- Nie przerwiemy protestu - grożą celnicy. - Zablokujemy stolicę - odpowiadają kierowcy tirów. A prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz uspokaja, że władze nie dopuszczą do paraliżu komunikacyjnego. Ale napięcie pomiędzy stronami konfliktu ciągle rośnie. Wszyscy liczą na rząd i rozwiązanie problemu przed poniedziałkowym protestem. Rząd jednak milczy.
- Odbyłam już kilka spotkań z komendantem stołecznym oraz z wojewodą i mamy już odpowiednie procedury, żeby warszawiacy ucierpieli jak najmniej. Postaramy się, żeby nie było dużego zamieszania - zapewniła na antenie TVN24 Hanna Gronkiewicz-Waltz. - Będziemy próbowali nie dopuścić do paraliżu komunikacyjnego, ale ciągle mamy nadzieję, że w ciągu tych kilkunastu godzin jeszcze się sprawa wyjaśni - dodała.
Przewoźnicy zapowiadają, że są gotowi do protestu
- Wszystko wskazuje na to, że w poniedziałek dokładnie o godzinie 12 rozpoczniemy blokowanie stolicy - zapowiedział w niedzielę Bolesław Milewski, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego. Przewodniczący związku pracodawców transportu drogowego dodał, że przewoźnicy nie chcą paraliżować całego miasta, tylko drogi dojazdowe do stolicy.
- Celem nie jest zablokowanie centrum. Chcemy pokazać rządowi naszą siłę, żeby rząd zrozumiał, że jeżeli nic nie zrobi, to Polska zamieni się w drugie Włochy, które jakiś czas temu były całkowicie sparaliżowane przez strajki kierowców - groził Milewski.
Policja pomoże ominąć blokady
- Jeżeli dojdzie do całkowitego zablokowania ulic, będziemy organizować objazdy - zapowiedział Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendanta Głównego Policji. - Każdy forma protestu jest w Polsce dopuszczalna, o ile jeśli jest w zgodzie z prawem i właśnie o to apelujemy do protestujących - dodał.
Przewoźnicy domagają się od rządu konkretnych działań, które położyłyby kres protestom celników na wschodnich granicach Polski. - Ostatni raz zwracamy się do rządu oraz do celników pracujących na wschodnich przejściach granicznych, by podjęli bardziej radykalne kroki do zażegnania tego konfliktu. Ich problemy są ich problemami i przewoźnicy nie mogą za to cierpieć - apelował Milewski.
"Prosimy wręcz błagamy rząd, żeby zaczął rozmawiać" Rozpoczęcia rozmów ponownie domagała się Iwona Fołta z "Porozumienia Białostockiego".
- Wiemy, że sytuacja jest bardzo trudna, dlatego w sobotę wystosowaliśmy kolejny apel o rozpoczęcie rozmów i prosimy, wręcz błagamy rząd, żeby zaczął z nami rozmawiać - powiedziała w TVN24 Fołda. Dodała, że celnicy na pewno nie przerwą protestu, dopóki nie zostaną spełnione ich postulaty. - Nie chcemy ultimatum, nie chcemy żeby rząd mówił nam: "macie wrócić i zobaczymy co będzie dalej". Teraz jest czas na decyzję i rozwiązywanie konkretnych problemów - podkreśliła.
Nie ucierpią "zwykli ludzie"? Bolesław Milewski, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego zaznaczył, że transportowcy nie chcą aby ich protest był wymierzony w zwykłych ludzi - spieszących się do pracy, czy na zakupy. - Dlatego nie będziemy wjeżdżać do centrum miasta, a nasza blokada nie potrwa długo. Na razie chcemy tylko pokazać, jak wielka jest nasza siła, żeby rząd zrozumiał, że jeżeli nic nie zrobi, to Polska może się zamienić w drugie Włochy - mówił przewodniczący.
Jeśli sytuacja na wschodnich granicach nie poprawi się w ciągu dwóch-trzech dni nie pozostanie nam nic innego jak blokada głównych dróg krajowych i magazynów. Nie możemy pozwolić żeby nasi pracownicy byli poniżani w tych wielokilometrowych kolejkach na granicach Jeśli sytuacja na wschodnich granicach nie poprawi się w ciągu dwóch-trzech dni nie pozostanie nam nic innego jak blokada głównych dróg krajowych i magazynów.
Protesty na protesty
Strajkujący od kilku miesięcy celnicy domagają się m.in. podwyżek płac, przyznania im uprawnień emerytalnych, takich jak mają inne służby mundurowe i zapewnienia właściwej ochrony prawnej przy wykonywaniu obowiązków służbowych.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24