Stan jedynej ocalałej z wczorajszej katastrofy samolotu osoby poprawia się - mówią lekarze ze szpitala w Częstochowie, dokąd mężczyzna został przewieziony. 40-latka uratował były strażak - mieszkaniec miejscowości, gdzie doszło do wypadku.
- Stan zdrowia pacjenta poprawia się. Jest wydolny krążeniowo i oddechowo - mówiła w niedzielę rano Beata Marciniak z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie, gdzie zaraz po wypadku trafił poszkodowany. Jak dodała, pacjent jeszcze prawdopodobnie dziś trafi na oddział chirurgii ogólnej (w sobotę wieczorem przebywał na OIOM-ie). Mężczyzna został przetransportowany do szpitala w Częstochowie w sobotnie popołudnie, po katastrofie samolotu. Maszyna wystartowała ok. godz. 16. z podczęstochowskiego lotniska w Rudnikach i rozbiła się ok. trzech kilometrów dalej, w miejscowości Topolów, w gminie Mykanów. Po katastrofie wrak palił się, pożar został szybko ugaszony. 11 osób zginęło. Ocalał jedynie 40-latek.
Uraz klatki piersiowej, brzucha i kręgosłupa
Jak tłumaczyła Beata Marciniak z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie, poszkodowany trafił do szpitala "z licznymi obrażeniami kostnymi". - Miał uraz klatki piersiowej, jamy brzusznej i kręgosłupa w odcinku lędźwiowym - mówiła Marciniak. Jak dodała, pacjent był przytomny. - Rozmawiał z personelem medycznym - wyjaśniła. - Pacjent był od razu diagnozowany, zostały przeprowadzone badania, tzn. tomograf komputerowy. Później był konsultowany z ortopedami i z neurologiem - mówiła w rozmowie z dziennikarzami Beata Marciniak.
"Hałas i uderzenie"
Samolot, który uległ katastrofie, to dwusilnikowy Piper PA-31 Navajo o rejestracji N11WB – niedawno sprowadzony do Rudnik przez prywatną szkołę spadochronową Omega. Sama szkoła pod koniec maja br. informowała na stronie internetowej o wykonaniu w Częstochowie pierwszych skoków ze swojej nowej 10-miejscowej maszyny o tej nazwie. Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną wypadku. Miejsce katastrofy leży w linii prostej ok. 3 km od lotniska w Rudnikach. Samolot spadł niedługo po starcie, poza zabudowaniami. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy, maszyna mogła być przeładowana, co przy wysokiej temperaturze powietrza mogło doprowadzić do awarii jednego z silników. - Najpierw było słychać nieprzyjemny hałas silnika, a potem uderzenie - relacjonował w rozmowie z TVN24 świadek katastrofy, który pomagał ratować pasażerów.
Autor: kde/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24