni.
1 stycznia w życie wchodzą przepisy, zgodnie z którymi lekarze będą pracować 48 godzin tygodniowo, chyba, że wyrażą pisemną zgodę na przedłużenie czasu pracy. Wtedy nie będzie mógł on przekraczać 72 godzin. Niektórzy dyrektorzy szpitali, by nie łamać przepisów chcą wprowadzić system zmianowy. Na ten pomysł natomiast nie godzą się lekarze. Grożą odejściem z pracy. Chcą większych pieniędzy.
OZZL: Problem nie jest rozwiązany W oświadczeniu przesłanym PAP w piątek OZZL podaje, że w ogromnej większości szpitali w Polsce nie został rozwiązany problem zapewnienia ciągłości pracy szpitali po 1 stycznia. Zdaniem związkowców, w wielu szpitalach dyrektorzy próbują uporać się z tym problemem w sposób naruszający prawo, wprowadzając zmianowy system pracy bądź tzw. system równoważny (polega on na rozbiciu tygodniowej normy czasu pracy na codziennie inną liczbę godzin w pracy).
"Dyrektorzy mogą przedstawiać to jako rozwiązanie problemu, jednak w istocie jest to tylko działanie pozorne" - czytamy w oświadczeniu. OZZL już zgłosił do Państwowej Inspekcji Pracy doniesienie w tej sprawie.
W ogromnej większości szpitali w Polsce nie został rozwiązany problem zapewnienia ciągłości pracy szpitali po 1 stycznia. (...) dyrektorzy próbują uporać się z tym problemem w sposób naruszający prawo (...). Oświadczenie OZZL przesłane PAP (fragment)
Porozumienie na 88 procent Zmiana przepisów oznacza rewolucję w polskiej służbie zdrowia, a co za tym idzie kłopoty pacjentów, bo w placówkach może zabraknąć lekarzy. Minister zdrowia Ewa Kopacz zapewnia, że po Nowym Roku paraliżu w szpitalach nie będzie. - Jestem w ciągłym kontakcie z przedstawicielami NFZ.
Podpiszemy kontrakt, jeżeli coś w zamian dostaniemy. Chcielibyśmy dostać przynajmniej umowę na papierze o czasie dojścia do postulowanych pieniędzy OZZL o czasie pracy
W dziewięciu oddziałach podpisano kontrakty. W pozostałych porozumienia są pewne na 94, 88 albo 70 proc. Negocjacje będą trwać do samego Sylwestra - mówiła w TVN24 Ewa Kopacz.
Negocjacje do Sylwestra Jednak lekarze nie podzielają optymizmu minister zdrowia. - Proponowane przez dyrekcje podwyżki są zbyt niskie - stwierdzili lekarze ze Szpitala Morskiego w Gdyni-Redłowie. Zapowiadają, że nie podpiszą umów o dodatkowym czasie pracy, jeśli nie dostaną większych pensji.
- Szpital nie podpisał jeszcze kontraktu. Według wstępnych szacunków proponowane środki są za małe - powiedział w TVN24 Jerzy Zadrożny, wiceprzewodniczący pomorskiego OZZL. - Podpiszemy kontrakt, jeżeli coś w zamian dostaniemy. Chcielibyśmy dostać przynajmniej umowę na papierze o czasie dojścia do postulowanych pieniędzy - dodał.
50 pacjentów na jednego lekarza - Bez satysfakcjonującego porozumienia w szpitalach może dojść do paraliżu - powiedział w TVN24 Dariusz Konieczny z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, lekarz Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Jastrzębiu Zdroju. - Może zabraknąć ciągłości w opiece nad pacjentami. Może się okazać, że nie jesteśmy w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Trudno, żeby jeden lekarz sprawował opiekę nad 40 czy 50 hospitalizowanymi - zaznaczył. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Jastrzębiu Zdroju negocjacje z lekarzami prowadzi wicedyrektor placówki, bo jej szef pojechał na urlop. Lekarze domagają się podniesienia pracy o dwie pensje zasadnicze czyli około 8 tys. brutto. Są skłonni zmniejszyć żądania o połowę. Dyrekcja placówki proponuje ok. 3,6 tys.
Dr Maciej Jędrzejowski z OZZL uspokaja przed groźbą braku lekarzy w szpitalach. - W sytuacji zagrożenia życia, lekarze stawią się w szpitalu niezależnie od tego czy wyrazili zgodę na pracę powyżej 48 godzin, czy też nie. Trudności mogą pojawić się w przypadku zabiegów wcześniej zaplanowanych - powiedział Jędrzejowski.
Taktyki negocjacyjne W szpitalu NMP w Częstochowie porozumienie z lekarzami zostało podpisane na trzy miesiące. Szpital nie podpisał jednak, podobnie jak pięć innych placówek w regionie, kontraktów z NFZ na przyszły rok. - Będziemy przyjmować pacjentów, tak jak do tej pory. Natomiast cały czas jesteśmy gotowi do rozmów z NFZ. Jeżeli fundusz nie zmieni zdania, za wykonane usługi będziemy przesyłać do NFZ faktury za nie. Rozważamy też podanie NFZ do sądu - mówił Zbigniew Strzelczak, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. NMP w Częstochowie.
Zdaniem rzeczniczki NFZ żądania menadżerów szpitali, to element taktyki negocjacyjnej. - Jeżeli dyrektor, czy menadżer zakładu mówi, że ma za mało pieniędzy, to najprawdopodobniej jest to element negocjacji, by podczas rozmów z funduszem próbować jeszcze np. zwiększyć liczbę punktów - tłumaczyła Edyta Grabowska-Woźniak, rzecznik NFZ.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24