"Dzień dobry Sofia, tutaj 7107, lądujemy awaryjnie" - m.in. takie słowa do wieży kontroli lotów wypowiedział pilot polskiego samolotu lecącego z Warszawy do Hurghady. Powodem był pożar w kabinie. "Polska i Świat" prezentuje nagrania rozmów między kokpitem a lotniskiem.
Wszystko zaczęło się w połowie drogi między Warszawą a egipską Hurghadą. Polski samolot na wysokości Sofii zgłosił wieży kontroli lotów problem - w maszynie niespodziewanie rozszczelniła się kabina, co spowodowało, że ze schowków wypadły maski tlenowe. Jedna z maszyn dostarczających do nich powietrze zapaliła się.
Pilot: Lądujemy awaryjnie. Mamy ogień na pokładzie, potrzebujemy wsparcia straży pożarnej, 7107. Wieża: Straż pożarna już czeka. Fragm. rozmowy pilotów z wieżą
"7107, mamy ogień w kabinie, proszę o pozwolenie na lądowanie awaryjne" - mówią do wieży piloci Airbusa A320. Dodają po chwili: "Lądujemy awaryjnie. Mamy ogień na pokładzie, potrzebujemy wsparcia straży pożarnej, 7107".
Mimo że załoga samolotu próbowała ugasić pożar, piloci podjęli decyzję o awaryjnym lądowaniu. - W takiej sytuacji pilot zawsze ląduje awaryjnie, jak najszybciej, na najbliższym lotnisku - komentuje kpt. Karol Beta, pilot.
"Ewakuujemy się na pasie"
W tym wypadku była to Sofia. Gdy polska maszyna podchodziła do lądowania, na pasie czekała już straż pożarna. Załoga dostała informację, by zjechać z pasa startowego, pilot jednak inaczej ocenił sytuację. "Ewakuujemy się na pasie startowym" - poinformował wieżę. Później, po wylądowaniu, pilot zgłosił wieży: "blokujemy pas startowy, wylądowaliśmy awaryjnie. Pas będzie zablokowany co najmniej 30 minut".
Prawie 150 pasażerów opuściło samolot po nadmuchiwanych trapach. Nikomu nic się nie stało, choć jak przyznaje kpt. Beta, sama ewakuacja też jest "urazogenna".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24