Ireneusz K., były zomowiec, który rok temu został skazany na osiem lat więzienia za pobicie na śmierć Grzegorza Przemyka, nie pójdzie do więzienia. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał sprawę sprzed 26 lat za przedawnioną. W tym czasie zapadło pięć wyroków, w tym jeden skazujący dla K. Pełnomocnik ojca zamordowanego zapowiada kasację.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Rafał Kaniok wyjaśnił, że czyn zarzucony Ireneuszowi K. - umyślny udział w pobiciu z nieumyślnym skutkiem (nawet w postaci śmierci) - nie jest objęty artykułem kodeksu karnego, który przewiduje, że nie przedawniają się najcięższe umyślne przestępstwa popełnione przez funkcjonariuszy publicznych. Sąd podkreślił, że K. nie zarzucono umyślnego spowodowania śmierci ani ciężkiego uszkodzenia ciała - gdyby tak było to sprawa by się nie przedawniła.
Ojciec Przemyka - Leopold nie chciał komentować wyroku. Jego pełnomocnik, mec. Andrzej Zalewski powiedział dziennikarzom, że taki wyrok oznacza, iż umorzyć będzie trzeba wiele innych spraw ofiar stanu wojennego pobitych na komisariatach milicji. - Tam zwykle było tak, że biło wielu milicjantów i nie da się ustalić, kto, czego dokonał, ani tym bardziej - czy przewidywał skutki - powiedział, zapowiadając kasację do SN.
26 lat przerzucania sprawy
Dotychczas sądy cztery razy uniewinniły K., ale wyższe instancje - także Sąd Najwyższy - zwracały sprawę do ponownego osądzenia. Ireneusz K., 20-letni wówczas zomowiec, do niedawna pracował w policji w Biłgoraju. Obecnie jest na mundurowej emeryturze.
W maju zeszłego roku K., gdy był sądzony piąty raz, po raz pierwszy został skazany. Sąd Okręgowy w Warszawie nie miał wątpliwości, że K. był jednym z trzech milicjantów, którzy bili Przemyka w komisariacie MO na warszawskim Starym Mieście. W PRL władze usiłowały przerzucić odpowiedzialność na sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala.
Sąd nie uznał czynu Ireneusza K. za wypełniającą przesłanki z ustawy o IPN zbrodnię komunistyczną z braku dowodów, że była to represja za poglądy lub działalność Grzegorza albo jego matki - opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej. Według sądu Ireneusz K. nie wiedział, kim jest Przemyk. Zarazem sąd uznał, że czyn K. - jako czyn karalny funkcjonariusza publicznego z PRL - nie przedawnił się. Jednak SA nabrał wątpliwości co do stosowania przepisów o przedawnieniu i zadał pytanie prawne Sądowi Najwyższemu. SN uznał we wrześniu, że SA sam ma rozstrzygnąć tę kwestię prawną. Ten sprawę przedawnił.
Zbrodnia na komisariacie
12 maja 1983 roku 19-letni maturzysta Grzegorz Przemyk z kolegą świętował egzaminy na Pl. Zamkowym w Warszawie. Zatrzymali go milicjanci. Zabrali Przemyka, który nie miał dokumentów, na komisariat, gdzie go skatowali. Dostał ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala, zmarł po dwóch dniach. Pogrzeb Przemyka stał się wielką manifestacją przeciw władzom.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24