Sąd w Poznaniu skazał Karolinę K. na dziesięć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata za składanie fałszywych zeznań w sprawie Ewy Tylman. Kobieta twierdziła, że widziała, jak ktoś zrzuca Tylman z mostu. Do takich zeznań - zdaniem prokuratury - miał ją namówić Radosław Białek, pracownik biura detektywistycznego. Został on przez sąd uniewinniony.
W czwartek sąd w Poznaniu uznał Karolinę K. winną składania fałszywych zeznań i wymierzył jej karę 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 2 lat. Sąd orzekł także wobec oskarżonej karę grzywny. Współoskarżony Radosław Białek (zgodził się w sądzie na podawanie pełnego nazwiska) wyrokiem sądu został uniewinniony.
Sędzia Renata Żurowska wskazała w uzasadnieniu wyroku, że materiał dowodowy zebrany w sprawie jednoznacznie wskazywał na sprawstwo i winę oskarżonej. Jak dodała, z akt sprawy wynika ponadto, że w dniach, kiedy Białek miał namawiać kobietę do złożenia fałszywych zeznań, przebywał poza granicami Polski, co jest udokumentowane między innymi zdjęciami i zeznaniami świadków.
Sąd: Białek nie mógł nakłaniać do składania fałszywych zeznań
- Skoro w dniach 24, 25 listopada bez najmniejszych wątpliwości, tak sąd ustalił, oskarżony Radosław Białek przebywał poza granicami Polski, to nie mógł on być obecny w domu Karoliny K., rozmawiać z nią i nakłaniać ją do składania fałszywych zeznań. Jest to obiektywnie niemożliwie – mówiła sędzia.
Jak dodała, "sąd nie neguje tego, iż być może ktoś Karolinę K. podżegał do popełnienia przestępstwa, ale nie był to oskarżony, bo on tego zrobić nie mógł".
- Co więcej, portret pamięciowy sporządzony na podstawie opisu wyjaśnień składanych przez panią K., który znajduje się w aktach, zanim jeszcze jej okazano fotografię, przypomina do złudzenia jedną z osób występujących w tym postępowaniu, ale nie jest to pan oskarżony. Jest to jeden ze świadków - mówiła sędzia Żurowska.
Wskazała, że "nastąpiła albo pomyłka w rozpoznaniu, co nie jest rzadką sytuacją w ramach procesów sądowych, albo oskarżona z jedynie sobie wiadomych względów wskazała taką, a nie inną osobę. Być może chciała kogoś wskazać, żeby czynności z jej udziałem zostały zakończone. Niemniej sąd nie miał wątpliwości, iż osobą tą nie mógł być pan oskarżony".
Oskarżeni nie stawili się w sądzie na ogłoszeniu wyroku.
Oskarżona o dwukrotne zeznanie nieprawdy
Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 roku. Jej poszukiwania trwały wiele miesięcy. Początkowo postępowanie prokuratury było prowadzone w sprawie dotyczącej "wzięcia i przetrzymywania zakładnika Ewy Tylman w celu zmuszenia członków jej rodziny do określonego zachowania, tj. uiszczenia okupu w zamian za jej uwolnienie". Właśnie na tym początkowym etapie śledztwa, zaledwie kilka dni po zniknięciu Tylman, Karolina K. powiedziała śledczym, że ma wiedzę, która może okazać się im pomocna. Okazało się jednak, że jej zeznania - według prokuratury - były fałszywe. Prokuratura oskarżyła Karolinę K. o to, że "po wcześniejszym uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania dwukrotnie zeznała nieprawdę".
Proces w tej sprawie rozpoczął się w marcu ubiegłego roku. Prokurator Magdalena Jarecka podkreśliła w akcie oskarżenia, że Karolina K. twierdziła, iż "w dniu 23 listopada 2015 r. o godz. 3.30, kiedy wraz ze swoją córką przejeżdżała samochodem przez most św. Rocha w Poznaniu, widziała mężczyznę w kurtce koloru niebieskiego, który stał przy leżącej na chodniku, niedającej oznak życia kobiecie, którą następnie kilkakrotnie próbował podnieść, (...) a następnie, jak po raz kolejny podnosił on tę osobę - przerzucił ją przez ochronną barierkę na moście".
Z ustaleń śledczych wynikało, że Karolina K. została nakłoniona do złożenia nieprawdziwych zeznań. Według prokuratury z Karoliną K. kilkakrotnie kontaktował się Radosław Białek oraz inne - nieustalone dotychczas - osoby, nakłaniając ją do składania nieprawdziwych zeznań.
Przyznała się
Karolina K. przyznała się w toku śledztwa do popełnienia zarzucanego jej przestępstwa, z kolei Radosław Białek nie przyznał się do tego, że to on namawiał kobietę do mówienia nieprawdy. Oskarżonym groziła kara pozbawienia wolności do lat 8.
Ciało Tylman w Warcie
26-letnia Ewa Tylman wracała po imprezie do domu w nocy z 22 na 23 listopada 2015 r. Odprowadzał ją kolega Adam Z. Po raz ostatni sylwetkę kobiety zarejestrowały kamery monitoringu około godziny 3.20 w okolicach ul. Mostowej, przed mostem Rocha. Po tym ślad po niej zaginął. W lipcu 2016 r. z Warty wyłowiono jej ciało.
Przed sądem w Poznaniu toczy się proces Adama Z. Według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z. zepchnął Tylman ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym grozi mu kara do 25 lat więzienia lub dożywocie.
Autor: js/adso/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24