Afery z Teletubisiami, listu do Benedykta XVI na papierze firmowym, zbyt emocjonalnych wypowiedzi - tego Ewa Sowińska żałuje. Jednak przede wszystkim gość "Kropki nad i" miała wrażenie, że jej wypowiedzi są przeinaczane przez media. - Byłam zbyt ufna - przyznaje Rzecznik Praw Dziecka.
W Sejmie jest związek o jej odwołanie. Posłowie PO i LiD są pewni, że Ewa Sowińska jest złym Rzecznikiem Praw Dziecka i powinna stracić stanowisko, ponieważ sprzeniewierzyła się przysiędze (tak najprościej odwołać Rzecznika). Jednak gość Moniki Olejnik jest przekonana, że swoje zadania wypełnia dobrze. - Na pewno jest to decyzja polityczna, ponieważ trudno jest udowodnić Rzecznikowi tak ocenną sprawę, jak sprzeniewierzenie się przysiędze - uważa. - Najważniejsze zarzuty odrzuciłam. Najtrudniejsza była sprawa małego Jasia i zarzuty, że mu nie pomogłam. Ale doprowadziliśmy go aż do momentu, kiedy dziecko dostało polskie obywatelstwo - dodała.
Sowińska nie ma nic przeciw gejom
Rzeczniczka powiedziała, że nieprawdą jest jakoby chciała wprowadzić zakaz pracy w szkołach dla gejów. - To jest błąd. W ubiegłej kadencji Sejmu posłowie pracowali nad ustawą wyodrębniającą wszystkie zawody przy dzieciach, gdzie nie można zatrudniać osób będących w rejestrze karnym i skazanych za pedofilię - przekonywała, że nie chodziło w niej o gejów.
Według niej w szkole jest miejsce dla homoseksualistów. - Każdy, kto ma powołanie i kwalifikacje może uczyć dzieci. Orientacja nie ma z tym nic wspólnego - stwierdził. Wywiad dla "Gazety Łódzkiej", w którym miała mówić rzeczy przeciwne jest według niej nieprawdziwy. - Może coś mówiłam na szybko, ale to nie są moje poglądy - powiedziała.
"Bardzo lubię Teletubisie"
Pierwsza afera, która sprowadziła na Sowińską uwagę mediów, i to międzynarodowych, to sprawa Teletubisiów i sugestii, że Tinki Winky może być homoseksualistą. - Długo by opowiadać, ale dziennikarz "Wprost" (który przeprowadzał z nią wywiad na ten temat - red.) mówił mi o sensacjach na świecie na temat Teletubisiow, a potem włączył mikrofon i zapytał czy o tym słyszałam. Słyszałam, tylko nie dodałam, że od niego – uśmiechnęła się Rzeczniczka. - Jedyne, co mi pozostało, to powiedzieć, że bajka mi się podoba, ale poproszę psychologa, żeby ją zobaczył – przyznała.
Żałuję listu w obronie Wielgusa… bo wysłałam go na firmowym papierze
Sowińska przyznała, że popełniła błąd wysyłając list w obronie arcybiskupa Wielgusa do Benedykta XVI na papierze firmowym Rzecznika Praw Dziecka. – Żałuję tego, powinnam to była zrobić, jako osoba prywatna. Ale to były wielkie emocje, teraz pewnie inaczej bym to sformułowała – stwierdziła.
Jednak nie potrafiła wytłumaczyć się ze stwierdzeń, które w tym liście padały, że atakom na biskupa przewodzą laicko-masońskie media. – Ja nie wiem czy są masoni w mediach, nie znam się na tym. Ale te ataki dzień w dzień były nieznośne - powiedziała.
Sowińska uważa, że ataki na arcybiskupa były niesłuszne. - Nie zostały udowodnione żadne donosy, jedynie podpis pod zobowiązaniem do współpracy przy wyjeździe naukowym. Ja cenię talent intelektualny arcybiskupa – powiedziała w "Kropce nad i".
Wszystko w obronie dzieci
Rzeczniczka musiała się tłumaczyć ze wszystkich kontrowersyjnych wypowiedzi. M.in. z pomysłu, aby rejestracja konkubinatów była obowiązkowa. - To była propozycja dobrowolnej rejestracji konkubinatów. Mnie chodziło głównie o zabezpieczenie praw dzieci z takich związków - tłumaczyła.
- Dziecko może być nieuznane przez ojca. Rodzice się rozchodzą i dziecko nie ma zapewnionego dachu nad głową, dlatego według mnie, za ten okres spędzony przez rodziców razem powinna być możliwość uzyskania alimentów - dodała.
"Mój światopogląd wyklucza aborcję"
Jej stanowisko wobec aborcji też uległo złagodzeniu. Sowińska chciała odmówić prawa do aborcji zgwałconym kobietom. - Gwałt jest straszną krzywdą, aborcja też, a trzecią krzywdą może być niepłodność w wyniku zabiegu. Nie potrafię w sobie pogodzić, że kogoś można skrzywdzić trzy razy - stwierdziła. - Mój światopogląd nie zgadza się na aborcje, mam do tego prawo, jako osoba prywatna tak myślę - powiedziała. Jako rzecznik stwierdziła, że najważniejsza jest dla niej opieka rodzica nad dzieckiem, które znajdzie się w tak trudnej sytuacji.
Zamiast in vitro - adopcja
Gość Moniki Olejnik powiedziała, że jest przeciwna metodzie zapłodnienia in vitro, przynajmniej przeprowadzanej w obecny sposób. - W takiej wersji, w jakiej to ma miejsce okres przebywania zarodka poza naturalnym środowiskiem jest zbyt długi - powiedziała. Jednak przyznała, że trzeba się przyjrzeć także nowym metodom.
RPD stwierdziła, że rozumie dramat rodzin, które nie mogą mieć dzieci w sposób naturalny, ale zapłodnienie in vitro nie jest najlepszym rozwiązaniem. - Ja bym proponowała adopcje, bo jest dużo dzieci, które na to czekają - stwierdziła.
Na koniec Sowińska stwierdziła, że w programie Moniki Olejnik czuła się dobrze. - Nie lubię mikrofonów, ale nie wyskoczyła mi żadna wysypka - uśmiechnęła się.
kwj/mat
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24