Z dokumentów wynika, że matka jeszcze w lutym mówiła, że nie jest gotowa na przyjęcie dziecka - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik, odnosząc się do zabójstwa 9-miesięcznej dziewczynki z Olecka. Poinformował, że w tej sprawie prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące "niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień" przez cztery instytucje: sąd, policję, MOPS oraz kuratorów. Jak nieoficjalnie dowiedziała się TVN24, nadzór nad śledztwem objął zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak.
W poniedziałek do aresztu trafili rodzice 9-miesięcznej Blanki z Olecka w województwie warmińsko-mazurskim - 35-letnia matka i 45-letni ojciec. Prokuratura postawiła obojgu zarzuty znęcania się nad niemowlęciem, zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem oraz wykorzystania seksualnego.
Od listopada 2018 roku decyzją Sądu Rejonowego w Olecku dziewczynka przebywała w zawodowej rodzinie zastępczej. Głównym powodem było nadużywanie środków psychoaktywnych przez matkę dziecka. Do rodziny biologicznej dziewczynka wróciła w kwietniu tego roku.
Wójcik o śledztwie: chodzi o cztery instytucje
Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik pytany w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, jakie działania w tej sprawie podejmuje państwo, odparł: - Sprawdzamy to na różnych poziomach.
- Jestem pytany, co na to resort sprawiedliwości - dodał. - Od pierwszego momentu, kiedy mieliśmy informację, że doszło do tych czynów, zarówno prokuratura, jak i resort sprawiedliwości, podejmował działania - zapewniał.
- Jeżeli chodzi o prokuraturę, wczoraj zostało wszczęte śledztwo w kontekście (...) niedopełnienia obowiązków, przekroczenia uprawnień. Chodzi o cztery instytucje: sąd, policję, MOPS oraz kuratorów - poinformował wiceminister.
Wójcik przekazał też, że "resort występuje do rzecznika dyscyplinarnego na cały kraj ze względu na wagę sprawy, żeby rozważył wszczęcie postępowań dyscyplinarnych, jak i rzecznika zajmującego się kuratorami".
Z nieoficjalnych informacji TVN24 wynika, że bezpośredni nadzór nad tym śledztwem objął zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak.
"Przed jednym z dworców chciała to dziecko przekazać nieznajomej osobie"
Jak mówił, rodzinie przyglądał się kurator społeczny, a w jego ocenie powinien być to kurator zawodowy. - Nie przesądzam o żadnej winie. (...) Ale z dokumentów wynika, że matka jeszcze w lutym mówiła, że nie jest gotowa na przyjęcie dziecka. A niedługo potem zostało wydane orzeczenie [o powrocie dziewczynki do rodziny biologicznej - przyp. red.] - wskazał wiceszef resortu sprawiedliwości.
Wójcik dodał, że matka dziewczynki, która była uzależniona od narkotyków, "kilka miesięcy temu zdecydowała, że przed jednym z dworców chciała to dziecko przekazać nieznajomej osobie". - Były te informacje - podkreślił.
- Pytanie, ile takich informacji miał na stole sąd, podejmując decyzję, która ostatecznie doprowadziła do dramatu - zaznaczył gość "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24.
"Było wiele różnych sprzeczności"
Wójcik podkreślił, że "nie powinno dojść do tego dramatu". - Ten, kto popełnił błąd, ten poniesie odpowiedzialność - zapewnił.
Jak wyjaśniał, kurator co miesiąc przedstawiał sądowi sprawozdanie dotyczące biologicznej rodziny 9-miesięcznej Blanki. - Tam było wiele różnych sprzeczności. Z jednej strony oni [rodzice - przyp. red.] dbali o to dziecko, a z drugiej strony doszło do tego, do czego doszło - zaznaczył.
Wiceminister zastrzegł, że "nie przesądza" o winie, bo "od tego jest rzecznik dyscyplinarny kuratorów i niech on sprawdzi dokładnie wszystkie sprawozdania". - My też je analizujemy w ministerstwie - dodał.
- Natomiast na pewno w listopadzie ojciec dziecka powiedział: nie powinniśmy dostawać tego dziecka. W lutym matka mówi: nie jestem przygotowana, żeby to dziecko otrzymać. Znamy okoliczności, wiemy jaki jest finał. Wiemy, że orzeczenie zostało wydane - podsumował Wójcik.
W sprawie tempa prac nad nowelizacją Kodeksu karnego "pełne zaufanie do marszałka Sejmu"
Wójcik mówił też o projekcie nowelizacji Kodeksu karnego, zaostrzającym kary za niektóre przestępstwa, w tym pedofilskie. Zakłada on między innymi karę bezwzględnego dożywocia, bez możliwości warunkowego zwolnienia.
Sejm uchwalił nowelizację w maju w ciągu dwóch dni. Było to możliwe dzięki decyzji marszałka Marka Kuchcińskiego o procedowaniu nowelizacji w trybie niekodeksowym. W związku z ekspresowym tempem prac blisko 160 naukowców specjalizujących się w naukach prawnych skierowało do prezydenta Andrzeja Dudy opinię z apelem o zawetowanie nowelizacji Kodeksu karnego. Prezydent na decyzję w sprawie ustawy ma czas do 5 lipca.
Wójcik podkreślił, że "nie ma wiedzy" na temat decyzji, jaką podejmie prezydent. Komentując tempo prac nad nowelizacją, powiedział, że ma "pełne zaufanie do marszałka Sejmu". - Komunikat, który został wydany jednoznacznie też pokazuje podstawy prawne do tego, że taką decyzję marszałek mógł przyjąć. Szkoda, że nie rozmawiamy o samym dokumencie, tylko rozmawiamy o trybie uchwalenia - dodał.
Odnosząc się do kwestii wprowadzenia kary bezwzględnego dożywocia bez możliwości zwolnienia, wiceminister sprawiedliwości powiedział, że "jeżeli nie ma kary śmierci, to jest to najbardziej dolegliwa kara, która może być w polskim systemie".
- I powinna być. Jest w różnych krajach Europy: w Wielkiej Brytanii i we Francji - wymienił.
"Jestem zdziwiony tym, co mówi pan rzecznik Bodnar"
Wójcik odniósł się też do sporu wokół komunikatu Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur - którego zadania wykonuje Rzecznik Praw Obywatelskich - dotyczącego okoliczności zatrzymania Jakuba A. podejrzanego o zabójstwo 10-letniej Kristiny z Mrowin.
Jak napisał RPO, użyte przez policję w trakcie zatrzymania środki stanowiły "pogwałcenie praw człowieka". Oświadczenie to zostało skrytykowane między innymi przez policję, a w późniejszych dniach było szeroko komentowane w mediach. Niektóre z nich przy tej okazji informowały o sytuacji rodzinnej Adama Bodnara.
- Jestem zdziwiony tym, co mówi pan rzecznik Bodnar. On musi kierować się też przepisami, a policja działała zgodnie z przepisami - mówił Wójcik. Dodał jednocześnie, że niekompletny ubiór podejrzanego w czasie zatrzymania "żadnych przepisów nie łamie".
- Powiem nawet więcej. Na tej odzieży mogły być ślady popełnionej zbrodni. W czasie, kiedy miałby się ubrać, mógłby zatrzeć mikroślady - dodał.
Zdaniem wiceministra "policji powinniśmy dziękować, że szybko znalazła tę osobą, która - jak wszystko wskazuje - popełniła tę zbrodnię". - Bodnar nie powinien podważać zaufania do policji i prokuratury - podkreślił gość "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24.
Autor: ads//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24