Wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu - taki wyrok usłyszał mężczyzna, który odpowiadał za śmierć swoich trzech maleńkich wnuczek oraz żony. Do tragedii, która wstrząsnęła mieszkańcami Elbląga, doszło w przeddzień Wigilii w ubiegłym roku.
Rozprawa odbywała się za zamkniętymi drzwiami ze względu na ochronę prywatności rodziców zmarłych dziewczynek, a także z uwagi na stan zdrowia samego oskarżonego. Prokuratura oskarżyła 52-letniego mężczyznę o nieumyślne spowodowanie śmierci czterech osób, które zatruły się czadem. Oskarżony dobrowolne poddał się karze - dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata.
Jak podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Tomasz Piechowiak, nie ulega wątpliwości, że zdarzenie jest "niewyobrażalną tragedią i podlega nie tylko ocenie moralnej i ludzkiej, ale i prawnej". Jak zaznaczył, oskarżony nie zachował ostrożności i nieumyślnie przyczynił się do śmierci osób mu najbliższych.
Tragiczne święta
Jak wykazały ekspertyzy przeprowadzone w mieszkaniu, gdzie doszło do tragedii, kratki wentylacyjne były nieczyszczone i zaklejone, a okna w plastikowych ramach szczelnie zamknięte. Nie zapewniło to cyrkulacji powietrza. Ponadto nie wpuszczano do domu kominiarzy, którzy chcieli przeprowadzić niezbędną kontrolę.
Rodzice oddali dziadkom pod opiekę 3 czteroletnie córki. Gdy na drugi dzień nie mogli skontaktować się z dziadkami, przyjechali do mieszkania. Okazało się, że w mieszkaniu na skutek ulatniającego się z piecyka czadu śmiertelnie zatruły się trojaczki i ich babcia. Sam oskarżony przeżył, bo w czasie, gdy ulatniał się czad, był w innym pomieszczeniu.
jaś/iga/k
Źródło: PAP